W moich licealno-studenckich latach, które przypadły na okres młodości Włodzimierza Lubańskiego i Kazimierza Deyny, w Warszawie Górnika się nie lubiło. Obrażało się go na trybunach przy Łazienkowskiej, wymyślając jego zawodnikom od folksdojczów lub w sposób bardziej wyrafinowany. Powstało wiele przyśpiewek i zawołań wykorzystujących nazwiska lub imiona zabrzańskich piłkarzy, układające się w rymy mało dla nich sympatyczne. A robiło się to wszystko z jednego podstawowego powodu: Górnik był jednym z niewielu rywali Legii mogących podkopać jej pozycję i odebrać nieco popularności. Inaczej mówiąc, był godnym przeciwnikiem. Stosunek kibiców Legii do Górnika był dokładnie taki sam, jak Górnika do Legii. My im wymyślaliśmy od hanysów, niemówiących po polsku, a oni nam od warszawioków, na których muszą pracować w kopalniach. Historia nie rozstrzygnęła, kto w tym sporze miał rację. Na chwilę wtrącił się weń prezydent Francji Charles de Gaulle, ogłaszając podczas wizyty w Polsce w roku 1967: „Niech żyje Zabrze, najbardziej śląskie ze śląskich miast, czyli najbardziej polskie z polskich miast". Tyle, że on akurat nie miał na myśli futbolu. De Gaulle wypowiedział to słynne zdanie w Domu Muzyki i Tańca, czyli zabrzańskiej Sali Kongresowej. Wtedy patronem ulicy, przy której stoi ta budowla, była Armia Ludowa. Dziś jest nim de Gaulle.

To jest równie ważne miejsce na sportowej mapie Zabrza jak stadion Górnika. Ten stadion otwarto w roku 1934, kiedy Zabrze nosiło nazwę Hindenburg, a kanclerzem III Rzeszy był Adolf Hitler. I właśnie jego imię nadano stadionowi. Podobno nikt o tym po wojnie nie pamiętał i nazwa, choć oczywiście nieużywana, formalnie gdzieś w księgach istniała. Tego nie wiem, więc liczę na to, że ktoś bardziej światły ode mnie powie, jak było w istocie. Dość, że kiedy na początku XXI wieku postanowiono nadać stadionowi imię Ernesta Pola, okazało się, że stadion patrona już ma i nie należy się nim chwalić.

Jakkolwiek by było, stadion stoi w tym samym miejscu od 82 lat i był świadkiem wielkich wydarzeń, godnych 14-krotnego mistrza Polski, jego najlepszych piłkarzy: Ernesta Pola, Stanisława Oślizły, Włodzimierza Lubańskiego, oraz reprezentantów Polski z innych klubów, którzy rozgrywali w Zabrzu mecze. Dziś, gotowy w trzech czwartych, pasuje do Europy. Budowa trwa dłużej, niż zakładano, banalna nazwa Arena Zabrze nie świadczy dobrze o tych, którzy ją wybierali. Jest to wprawdzie nadal stadion imienia Ernesta Pola, ale wymienianego już w drugiej kolejności. W Warszawie na Stadion Narodowy nikt nie mówi, jak by chciał sponsor, PGE Narodowy, ale o jego patronie Kazimierzu Górskim też się nie pamięta. Oby Pol nie podzielił jego losu. Komercja i marketing nie powinny wygrywać z wartościami historycznymi. Kiedy więc patrzę na ten stadion i przypominam sobie stare, pełne trofeów i pamiątek gabloty Górnika, o które dbał legendarny rzecznik prasowy Bolesław Niesyto oraz symbol Górnika Stanisław Oślizło, mam poczucie, że są to wartości trwałe, na które pracowały pokolenia.

Problem w tym, że dawniej to byli niemal wyłącznie Ślązacy związani z tym regionem. Ernest Pol mieszkał przy ulicy Szczepaniakowej, 5 minut od boiska, bramkarz Hubert Kostka nieco dalej, przy Roosevelta, Marian Olejnik, Jerzy Gorgoń i Józef Kurzeja – w blokach za wiaduktem, ale blisko Domu Muzyki i Tańca. Spotykali się w położonej w pobliżu restauracji Balaton lub barze Czarny Diament, gdzie integrowali się czasami wprawdzie może zbyt intensywnie, ale potem na boisku poszliby za sobą w ogień.

Dziś to już nieco inny Górnik, bardziej kosmopolityczny, bo i świat się zmienił, a Śląsk bez kopalń z nim. Większościowym udziałowcem klubu jest miasto Zabrze. Stojąca na jego czele pani prezydent nie zna się na specyfice funkcjonowania klubu sportowego, nie ma też szczęścia w doborze ludzi do pracy w nim. Ale to wciąż wielka firma, której spadek sprawił mi przykrość. Nie chciałbym też, aby rację mieli ci, którzy uważają, że 31-tysięczny stadion to dla Zabrza zbytek. Jeśli piłkarze będą grali tak dobrze jak patron stadionu, jego koledzy i uczniowie, to trybuny się wypełnią. Oby tylko stadion się do tej pory nie zestarzał.