Plany Komisji Europejskiej, zmierzające do wprowadzenia już za 7 lat zakazu rejestracji autobusów miejskich innych niż bezemisyjne, zaczynają budzić popłoch wśród polskich samorządowców. Zwłaszcza, że choć tempo elektryfikacji miejskiego transportu do niedawna imponowało, to teraz radykalnie wyhamowało. Miejskie spółki przewozowe ostrzegają, że na tak szybką wymianę flot, dziś opartych głównie o diesle, na elektrobusy nie mają pieniędzy.
Unijna propozycja ambitnego celu, jakim byłoby ograniczenie emisji CO2 z nowych pojazdów ciężkich o 45 proc. do roku 2030 (a potem o 65 proc. do 2035 r. oraz o 90 proc. do 2045 r.) pojawiła się w drugiej połowie lutego. Żeby zachęcić do szybszego wprowadzania autobusów bezemisyjnych w miastach, KE zaproponowała, aby wszystkie nowe autobusy miejskie stały się bezemisyjne już od 2030 r. Było to dużym zaskoczeniem, zwłaszcza dla Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie elektromobilność wciąż rozwija się wolniej.