Nawet 14 milionów ludzi w Polsce pozostaje bez dostępu do zorganizowanego transportu zbiorowego. Po cichu kolejni przewoźnicy ograniczają lub kasują połączenia. Przybywa białych plam na mapie Polski. Tak dalej być nie może – twierdzą samorządowi działacze i szukają ratunku w Sejmie. Podsuwają posłom nawet gotowy pomysł: „piątkę transportową”.
Co to takiego?
Chodzi o pięć postulatów, dzięki którym Polska ma zyskać sprawny i wydajny system transportu publicznego. Dzięki niej zmienić się mają realia życia na polskiej prowincji.
Ulepszać, a niekiedy wręcz ratować transport publiczny chce też rząd. Kilka dni temu przyjął projekt ustawy o funduszu rozwoju przewozów autobusowych o charakterze użyteczności publicznej. Fundusz oznacza dodatkowe pieniądze. Na co pójdą? Na przywracanie lokalnych połączeń autobusowych. Dofinansowanie ma dotyczyć linii komunikacyjnych niefunkcjonujących od co najmniej trzech miesięcy przed wejściem w życie ustawy oraz tych, na które umowa o świadczenie usług dotyczących publicznego transportu zbiorowego zostanie zawarta po jej wejściu w życie.
– Odbudowa lokalnego transportu publicznego i walka z wykluczeniem komunikacyjnym to zadania, z którymi samorządy nie mogły sobie poradzić. Dlatego chcemy je wspierać. Znikną białe plamy na mapie transportowej Polski – zapowiada Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury.
Transportowa piątka
Samorządowcy stawiają jednak na swoją inicjatywę. Propozycje przygotowały: Stowarzyszenie Miasto jest Nasze i Klub Jagielloński. Petycja właśnie trafiła do Sejmu. Postulatów jest pięć. Pierwszy to zorganizowanie transportu publicznego na jednym szczeblu samorządu. W czym rzecz?