Kapustnik bodzie i poszczypuje

Chodzenie z kozą, zabijanie wiejskiego grajka i podkoziołek. Podczas kujawskich zapustów trudno się nudzić.

Publikacja: 22.02.2017 23:30

Korowód kujawskich grup zapustnych we Włocławku tradycyjnie kończy czas karnawału

Korowód kujawskich grup zapustnych we Włocławku tradycyjnie kończy czas karnawału

Foto: Fotorzepa/Wojtek Szabelski

Na Kujawach wiedzą, jak przygotować się do Wielkiego Postu. Tutejsze zapusty należą do najciekawszych w kraju. Nawiązują do pradawnych obrzędów pożegnania zimy i powitania wiosny. Dlatego – jak tłumaczą etnografowie – tak wiele z nich dotyczy młodych dziewcząt. Już w tłusty czwartek kilku- lub kilkunastoosobowe grupy przebierańców zwanych kapustnikami „chodziły z kozą", najważniejszą z maszkar zwierzęcych, z drewnianą głową obciągniętą często króliczym futrem.

Przebłagać złe siły

Kozie towarzyszyły bocian, koń i niedźwiedź w przebraniach z odwróconych kożuchów, skóry i słomy. Mające symbolizować wegetację, zachowywały się, jak przystało na przedstawicieli swojego gatunku. Bocian chwytał przygotowane dla kapustników pączki i podszczypywał młode dziewczęta, a koza bodła je rogami i przewracała wiadro z wodą, do którego „doiła" ją baba. Maszkary zwierzęce prowadzili przy dźwięku dzwonków, akordeonu, a czasem skrzypiec, dziadowie, Żyd, tradycyjnie prowadzący kozę, i Cygan.

Kapustnicy odgrywali sceny związane z odradzaniem się życia, zwycięstwem wiosny nad zimą i dobra nad złem. Kulminacyjnym momentem była inscenizowana śmierć kozy, wskrzeszanej do życia przez Żyda. W lamentach po śmierci kozy etnografowie upatrywali pozostałości wierzeń pogańskich, w których siły zła przebłagiwano ofiarą ze zwierzęcia hodowlanego. Do ofiary nawiązywało też palenie po zakończeniu zapustów kostiumu niedźwiedzia i topienie go w rzece.

Z chaty nie wypadało wypuścić kapustników bez drobnych „na sianko dla kozy" lub poczęstunku w postaci pakunku z przysmakami – pączkami, jajami, ciastem i słoniną. Przed I wojną światową kapustnikami byli wyłącznie mężczyźni. W okresie międzywojennym wśród przebierańców pojawiły się kobiety i dodano nową postać – żandarma. Chodzenie z kozą wciąż cieszy się dużą popularnością na Kujawach Wschodnich, a we wtorek zapustny organizowane są korowody przebierańców z maszkarami i kozą połączone ze zbiorem datków na zabawę podkoziołkową.

Podkoziołek urządzano dzień przed Popielcem w karczmie, w której na centralnym miejscu ustawiano beczkę, a na niej figurkę nagiego mężczyzny lub kozła, symbolizującego męską płodność, i talerz na datek, który miał pozwolić przykryć jego nagość. Talerz zapełniał się monetami głównie dzięki młodym dziewczętom, które musiały tego dnia przynajmniej raz zatańczyć, rzucając przy tym kilka monet. Taniec w Podkoziołek dawał im przepustkę do tańczenia na weselach i zabawach przez cały rok. Podkoziołek był dla kawalerów i panien okazją do publicznego wystąpienia i wspólnej zabawy. Dawał też okazję do poznania przyszłego małżonka.

Wywieźć grajka, wypuścić kota

Zabawa kończyła się o północy, kiedy gospodyni posypywała zebranym głowę popiołem, a pod sufitem wieszała śledzia. Wcześniej karnawał żegnano jeszcze uroczyściej, wywożąc poza granice wsi lokalnego grajka z garnkiem i kotem. Garnek rozbijano grajkowi tuż pod nogami lub zakładano mu go na głowę i uderzano weń kijem. Kota, który miał symbolizować duszę grajka, puszczano zaś wolno.

Symbolicznie zabijając grajka, kończono czas karnawału i rozpoczynano Wielki Post. Wesoło bywało jednak jeszcze w Środę Popielcową, kiedy żeńcowe, czyli młode mężatki, które w ostatnim roku wyszły za mąż, wywożono wozem do karczmy, by wkupiły się w łaski starszych mężatek. Kobiety skakały też w karczmie przez bal „na wysoki len", co miało gwarantować wysokie i obfite plony. Na zabawie, w której uczestniczyły wyłącznie przedstawicielki płci żeńskiej, pojawiał się czasem młody małżonek jednej z żeńcowych, który musiał wykupić połowicę. Pod presją Kościoła zwyczaj z Popielca przeniesiono na wtorek.

Obrzędy wielkanocne w wielu miejscowościach rozpoczynał pogrzeb żuru i wieszanie śledzia – symboliczne karanie tych popularnych potraw wielkopostnych za głodowanie przez sześć kolejnych niedziel Wielkiego Postu. Prawdziwego śledzia zastępuje dziś zwykle wycięty z papieru. Dawniej świeżą rybę przywiązywało się długim grubym powrozem i wieszano na drzewie albo wleczono przez wieś, by go zakopywać. W niektórych wsiach zamiast śledzia wieszano kukiełkę Judasza, którą mieszkańcy maltretowali z zapamiętaniem już od Wielkiej Środy.

Jedynie symboliczny jest dziś też pogrzeb żuru. Mógł być świeży – ostatni raz gotowano go bowiem właśnie w Wielki Czwartek – albo zepsuty i bardzo już śmierdzący.

Dawniej gar z postną zupą zakopywano w ogrodzie lub na wyznaczonym placu. Nie uchodzą też „psikusy", na jakie przed 100 laty pozwalali sobie wiejscy kawalerowie lub kapustnicy, których podczas zapustów nie wpuszczono do chaty. Oblewanie śmierdzącym żurem drzwi panny mogłoby na zawsze przekreślić przyszły związek. Dawniej jednak panna pokornie myła wrota, wysłuchując niewybrednych zaczepek.

Przywołać pannę

Odtrąceni kapustnicy mieli zwykle mniej litości niż starający się kawalerowie i śmierdzącym żurem oblewali też okna domów.

Jeszcze zuchwalsze były tradycje wielkanocne. Kujawy Zachodnie, określane przez legendarnego etnografa i folklorystę Oskara Kolberga jako kraina ludzi krewkich, sprytnych i urodziwych, słyną m.in. z przywoływanek (przywoływek) panien przez kawalerów. Do dziś tradycję tę kultywuje się w Niedzielę Wielkanocną w dzielnicy Inowrocławia Szymborzu. Kawalerowie wywołują imiona i nazwiska panien, zapowiadając, kto i ile wody wyleje na nią następnego dnia. Dawniej przywoływankami zajmowali się parobkowie, dla których był to sposób na dorobienie do skromnych pensji. Nie wypadało im bowiem nie zapłacić.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: k.kowalska@rp.pl

Na Kujawach wiedzą, jak przygotować się do Wielkiego Postu. Tutejsze zapusty należą do najciekawszych w kraju. Nawiązują do pradawnych obrzędów pożegnania zimy i powitania wiosny. Dlatego – jak tłumaczą etnografowie – tak wiele z nich dotyczy młodych dziewcząt. Już w tłusty czwartek kilku- lub kilkunastoosobowe grupy przebierańców zwanych kapustnikami „chodziły z kozą", najważniejszą z maszkar zwierzęcych, z drewnianą głową obciągniętą często króliczym futrem.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Materiał partnera
Nowa trakcja turystyczna Pomorza Zachodniego