Pod koniec września z pompą otwarto most, który połączył Piwniczną-Zdrój ze słowackim Mniszkiem nad Popradem. Choć ma trzy pasy i mogą nim jeździć nawet tiry do 40 ton, nie mogą tego robić. Na drodze dojazdowej na Słowacji w Starej Lubowni, która prowadzi do mostu w Mniszku, postawiono bowiem znaki zakazu dla aut powyżej 7,5 tony. Odcinek z zakazem dla tirów liczy tylko 17 km.
– Żeby zawieźć towar z Nowego Sącza do Popradu, musimy nadrabiać aż 400 km. To chore – piekli się Krzysztof Nawalany, właściciel lokalnej firmy transportowej.
Słowacka drogówka łapie polskich kierowców, którzy chcą skrócić sobie drogę, i wlepia im mandaty po tysiąc euro. Drogę zamknięto dla firm transportowych.
– Bardzo zabiegały o nią lokalne społeczności, które łączą z nim nadzieję na zwiększenie ruchu turystycznego i rozwój – przyznaje Iwona Mikrut, rzeczniczka krakowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, która dopłaciła do budowy mostu 2 mln euro.
Dziesięć lat i porażka
Decyzja o budowie mostu zapadła już w 2004 r. Miał powstać do końca 2006 r., ale udało się dopiero w tym roku. Polski wkład w inwestycję jest spory – przebudowano kilka skrzyżowań, dobudowano kilka dróg dojazdowych, m.in. z Piwnicznej do Krynicy, wybudowano dwa mosty: na potoku Łomniczanka i na Popradzie.