Panie profesorze, po co nam światowy dzień roweru?
Rower moim zdaniem zasługuje na takie święto, nie tylko tego 3 czerwca. Moim marzeniem jest to, żebyśmy światowy dzień roweru mieli codziennie, żeby społeczność globalna przyzwyczaiła się do niego jako bardzo istotnego elementu życia.
Mamy kilka problemów z nim związanych, na przykład to, że w wielu częściach świata rower jest uznawany za instrument poruszania się przez ludzi niezamożnych. To złudne wrażenie, ponieważ w bardzo eleganckich ekskluzywnych dzielnicach Nowego Jorku, takich jak Manhattan, ludzie wybierają rower bez względu na to, z jakiej klasy społecznej pochodzą. Ten stereotyp trzeba jak najszybciej zniwelować i pokazać światu, że rower jest odpowiedzią na wiele problemów. Jazda na nim to, podobnie jak pływanie, ważna umiejętność przetrwania ludzkości.
Gdy będąc w ONZ zauważyłem, że na liście różnych świąt brakuje dnia roweru, uznałem, że jest koniecznością. Proszę pamiętać, że zostałem wychowany przez polskie kolarstwo, przez polską kulturę rowerową. Jestem z pokolenia Wyścigu Pokoju, który był jednym z największych wydarzeń sportowych w tamtych czasach.
Dziś kolarstwo jest w Polsce bardzo popularne, Polacy lubią jeździć na rowerze. Polska jest jednym z niewielu krajów na świecie, które można spokojnie i przyjemnie objechać dookoła i w zasadzie po każdej stronie jest co oglądać. To bardzo ciekawy kraj, jeśli chodzi o turystykę rowerową. Wydaje mi się, że ta akcja [„Rowerem przez Polskę” – przyp. red.] to wielka okazja dla Polski i bardzo Wam za nią dziękuję. To czyni z Was ambasadorów i Polski, i aktywności społecznej właśnie dzięki rowerowi.