Powodem miała być informacja komputerów pokładowych, które w poniedziałkowe przedpołudnie zasygnalizowały awarię. Poznańskie Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne musiało w miejsce wodorowców wprowadzić na trasy autobusy z tradycyjnym napędem, czyli diesle.
    Awaria niewiele ponad rocznych pojazdów, z których każdy kosztował ponad 3 mln złotych, okazała się kompletnym zaskoczeniem. Zwłaszcza, że jednocześnie dotknęła wszystkie 25 autobusów. - Wspólnie z producentem autobusów oraz dostawcą paliwa wodorowego pracujemy nad wyjaśnieniem przyczyny i rozwiązaniem problemów – poinformowało we wtorek MPK w Poznaniu.