Bezemisyjna komunikacja? Plany Brukseli budzą popłoch polskich samorządów

Osiągnięcie unijnego celu bezemisyjnej komunikacji miejskiej w 2030 r. jest coraz mniej realne dla polskich samorządów.

Publikacja: 19.03.2023 15:52

Polskim miastem z największą liczbą „zielonych” autobusów miejskich jest Warszawa

Polskim miastem z największą liczbą „zielonych” autobusów miejskich jest Warszawa

Foto: adobestock

Plany Komisji Europejskiej, zmierzające do wprowadzenia już za 7 lat zakazu rejestracji autobusów miejskich innych niż bezemisyjne, zaczynają budzić popłoch wśród polskich samorządowców. Zwłaszcza, że choć tempo elektryfikacji miejskiego transportu do niedawna imponowało, to teraz radykalnie wyhamowało. Miejskie spółki przewozowe ostrzegają, że na tak szybką wymianę flot, dziś opartych głównie o diesle, na elektrobusy nie mają pieniędzy.

Unijna propozycja ambitnego celu, jakim byłoby ograniczenie emisji CO2 z nowych pojazdów ciężkich o 45 proc. do roku 2030 (a potem o 65 proc. do 2035 r. oraz o 90 proc. do 2045 r.) pojawiła się w drugiej połowie lutego. Żeby zachęcić do szybszego wprowadzania autobusów bezemisyjnych w miastach, KE zaproponowała, aby wszystkie nowe autobusy miejskie stały się bezemisyjne już od 2030 r. Było to dużym zaskoczeniem, zwłaszcza dla Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie elektromobilność wciąż rozwija się wolniej.

Plany KE oznaczają, że miasta musiałyby już pożegnać się z dieslami oraz hybrydami i zamawiać wyłącznie autobusy elektryczne lub wodorowe. Tymczasem jedne i drugie są od konwencjonalnych autobusów zdecydowanie droższe i wymagają dodatkowych nakładów na infrastrukturę – w przypadku elektrobusów – budowy stacji ładowania, a dla autobusów wodorowych – stacji tankowania wodoru.

Czytaj więcej

Będzie więcej kontroli biletów w autobusach i tramwajach

Polskim miastem z największą liczbą „zielonych” autobusów miejskich jest Warszawa. Jak podaje TransInfo, spośród 1,2 tys. pojazdów, które codziennie wyjeżdżają na ulice Warszawy, blisko połowa to pojazdy nisko- i zeroemisyjne: hybrydowe, gazowe i elektryczne. Tych ostatnich jeździ ponad 160, a niedawno Zarząd Transportu Miejskiego poinformował o zakupie 12 kolejnych elektrobusów.

- W niespełna siedem lat nie będziemy gotowi żeby przejść na zeroemisyjne autobusy w stu procentach. Zważywszy na to, jak duże środki finansowe są potrzebne na realizację tego celu, myślę, że będzie trudno – powiedziała Katarzyna Strzegowska, dyrektor ZTM w Warszawie, cytowana przez TransInfo.

Przykładowo wszystkie koszty związane z zakupem 12 stołecznych elektrobusów mają przekroczyć 47 mln zł. W rezultacie na zeroemisyjne autobusy miasta bez pomocy z zewnątrz nie mogłyby sobie pozwolić - konieczne są także pieniądze z budżetu oraz dopłat Unii Europejskiej. Ale przez wysokie koszty nie tylko samego zakupu pojazdów, ale także ich eksploatacji, część samorządów zaczęła w ostatnich miesiącach przycinać zeroemisyjne inwestycje. M.in. ze względu na drastyczny wzrost cen energii elektrycznej.

Czytaj więcej

Na Śląsku powstaną stacje tankowania wodoru dla miejskich autobusów

Ten spadek popytu na zeroemisyjny miejski transport już wyraźnie widać w statystykach rejestracji. Jak podało w środę Europejskie Stowarzyszenie Producentów Pojazdów ACEA, zakupy elektrycznych autobusów w Polsce w 2022 r. (162 sztuki) zmalały r/r o 26 proc., podczas gdy w całej UE wzrosły o 13,7 proc. Już wcześniej podobną tendencję pokazywały raporty Polskie Związku Przemysłu Motoryzacyjnego i firmy JMK Analizy Rynku Transportowego: jeśli w 2021 r. udział elektrobusów w zakupach miejskich przewoźników przekraczał 36 proc., to w 2022 r. stopniał do niewiele ponad 23 proc.

Część miast w Polsce może spełnić unijne wymogi bezemisyjnego transportu do 2030 r. – przykładowo w Zielonej Górze już w ubiegłym roku połowa autobusów miejskich miała elektryczny napęd. Jednak dla wielu samorządów taka perspektywa - wobec topniejących wpływów budżetowych, wysokiej inflacji i wzrostu kosztów funkcjonowania komunikacji – wydaje się dziś zupełnie nierealna.

Plany Komisji Europejskiej, zmierzające do wprowadzenia już za 7 lat zakazu rejestracji autobusów miejskich innych niż bezemisyjne, zaczynają budzić popłoch wśród polskich samorządowców. Zwłaszcza, że choć tempo elektryfikacji miejskiego transportu do niedawna imponowało, to teraz radykalnie wyhamowało. Miejskie spółki przewozowe ostrzegają, że na tak szybką wymianę flot, dziś opartych głównie o diesle, na elektrobusy nie mają pieniędzy.

Unijna propozycja ambitnego celu, jakim byłoby ograniczenie emisji CO2 z nowych pojazdów ciężkich o 45 proc. do roku 2030 (a potem o 65 proc. do 2035 r. oraz o 90 proc. do 2045 r.) pojawiła się w drugiej połowie lutego. Żeby zachęcić do szybszego wprowadzania autobusów bezemisyjnych w miastach, KE zaproponowała, aby wszystkie nowe autobusy miejskie stały się bezemisyjne już od 2030 r. Było to dużym zaskoczeniem, zwłaszcza dla Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie elektromobilność wciąż rozwija się wolniej.

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Transport
Szybkie pociągi zjadą łącznicami do powiatów
Transport
Kolej funduje mieszkańcom Katowic horror na ulicach
Transport
Jak polskie miasta świętują Europejski Tydzień Mobilności?
Transport
W złym stanie prawie połowa dróg w Polsce. Nowy raport
Transport
Potrzebne stacje dla wodorowej floty