Niebawem minie rok od wprowadzenia strefy czystego transportu w Warszawie, a kilka dni temu o ostatecznym kształcie strefy zadecydowali również radni Krakowa. Choć pojawiły się głosy krytyczne – głównie ze strony przeciwników strefy – zdaniem Aleksandra Szałańskiego z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych, mimo że daleko jej do ideału, krakowska strefa ma szansę spełnić istotną funkcję.
– Z pewnością należałoby wyeliminować jakieś konkretne pojazdy, tymczasem nie ma takiego, który dzisiaj może wjechać do Krakowa, a od momentu uruchomienia strefy nie będzie miał takiej możliwości. Osoby, które mieszkają dzisiaj w Krakowie, płacą tam podatki i mają zarejestrowane auto, będą mogły się nim poruszać po całym mieście bezterminowo, chyba że je sprzedadzą – relacjonuje ekspert.
Podkreśla, że do końca 2028 roku będzie też możliwość wykupienia abonamentu dziennego oraz miesięcznego, umożliwiającego wjazd takim pojazdem do strefy. – Zatem jeżeli mówimy o jakiejś realnej poprawie jakości powietrza, to oczywiście, że ta uchwała nie zmienia zbyt wiele. Natomiast jeśli mówimy o polskiej rzeczywistości, funkcji edukacyjnej oraz traktowaniu jej przyjęcia jako kolejnego kroku do systemowej zmiany, to zdecydowanie bardzo się cieszę, że została przyjęta – dodaje.
Brakuje stacji pomiarowych oraz inicjatywy
W 2024 roku rząd przyjął nowelizację ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych, nakładającą obowiązek utworzenia stref czystego transportu w miastach liczących powyżej 100 tys. mieszkańców, w których średnioroczny poziom dwutlenku azotu (NO2) przekracza dopuszczalną normę. Problem w tym, że w 20 z 37 takich miast nie ma stacji pomiarowych, które mogłyby dostarczyć danych dotyczących jakości powietrza oraz emisji związanych z transportem.
Czytaj więcej
Miała być pierwszą w kraju, ale „wyprzedziła” ją Strefa Czystego Transportu w stolicy. Strefa w K...