Prezydent Olsztyna Robert Szewczyk żąda od tego samorządu 128 tys. zł miesięcznie za to, że niemal dwustu uczniów z gminy Purda chodzi do olsztyńskich podstawówek. Stolica regionu ma też chrapkę na 235 hektarów gminy wiejskiej.
Pani wójt, gmina Purda policzyła już, ile dzieci z Olsztyna chodzi do szkół na jej terenie?
W naszych szkołach mamy około pięćdziesięciorga dzieci z Olsztyna.
Będzie pani chciała, żeby miasto Olsztyn płaciło za ich kształcenie?
Nie. Absolutnie nie. My jesteśmy otwarci dla wszystkich dzieci, również tych z Olsztyna.
Więc jak pani odebrała prośbę prezydenta Olsztyna, by gmina Purda płaciła za swoje dzieci w olszyńskich szkołach?
Takie pismo było skierowane do mnie pierwszej, jako pierwszego samorządowca, więc odebrałam to, nie wiem, jakby to delikatnie powiedzieć - jako szantaż? Może za mocne słowo. Żadna z gmin wcześniej nie otrzymała podobnej prośby. Teraz wiem, że obecnie już i pozostałe gminy sąsiadujące z miastem otrzymały podobne pisma. Jednak do gminy Purda takie pismo trafiło na początku.
Ale jestem pewna, że nasze dzieci nie chodziłyby do szkół olsztyńskich, i na pewno by pan prezydent nie przyjął ich tam, gdyby nie było w tych szkołach wolnych miejsc. A skoro są wolne miejsca, to władze Olsztyna powinny się cieszyć, że w klasach nie mają zaledwie po sześciu uczniów, a jest załóżmy dwudziestu. A w takiej sytuacji prezydent Olsztyna nie musi likwidować szkół. Gdyby nie było tych dzieci z powiatu, bo do olsztyńskich szkół chodzą nie tylko uczniowie z gminy Purda, ale też innych gmin ościennych Olsztyna, z całego powiatu olsztyńskiego, to te szkoły może trzeba by było zlikwidować?