Epidemia koronawirusa zamieszała w europejskim sporcie. Trzeba było część imprez odwołać, inne przenieść na późniejszy termin, a także skrócić rozgrywki, co dotknęło zwłaszcza sportów halowych. W niedokończonym sezonie Energa Basket Ligi Start Lublin zajmował drugie miejsce i zgodnie z decyzją PZKosz – otrzymał tytuł wicemistrza Polski. Mistrzem został Stelmet Enea BC Zielona Góra, a ponieważ ten klub zdecydował się na grę w rosyjskiej Lidze VTB (międzynarodowe rozgrywki o mistrzostwo Rosji), to przed Startem otworzyła się szansa gry w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
– Dostaliśmy zapytanie z FIBA, czy bylibyśmy skłonni przystąpić do pucharu, a skoro pojawiła się możliwość, to wysłaliśmy aplikację. Władze europejskiej koszykówki brały pod uwagę wiele czynników. Pytały naszą federację o to, jak jesteśmy zorganizowani, czy nie mamy problemów, co się dzieje wokół klubu. Były pytania o infrastrukturę, o halę. Pokazaliśmy przy okazji walory Lublina i województwa – mówi „Rz” prezes Startu Lublin Arkadiusz Pelczar.
CZYTAJ TAKŻE: Województwo bardzo koszykarskie
Występy w Europie to szansa dla klubu, który w Polsce ma coraz lepszą opinię – płaci na czas i systematycznie pnie się w górę. To też konieczność zbudowania drużyny, która będzie w stanie rywalizować z silnymi, europejskimi rywalami. Start może trafić na AEK Ateny, Iberostar Teneryfa czy Brose Bamberg. Polski klub jest tutaj kopciuszkiem – przed losowaniem został umieszczony w przedostatnim, siódmym koszyku. O udział w rozgrywkach starał się też Anwil Włocławek, który zajął trzecie miejsce, ale występował w Lidze Mistrzów w dwóch poprzednich sezonach. Start zajął miejsce Anwilu (wystąpi w eliminacjach), ale prezes Pelczar mówi, że włocławianie grali bardzo fair.
– Prezes Arkadiusz Lewandowski zachował się z klasą. Udzielał nam informacji, mając doświadczenie z poprzedniego sezonu. My im życzymy, żeby przeszli eliminacje – podkreśla prezes Startu Lublin.