„Trasy gładkie jak serw Federera”. Szwajcaria jest też rajem dla rowerzystów

Strome stoki Alp, zawrotne wiraże dróg kojarzące się z bondowskimi pościgami czy śmigające drogami sportowe wozy wydają się nie sprzyjać amatorom dwóch kółek. Błąd: Szwajcaria to jeden z najprzyjaźniejszych rowerzystom krajów w Europie.

Publikacja: 04.03.2025 16:35

Jazda na rowerze jest w Szwajcarii szeroko rozpowszechniona i pozostaje jedną z najpopularniejszych

Jazda na rowerze jest w Szwajcarii szeroko rozpowszechniona i pozostaje jedną z najpopularniejszych form spędzania wolnego czasu

Foto: Jan Geerk

Lucerna często bywa nazywana „najpiękniejszym miastem Szwajcarii”. Co prawda, innym miastom Helwecji niczego nie brakuje, ale przyjmijmy, że tak właśnie jest. Na dodatek to symboliczne serce kraju, usytuowane w centrum trzech kantonów, które dały początek państwu, jakie dziś znamy. Mieszkańcy stosunkowo kameralnego, jak na europejską metropolię, miasta jeszcze kilka lat temu utyskiwali jednak na nadmierne przetłoczenie i korki. Rozwiązaniem tych problemów okazała się trasa 1291.

1291 to czytelne nawiązanie do daty powstania Szwajcarii w jej pierwotnej postaci. Ale to także uruchomiony w 2022 r. szlak dla rowerzystów, który dziś ciągnie się przez imponujące 386 km, począwszy od rogatek Lucerny, przez okoliczne wzgórza i wioski. Szlak miał służyć rozładowaniu ruchu w mieście, przekierować część turystów do okolicznych miejscowości, wraz z tamtejszymi atrakcjami i bazą turystyczną. Co oznacza także zahaczenie o jedyny w kraju rezerwat biosfery Entlebuch, gdzie na 400 km kw. rozciągają się torfowiska, wiją alpejskie strumienie i piętrzą wapienne skały.

Czytaj więcej

Czy Polska będzie krajem rowerowym. Debata

I choć na trasie zdarzają się momenty sporych przewyższeń, to olbrzymia większość pętli w okolicach Lucerny jest przyjazna nawet dla początkujących cyklistów. „Większość trasy przejechałam w eko-trybie niskiego zasilania, z rzadka przełączając na standard i raz – na wysoki stopień zasilania” – podsumowywała pewna nowozelandzka recenzentka rowerowa. „Jedyne zagrożenie, jakim Szwajcaria może być dla rowerzysty, to panorama – widoki tak absorbujące, że mogą odciągnąć wzrok od ścieżki” – dodawała. Podobne wrażenia mieli inni: reporter „Financial Times”, który wypuścił się na kilkudniowy objazd tego szlaku wspomina, że właściwie żaden z jego towarzyszy na co dzień nie jeździ na rowerze – a mimo to pokonali 1291 bez dramatycznych wysiłków.

Powrót na rower

- Jazda na rowerze jest w Szwajcarii szeroko rozpowszechniona i pozostaje jedną z najpopularniejszych form spędzania wolnego czasu – mówi „Życiu Regionów” ambasador Szwajcarii w Polsce, Fabrice Filliez. – Dzięki wysokiemu standardowi infrastruktury rowerowej, Szwajcarzy chętnie korzystają z tego środka transportu w przypadku codziennych podróży, jak i wycieczek turystycznych. Wiele wypraw rowerowych odbywa się na trasach „SwitzerlandMobility”, które są opracowywane w ścisłej współpracy z władzami i służbami kantonu, a także z gminami i organizacjami turystycznymi, aby zagwarantować zrównoważony rozwój i dobrą komunikację – opowiada nam dyplomata.

Jakiś czas temu Szwajcarzy dostrzegli także w jednośladach potencjał turystyczny – i trudno się dziwić: lodowce topnieją, więc narciarzy będzie ubywać, a kurorty dla nich muszą wymyślić się na nowo. Poza tym lepiej sytuowany turysta – a przecież takich przyciąga ten alpejski kraj – częściej spędza dziś czas na rowerze. Rowery elektryczne tylko dodatkowo napędzają trend. – Zarówno mieszkańcy, jak i zagraniczni goście, chętnie korzystają z dostępnych ofert, wspierając w ten sposób zrównoważoną gospodarkę regionów. Warto też wspomnieć, że coraz popularniejsze stają się rowery elektryczne, wykorzystywane tak w mieście, jak i w górach – podkreśla Filliez.

Foto: Ambasada Szwajcarii

Mało tego, Szwajcarzy stają się promotorem jazdy na rowerze na skalę europejską: temu służyło m.in. ubiegłotygodniowe spotkanie w Warszawie z gronem dziesięciu ambasadorów z całej Europy, pełnomocnika ministra infrastruktury ds. rozwoju ruchu rowerowego Piotra Kalisza oraz pomysłodawczyni "Polish Bicycle Summit", a także akcji społecznej Rzeczpospolitej "Rowerem przez Polskę" Hanny Wawrowskiej.

Foto: Ambasada Szwajcarii

W ramach promowania cyklizmu dyplomaci planują na wiosnę przejazd po stolicy oraz zainstalowanie stacji naprawy rowerów, m.in. – jakżeby inaczej – przy ambasadzie Szwajcarii. – Sieć #SustainableEmbassy Network Warsaw została zainicjowana przez Ambasadę Szwajcarii w Polsce w marcu 2023 roku i zrzesza Ambasady zaangażowane w zrównoważony rozwój. Spotkania z ekspertami dotyczą ważnych dla nas tematów, takich jak e-mobilność, fotowoltaika, recykling, ogrzewanie, bioróżnorodność w ogrodach. Odbywają się kilka razy w roku, pozwalając na wymianę doświadczeń i dzielenie się dobrymi praktykami – podsumowuje ambasador Szwajcarii.

Bez bicykla do rządzenia nie podchodź

Sery, czekolady, banki – nie ma wątpliwości, że do stereotypowych skojarzeń ze Szwajcarią powinniśmy dorzucić też rower. W niespełna 9-milionowym państwie trzy miliony mieszkańców deklarują, że jeżdżą rowerem, szybko rośnie też liczba użytkowników e-rowerów (być może to częściowo tożsame grupy), sięgająca 300 tys. Co istotne, co piąte gospodarstwo domowe w kraju obywa się bez samochodu – w miastach odsetek takich gospodarstw rośnie do nawet 50 proc. Siatka infrastruktury rowerowej pod Alpami liczy dziś 12 tys. oznakowanych tras rowerowych.

Wystarczy spojrzeć na historię kraju, żeby zrozumieć, że dwa kółka tkwią głęboko w szwajcarskim DNA. „Dzisiejszym światem nie dałoby się zarządzać bez bicykla” – skwitowano w szwajcarskim parlamencie w 1913 r. (jak przypomina tamtejsze Muzeum Narodowe). W XIX w. bicykl był zabawką bogatych i arystokracji: wehikuł kosztował jakieś 300-500 franków, czyli tyle, ile trzeba byłoby wydać na roczny wynajem kilkupokojowego mieszkania w dużym mieście. Ale gdy tylko u progu XX w. ceny spadły poniżej 100 franków, zaczął się rowerowy boom.

Czytaj więcej

Startuje nowy sezon rowerowy w Polsce. Jakie zmiany przygotowały władze miast?

W 1900 r. doliczono się 50 tys. rowerów w 14 największych miastach kraju. W pierwszej oficjalnej statystyce (z 1918 r.) było ich już 342 tys. Gdy zaczynała się druga wojna światowa, co trzeci Szwajcar miał rower (statystycznie). Rowerowa moda przekładała się na szkolnictwo, dziennikarstwo, świat mody, a nawet na upartego można by rzec – na społeczeństwo obywatelskie (z uwagi na pojawiające się jak grzyby po deszczu organizacje cyklistów). Szwajcarska armia pokonywała terytorialne przeszkody na dwóch kółkach. Jednoślady uruchomiły proces rozrastania się przedmieść, a dzisiejsze parkingi w dosyć ciasnych centrach szwajcarskich metropolii to często przestrzenie zaadaptowane z dawnych rowerowych postojów.

Jeszcze przez dekadę czy dwie uliczne fotografie ze Szwajcarii bardziej przypominały obrazki chińskich czy wietnamskich metropolii z lat 80. i 90. niż przegląd nowinek motoryzacyjnych z całego świata. Może dlatego też renesans komunikacji rowerowej w ostatnich latach poszedł jak z płatka.

Ambitne plany

Choć może to za dużo powiedziane, bo sporów nie brakuje. Dziś trwa dyskusja o źródłach finansowania rozbudowy infrastruktury rowerowej: pomysł opodatkowania rowerzystów – czy w formie jakiejś rocznej opłaty, czy też podatku doliczanego przy zakupie pojazdu – budzi emocje gorętsze być może od innych, chętnie podchwytywanych w mediach, podalpejskich dyskusji. Podobnie było przed kilkunastoma laty, gdy ostatecznie zniesiono obowiązkowe ubezpieczenia dla rowerzystów.

Czytaj więcej

Po zmianach w prawie będzie łatwiej jechać rowerem przez las

Za to trzech na czterech Szwajcarów w 2018 r. opowiedziało się za wpisaniem cyklizmu do konstytucji – szwajcarska ustawa zasadnicza obliguje federalny rząd do promowania szlaków pieszych oraz wysokogórskich, a od siedmiu lat również ścieżek rowerowych. W 2023 r. w życie weszła specjalna ustawa, która zakłada powstanie do 2040 r. w pełni zintegrowanej infrastruktury rowerowej, która pozwalałaby dostać się na dwóch kółkach do każdego zakątka kraju. Poszczególne kantony mają czas do 2028 r., by zaproponować przebieg tej sieci na swoim terenie.

Wygląda na to, że czas goni Szwajcarów: według prognoz dzisiejsza populacja użytkowników rowerów ma się podwoić do 2050 r. Jeśli tak się rzeczywiście stanie, Szwajcaria odbije Niderlandom i Danii miano rowerowego raju.

Lucerna często bywa nazywana „najpiękniejszym miastem Szwajcarii”. Co prawda, innym miastom Helwecji niczego nie brakuje, ale przyjmijmy, że tak właśnie jest. Na dodatek to symboliczne serce kraju, usytuowane w centrum trzech kantonów, które dały początek państwu, jakie dziś znamy. Mieszkańcy stosunkowo kameralnego, jak na europejską metropolię, miasta jeszcze kilka lat temu utyskiwali jednak na nadmierne przetłoczenie i korki. Rozwiązaniem tych problemów okazała się trasa 1291.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rowerem przez Polskę
Polacy polubili miejskie rowery publiczne
Materiał Partnera
Katowice stawiają na rowery
Rowerem przez Polskę
Czy Polska będzie krajem rowerowym. Debata
Rowerem przez Polskę
Relacja z 5th Polish Bicycle Summit. Rowerem na rozmowy o rowerach
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Materiał Partnera
Rowery publiczne zmieniają oblicze miejskiej komunikacji
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”