Leszek Dorula, burmistrz Zakopanego: Nie ściągamy haraczy od turystów

Dążymy do tego, by spółka Polskie Koleje Linowe, do której należy kolej na Gubałówkę, stała się znowu samorządowa, i byśmy mieli większy wpływ na jej działalność. Obecny inwestor nie realizuje swoich zapowiedzi – mówi Leszek Dorula, burmistrz Zakopanego.

Publikacja: 09.07.2018 01:50

Leszek Dorula, burmistrz Zakopanego.

Leszek Dorula, burmistrz Zakopanego.

Foto: Polska Press/Anna Kaczmarz

Rz: Dlaczego Zakopane wywołuje tak skrajne emocje wśród Polaków: od uwielbienia po miażdżącą krytykę?

Leszek Dorula, burmistrz Zakopanego: Dziękuję tym, którzy nas lubią mimo, być może, wad. Z krytyki, wydaje mi się, przebija nutka zazdrości. Pan Bóg podarował nam miejsce szczególne, staramy się to wykorzystać, choć być może, nie wszystko jest zawsze perfekcyjne. Nie boimy się słów krytyki, ale robimy wszystko, aby było jej jak najmniej.

Zakopane uwielbiane jest przez turystów ze względu na piękną przyrodę, ale również niepowtarzalną, autentyczną kulturę, która wciąż w naszej społeczności żyje. Każdego roku nasze miasto przygotowuje dla turystów wyjątkową ofertę kulturalną. W tym roku lato spędzamy pod hasłem „Lato w Zakopanem, latem folkloru i wrażeń". Lato teatralne, Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej, Wierchowe Spotkania, Zakopiański Festiwal Literacki – a przede wszystkim jubileuszowy 50. Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich – u nas każdy znajdzie coś dla siebie.

To porozmawiajmy o faktach. Zanieczyszczenie powietrza z powodu kopciuchów i pobieranie opłat klimatycznych od tysięcy turystów mogą irytować.

To jest problem wieloletnich zaniedbań w edukowaniu, czym jest złe powietrze. Ten brak świadomości dotyczył przez lata całej Polski, nie tylko Zakopanego. Dziś to się zmienia, bo postawiliśmy na uświadamianie tego problemu, ale także na konsekwentne działanie. 1,2 tys. domów przyłączyliśmy do Geotermii Podhalańskiej, także budynki publiczne ogrzewamy geotermią, znaczna część domów ogrzewanych jest już gazem, który doprowadzamy do tak odległych rejonów jak Gubałówka czy Olcza. Dawniej było to nie do pomyślenia. Pozyskaliśmy duże środki na wymianę kopciuchów – mamy wymienić 700 pieców. Część środków pokrywamy z własnego budżetu. Jeśli to się nam uda, to w znacznej części wyeliminujemy problem przekroczeń norm powietrza, które u nas są ok. 35–40 dni w roku. Program mamy zrealizować w trzy lata.

Warto jednak zaznaczyć, że sukces Zakopanego jest uzależniony, podobnie jak w Krakowie, od sąsiadów, ościennych gmin i ich działań na rzecz poprawy powietrza. Bo to, czym palimy w piecach, wpływa na całą naszą Kotlinę Zakopiańską.

Chciałbym po raz kolejny podkreślić, że w Zakopanem nie mamy tzw. opłaty klimatycznej, ale opłatę miejscową, niewysoką w porównaniu z innymi gminami – 2 zł od osoby, a więc jedną z najniższych w Polsce stawek. To opłata, która ma zrekompensować koszty, jakie wiążą się z turystyką w gminie. Nie ściągamy haraczy od turystów. I właśnie te pieniądze przeznaczamy na walkę ze smogiem.

Zakopane żyje i rozwija się dzięki turystyce. W szczycie sezonu potrafi w stolicy Tatr pojawić się 80 tys. przyjezdnych. Ta opłata to spory wpływ do budżetu.

Średnia w szczycie to 80 tys. turystów, ale są dni po 100–150 tys. osób. Z kolei Sylwester na Krupówkach przyciągnął 200 tys. przyjezdnych.

Pytam o turystów nie bez powodu. Cztery lata temu, kiedy postanowił pan z radnego zostać burmistrzem Zakopanego, zaproponował pan program, w którym postawił pan na mieszkańca, a nie turystę.

Myślę, że uczciwie podszedłem do ludzi, którzy tu mieszkają, i staram się wywiązać z tych obietnic. Wydawało mi się, że przez ostatnie lata mieszkaniec dostawał od miasta zbyt mało, choć dawał olbrzymi wkład do budżetu. Teraz wiele się zmieniło. Sukcesywnie poprawiamy infrastrukturę szkół i przedszkoli, wprowadziliśmy wakacyjną opiekę nad dziećmi – Wakacje w Mieście, w jednej ze szkół podstawowych stworzyliśmy pierwszą w historii klasę integracyjną. Prawdę mówiąc, wszystkie inwestycje, które przeprowadzamy w mieście, służą jego mieszkańcom.

W Zakopanem jest 5 tys. podmiotów prowadzących działalność gospodarczą. W przeliczeniu na liczbę mieszkańców – to rekord Polski.

Właśnie. I widzi pani – jest mały przedsiębiorca na obrzeżach miasta, płaci podatki, ale nie ma dojazdu. To postanowiłem zmienić – remontować drogi dojazdowe z dalszych rejonów gminy, to dziś robimy. Wydawało mi się też, że jest rzeczą niepojętą, by mieszkańcy tak rozległej miejscowości nie mieli regularnej komunikacji miejskiej i pewnych zachęt, by z niej korzystali zamiast z własnego samochodu – co również wpływa na powietrze.

Tak powstała od podstaw w Zakopanem miejska komunikacja. Dwa lata temu zaczynaliście od dwóch autobusów.

Nie możemy się pochwalić dużą ilością autobusów, ale tym, że wszystkie zakątki miasta są skomunikowane, także przysiółki najbardziej oddalone od centrum, jak Krzeptówki czy Cyrhla. Chcemy od października uruchomić także kurs do Doliny Strążyskiej lubianej przez turystów. Planujemy wybudować także parking zaporowy dla aut na Spyrkówce, z którego będzie połączenie komunikacją miejską do centrum. To kwestia najbliższych lat.

I mieszkańcy mogą nią jeździć za darmo na dowód rejestracyjny. To niecodzienny przywilej.

U nas każdy, nie tylko mieszkaniec, ale także przyjezdny, jeśli ma dowód rejestracyjny samochodu osobowego, może korzystać z miejskiej komunikacji za darmo. Seniorzy od 65. roku życia również. Dla dzieci i młodzieży stawki mamy bardzo niskie, 1,5 zł, mogą przejechać całe miasto, rodzic nie musi ich wozić do szkoły.

Ale nie wszystko się z pańskich planów udało zrealizować. Np. otwarcia Gubałówki dla narciarzy, bo nie doszło do porozumienia z rodziną Byrcynów.

To nie tak, że się nie udało dogadać z właścicielami części stoków. Przed wyborami dostałem sygnał od właścicielki nieruchomości na Gubałówce i Polskich Kolei Linowych, które od lat 50. prowadzą tam działalność, że są oni dogadani, że chcą podpisać umowę pod działalność narciarską. Na 30 grudnia byli umówieni, chcieli żebym to ogłosił. Ale nastąpiła zmiana na stanowisku prezesa PKL i z tej umowy się finalnie wycofano.

Tym bardziej, że PKP sprywatyzował spółkę Polskie Koleje Linowe, do której należy kolej na Gubałówkę. Spółkę kupiły Polskie Koleje Górskie powołane przez podhalańskie gminy, a w rzeczywistości zagraniczny fundusz inwestycyjny Mid Europa Partners. Zakopane ma 0,2 proc. udziałów i nic nie może, choć wtedy przedstawiano to zupełnie inaczej.

Mamy śladową ilość udziałów, ale to kompletnie nic nie znaczy – nie mamy żadnego wpływu ani na rozwój, ani na podejmowane tam decyzje. Dążymy do tego, by spółka stała się samorządowa i byśmy mieli większy wpływ na jej działalność. Wracając do powrotu narciarstwa na Gubałówkę – w tej patowej sytuacji postanowiliśmy otworzyć stoki narciarskie na zboczu Harenda, z boku Gubałówki. Tam istnieje drugi kompleks narciarski, są wyciągi, chcemy trasy poszerzyć w stronę Gubałówki. W tym momencie robimy zmiany w planach, we wrześniu będziemy je uchwalać, bo chcemy stworzyć szansę dla narciarzy w innym miejscu, skoro w tamtym się nie udało. To też są stoki należące do prywatnych osób.

Powiedział pan, że spółka PKL powinna wrócić w ręce samorządów. To także deklaracja rządu. Jakie są plany realnego odkupienia spółki ważnej dla Tatr i rozwoju turystyki? Bo jak wiemy, unieważnienie umowy prywatyzacyjnej podpisanej w 2013 r. nie jest możliwe. Do 2018 r. Mid Europa Partners miała zainwestować 70 mln zł w spółkę. Planowała główne inwestycje przede wszystkim w Gubałówkę oraz Kasprowy Wierch, a nie jest to łatwe – nie jest bowiem właścicielem terenów, na których stoi kolej, a jedynie ich dzierżawcą.

Nie chciałbym, aby to źle zabrzmiało, ale ja nie widzę rzeczy, które mógłbym wymienić jako inwestycje tego inwestora. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, ponieważ nie zostało zrealizowane oczekiwanie mieszkańców, narciarzy, nas jako samorządów. Uważam, że to, co tak szumnie było zapowiadane, niestety nie zostało zrealizowane. Bo jeśli nie udało im się w jednym miejscu...

Jak z Gubałówką, gdzie spółka nie dogadała się z właścicielami gruntów...

To mogli w innym spróbować to zrealizować, np. na Kasprowym. Nie mogę powiedzieć, żeby właściciel PKL zrobił cokolwiek w tym miejscu.

Na Kasprowym chcieli wymienić wysłużoną dwuosobową kolej na Goryczkową na czteroosobową kanapę.

Nie znam żadnych inwestycji, którymi Mid Europa Partners mogłaby się pochwalić. I przypuszczam, że sami również nie potrafiliby ich wskazać. Pani przecież wie, że jest sprawa w sądzie pomiędzy starostwem, Tatrzańskim Parkiem Narodowym a PKL o zapłatę za użytkowanie terenów. W naszym odczuciu mają nieuregulowane własności, skoro zaistniało takie roszczenie wobec nich.

Jakie są realne możliwości odkupienia przez samorządy tatrzańskie spółki PKL? Kto miałby wyłożyć pieniądze i o jakich sumach mówimy?

Solidarnie mówimy jednym głosem w tej sprawie ze starostą tatrzańskim, który reprezentuje Skarb Państwa, i zobowiązaliśmy go do przedstawienia takiej oferty właścicielowi, byśmy nie zostali pominięci. Jakie ma dziś plany Mid Europa Partners? Nie wiem. Jaka jest wartość spółki? – też chciałbym wiedzieć. Kiedyś mówili, że kupują PKL dla tego regionu, to powinni nas potraktować jak najbardziej poważnie, przychylnie, byśmy mogli takiego zakupu dokonać.

Media donoszą o kwocie ponad dwa razy większej od tej ze sprzedaży. I że miałby być chętny na zakup spółki. To możliwe?

Nie znam takich wycen. Skąd się taka suma wzięła, na jakiej podstawie? My byśmy chcieli wiedzieć, kto i w jaki sposób szacuje wartość spółki, tym bardziej, że ja nie widzę, by były poczynione jakieś inwestycje.

Czyli myśli pan, że te pięć lat zostały dla regionu stracone?

Ubolewamy, że nie kupiła tego spółka, która zajmuje się inwestowaniem w infrastrukturę turystyczną czy narciarską, a najbardziej ubolewamy nad tym, że nie otrzymaliśmy tego, co wcześniej było przez mojego poprzednika deklarowane radzie miasta. Była to obietnica 51 proc. udziałów w spółce. Potoczyło się to w zupełnie inną stronę. Szkoda, bo jesteśmy w tym samym miejscu, w którym byliśmy w 2013 r., albo nawet parę kroków w tyle.

Ale mieliście zachować decydujący głos w spółce.

Nigdy nie mieliśmy decydującego głosu w spółce, mamy zagwarantowane jedynie prawo pierwokupu. Czy z niego skorzystamy, to będzie zależało od sprzedającego, czy przedstawi wiarygodną i uczciwą wycenę.

Zakładając, że w przyszłości samorządy, w tym Zakopane, odkupią PKL, jak zamierzacie ją wykorzystać, by rozwinęła region?

To będzie kluczowa decyzja podjęta wspólnie, we współpracy z mieszkańcami i właścicielami tych gruntów. A więc zupełnie inne podejście – wspólne i zgodne, z korzyścią dla wszystkich. Widzę w tym olbrzymią szansę, gdyby PKL przeszedł w ręce samorządów, to jestem pewny, że ludzie chcieliby z nami współpracować na rzecz całej lokalnej społeczności.

Jak chociażby w austriackich Alpach.

Nie trzeba szukać tak daleko, wystarczy sięgnąć do przykładu z naszego regionu, naszych ludzi – Białki Tatrzańskiej. Albo mojego rejonu – Harendy – gdzie inwestor i właściciele działek potrafili zbudować wyciąg, który prężnie działa. Wspólne działanie w jednym celu jest możliwe.

W Zakopanem udało się też dokończyć wielkie sportowe inwestycje, które są przyszłością Podhala. Nie było to łatwe, bo Wielka i Średnia Krokiew leżą na terenach Tatrzańskiego Parku Narodowego, gdzie obowiązuje między innymi bardzo restrykcyjna ustawa o ochronie przyrody.

Zakopane kojarzone jest ze sportami zimowymi. To dla nas wielka radość, że Puchar Świata w skokach narciarskich odbywa się u nas i przyszłe puchary nie są zagrożone dzięki kapitalnej modernizacji Wielkiej Krokwi. Mamy w 100 procentach zapewnienie Ministerstwa Sportu, że będą środki na remonty małych i średnich skoczni, które będą funkcjonować podobnie jak na przykład w Planicy. Jeśli to się uda, Zakopane będzie kompleksowym miejscem dla skoków narciarskich, do nauki, treningów od małego dziecka po Puchar Świata w tej dyscyplinie. Także w tym roku rozpocznie się budowa tras narciarskich na tamtych obiektach, będzie można organizować zawody.

My jako miasto postanowiliśmy coś od siebie dołożyć, bo choć nie możemy jako miasto być inwestorem, możemy je wspierać po swojemu. Przedstawiłem radzie miasta projekty uchwał pozwalające dawać upusty podatkowe inwestorom budującym tu wyciągi narciarskie czy obiekty sportowe. Zwolnienia dotyczyłyby zwolnień podatków od nieruchomości przez okres co najmniej pięciu lat. Wychodzimy naprzeciw wszystkim tym, którzy by chcieli taką infrastrukturę stworzyć.

Zakopane jest krytykowane za chaos architektoniczny, nadmiar reklam. Państwo dało gminom możliwość dużej ingerencji „w krajobraz" dzięki ustawie krajobrazowej. Czy i tu widzi pan potrzebę zmian?

Już na początku swojej kadencji zacząłem z tym problemem coś robić, choć nie było jeszcze wtedy ustawy krajobrazowej. Wydałem zarządzenie likwidacji reklam tzw. przewieszanych, które rozciągano nad ulicami. Nie znajdzie pani dziś na żadnej zakopiańskiej ulicy ani jednej. Wypowiedzieliśmy też umowy na reklamy na dzierżawionych od miasta budynkach. A więc od swojej strony – zarządcy – zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, żeby dać dobry przykład takich regulacji. Pokazaliśmy, że zaczynamy od siebie.

Ale nadal reklam w Zakopanem jest dużo.

Dlatego teraz wspólnie z mieszkańcami staramy się wypracować kierunki uchwały krajobrazowej, by reklamy w mieście bardzo mocno ograniczyć i stworzyć model reklamowania, który nie będzie chaotyczny. Uczestniczymy również w programie Montevideo Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie, który ma ograniczyć reklamy na zakopiance.

Tak jak handel na Krupówkach, który zalał reprezentacyjny deptak.

Pierwszy krok już zrobiliśmy. Dwa lata temu wprowadziliśmy Park Kulturowy na Krupówkach, czyli m.in. jednolitość ogródków, zakaz prowadzenia poza lokalami użytkowymi działalności handlowej i usługowej. Zniknęły też reklamy wielkoformatowe, szyldy mogą wisieć wyłącznie na parterze, a stoiska handlowe mają formę fasiągów. Zrobiliśmy nawet wystawę, jak jeszcze trzy lata temu wyglądała ta ulica i jak wygląda dziś; różnica jest ogromna. Co prawda, ma pani rację, w tym temacie jest jeszcze coś do zrobienia, tym bardziej, że są tacy, co stawiają opór, słabiej się dostosowują. Jestem jednak święcie przekonany, że te zmiany są już zauważalne.

Chciał pan ograniczyć sprzedaż alkoholu w mieście, zresztą tak postępuje wiele gmin–kurortów, które chcą ucywilizować spożywanie alkoholu. Ale radni pana nie poparli.

Przygotowałem uchwałę zgodną z wymogami nowej ustawy o ograniczeniu sprzedaży alkoholu. Po części ich rozumiem, że uznali, że należy otworzyć się na przedsiębiorców i zwiększyliśmy ilość punktów sprzedaży alkoholu, bo w naszym mieście turystycznym jest to potrzebne. Będziemy to analizować i badać, jak to wpłynie na miasto. My nie mamy takiego problemu jak chociażby Sopot, gdzie turyści lubią poświętować na Monciaku. U nas ten problem nagminnie nie występuje. Nasz turysta chce chodzić po górach, więc rano musi być na chodzie.

Jak nowa zakopianka, która w końcu powstaje, zmieni Zakopane?

Myślę, że będzie to wielkie udogodnienie nie tylko dla nas, ale i całego Podhala. Dojazd do Zakopanego potrafi być uciążliwy przez korki – to wie każdy, kto próbował przyjechać do nas zakopianką. Cieszę się, że już w niedługim czasie do Nowego Targu będzie droga czteropasmowa, natomiast jest również do Zakopanego budowany węzeł poroniński. Tak więc ruszyły się gardłowe sprawy, które były przez lata nierozwiązywalne. My również coś w tej kwestii robimy – mamy projekty rozbudowy rond wjazdowych i budowę parkingu zaporowego, z którego ruch turystyczny może rozproszyć się dzięki komunikacji miejskiej.

Rz: Dlaczego Zakopane wywołuje tak skrajne emocje wśród Polaków: od uwielbienia po miażdżącą krytykę?

Leszek Dorula, burmistrz Zakopanego: Dziękuję tym, którzy nas lubią mimo, być może, wad. Z krytyki, wydaje mi się, przebija nutka zazdrości. Pan Bóg podarował nam miejsce szczególne, staramy się to wykorzystać, choć być może, nie wszystko jest zawsze perfekcyjne. Nie boimy się słów krytyki, ale robimy wszystko, aby było jej jak najmniej.

Pozostało 97% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break