Przybywa placówek, które działają zdalnie lub częściowo zdalnie. Najgorzej jest w dużych miastach. W Warszawie funkcjonuje tak już co trzecia szkoła, w Łodzi niemal co trzecia, a w Bydgoszczy – co szósta. Wysoką cenę ponoszą uczniowie, bo to oni przez zdalne nauczanie mają luki w wiedzy, wady wzroku i postawy, problemy z koncentracją, a także przechodzą kryzysy psychiczne. Laptop i kamerka nie zastąpią kontaktu z rówieśnikami i kadrą pedagogiczną.
– Z jednej strony rząd mówi, że nie ma mowy o lockdownie w oświacie i szkoły muszą być otwarte. Z drugiej strony przedstawiciele świata nauki ostrzegają, że to dzieci i młodzież obecnie są źródłem transmisji wirusa. Być może rozwiązaniem byłby lockdown regionalny. Niech to środowiska, w których jest niższa wyszczepialność, poniosą konsekwencje – mówi Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich.
Maska pod nosem
Mimo że w tym roku działanie szkół i przedszkoli w reżimie sanitarnym jest dużo łatwiejsze, wciąż pojawiają się problemy. Słabym ogniwem często okazują się rodzice.
– Niestety, dyrektorzy znacznej części placówek oświatowych mają do czynienia z rodzicami, którzy kwestionują nakaz noszenia maseczek w szkołach, jak i inne obostrzenia. Dają temu wyraz nie tylko podczas zebrań, w kontakcie bezpośrednim z personelem placówki, ale także pisząc do dyrektorów pisma w tej sprawie – zaznacza Marta Stachowiak, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta Bydgoszczy.
Czytaj więcej
Tylko szczepienia młodzieży mogą uchronić oświatę przed całkowitym zamknięciem – mówi Małgorzata...