W sąsiedztwie XIX-wiecznego ratusza w Dukli zachowały się pozostałości murów dawnej komory celnej, a pod staromiejskimi kamienicami ciągną się piwnice, w których składowano beczki z winem. To ostatnie pamiątki po trwających parę stuleci czasach pomyślności miasta, gdy przez Duklę – dzięki przywilejowi na sprzedaż i skład win węgierskich nadanemu w 1588 r. przez króla Zygmunta III – sprowadzano pod strzechy zajazdów i do magnackich piwnic lwią część cenionego w dawnej Polsce węgrzyna.
Przez Przełęcz Dukielską, najniżej położoną (500 m n.p.m.) bramę w głównym grzbiecie Beskidów, prowadziła od wieków jedna z najdogodniejszych dróg z Górnych Węgier, czyli dzisiejszej Słowacji, na ziemie Rzeczypospolitej. Miało to także swą gorszą stronę – szlakiem przez Karpaty ciągnęły obce armie.
Już u schyłku XV w. złupiły Duklę węgierskie wojska Macieja Korwina. Ucierpiała też poważnie w latach 1914–1915, a w 1944 r. Przełęcz Dukielska stała się polem największej w dziejach bitwy w polskich górach, operacji preszowsko-dukielskiej, w której zginęło 80 tys. Rosjan, 6,5 tys. Czechów i Słowaków oraz 52 tys. Niemców. Miasto zniszczone zostało w prawie 90 proc. Czasy dramatów i handlowej sławy przeminęły.
80 tys. Rosjan zginęło w 1944 r. na Przełęczy Dukielskiej
Dukla drzemie w jesiennym słońcu. Jego promienie wnikają do wnętrz kościoła św. Marii Magdaleny. Rozświetlają białe i złocone dekoracje rzeźbiarskie i malowane ornamenty, nadają barw wykwintnej polichromii i odbijają się w kryształowych zwierciadłach.