Jacek Jaśkowiak: Przy miejscach schronienia warto wykorzystać doświadczenia ukraińskie

Musimy dążyć do tego, by zabezpieczyć miejsca schronienia dla minimum 100 tys. osób. Dziś mamy na ok. 55 tys. Trzeba więc budować nowe obiekty, a stare wyposażyć w niezbędną infrastrukturę – mówi Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.

Publikacja: 13.04.2025 10:47

Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania

Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania

Foto: mat. pras.

Za kilka dni święta, a w tym roku w Poznaniu nie ma Jarmarku Wielkanocnego, bo pana zdaniem Stary Rynek nie potrzebuje takich atrakcji. Dlaczego?

Niedawno zakończyliśmy remont Starego Rynku. Była to bardzo kosztowna inwestycja. Obecnie działają tam już ogródki gastronomiczne. Dodatkowo na obszarze Starego Rynku obowiązuje uchwała o Parku Kulturowym. Jako miasto uważamy więc, że po tak trudnym czasie dla przedsiębiorców, jakim była najpierw pandemia, a potem remont, generowanie im konkurencji poprzez takie wydarzenia nie byłoby właściwe.

Widzimy, jak wielu turystów odwiedza Stary Rynek. Szczególnie w ciepłe dni przychodzą tłumy. Uważamy, że w okresie wiosenno-letnim, gdy działają ogródki gastronomiczne, dużo lepszym miejscem na takie imprezy jest pobliski plac Wolności. Jest tam więcej przestrzeni i dużo łatwiej go zaaranżować pod takie wydarzenia. Świetnie się sprawdził np. podczas jarmarku bożonarodzeniowego.

Tyle że kupcy tam nie chcieli. A pan z kolei nie chciał na Starym Rynku spotkania wyborczego Sławomira Mentzena, zresztą na placu Wolności też nie. Ale i tak do niego doszło i przyszły tłumy. Może nie trzeba było odmawiać?

Jak już wspominałem, na Starym Rynku obowiązują przepisy wynikające z uchwały o Parku Kulturowym i nie ma możliwości ustawienia tam sceny, zrobienia podestów czy wjazdu samochodów. Sławomir Mentzen doskonale o tym wiedział, a jak nie on – to jego sztab wyborczy, bo zakładam, że ma na tyle kompetentny personel, że tego typu rzeczy sprawdza. I wie, że spotkanie w takiej formule nie jest możliwe na Starym Rynku. Mógł je tam zorganizować bez dodatkowej infrastruktury i sprzętu.

Uważam, że kandydat działał celowo i cynicznie, by móc potem w mediach społecznościowych nagłośnić, że jest „represjonowany” przez władze Poznania, które stawiają na inne idee. W przypadku placu Wolności sztab nie zgłosił zgromadzenia w odpowiednim terminie. Wszystkich obowiązują takie same procedury i przepisy. Nie możemy tego kandydata traktować inaczej. Wszystkich traktujemy równo, bo nie możemy łamać prawa.

Rafał Trzaskowski ma swoją kładkę nad Wisłą, a pan ma nawet dwie, czyli tzw. Mosty Berdychowskie. Ich budowa była rekordowo szybka, bo trwała zaledwie 15 miesięcy. A dokończenie całej inwestycji, czyli terenów wokół i części dojazdów, ile zajmie?

Rzeczywiście udało nam się w miarę szybko wybudować te mosty. Zostały drobniejsze prace, jak chociażby budowa ścieżek rowerowych w okolicy, na co potrzebujemy jeszcze trochę czasu. Celem tej inwestycji było połączenie Starego Rynku z Maltą i to się już udało zrobić. Te przeprawy to coś przełomowego dla osób mieszkających po drugiej stronie Warty. Skrócił im się czas dotarcia na Stary Rynek. Teraz to tylko trzy kilometry.

To jest coś naprawdę pięknego. Nowe mosty stały się celem spacerów mieszkańców Poznania i turystów. Wiele osób korzysta z Mostów Berdychowskich. Ruch tam jest jak na molo w Sopocie w pełni sezonu.

Czytaj więcej

Marcin Krupa: Trzeba pamiętać, że w centrum przemian znajdują się ludzie

Zmieńmy temat. Na początku marca niespodziewana usterka uziemiła wodorowe autobusy obsługujące miejską komunikację w stolicy Wielkopolski. Wiadomo, co było przyczyną? Mimo takiej awarii miasto nadal będzie inwestować w tego rodzaju transport?

Przyczyną awarii było zanieczyszczone paliwo, czyli dostarczony przez Orlen wodór. Udało nam się z tym stosunkowo szybko uporać, instalacje w naszych autobusach zostały wyczyszczone. Ale zapewne otrzymamy stosowne odszkodowania z tego tytułu. Kupiliśmy 25 autobusów wodorowych z uwagi na wysokie dofinansowanie z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Uważam, że miasta muszą inwestować w ekologiczne i innowacyjne rozwiązania.

Są kraje, które bardzo mocno stawiają na wodór, takie jak Korea, inne idą w autobusy elektrycznie. Korzystanie z takich pojazdów to nie tylko kwestia braku emisji spalin, ale też hałasu. Autobusy wodorowe, ale elektryczne również są bardzo ciche. W miastach to ma duże znaczenie. Pojazdy wodorowe mają wiele plusów. Mogą jeździć cały dzień bez ładowania i można je kierować na różne trasy. W przypadku naszych elektryków ograniczeniem jest to, że mogą obsługiwać tylko te trasy, które na stacji początkowej i końcowej mają stacje ładowania.

Od września rosną w Poznaniu ceny biletów komunikacji miejskiej. Najbardziej te krótkoterminowe, czyli 15-, 45- i 90-minutowe oraz dobowe. Ale jednodniowe, miesięczne, 45-dniowe czy roczne – już mniej. To zachęta dla mieszkańców, by na stałe przesiedli się do komunikacji miejskiej?

Od dłuższego czasu obserwujemy wzrost wynagrodzeń, widzimy też, jak rosną ceny energii elektrycznej. Nie można udawać, że problemu rosnących kosztów nie ma, i dosypywać coraz więcej pieniędzy z budżetu do transportu czy oszczędzać na jakości poprzez zaprzestanie inwestycji w nowoczesny tabor. Jako miasto cały czas inwestujemy w komunikację miejską. Pod koniec tego roku powinniśmy mieć już tylko niskopodłogowe tramwaje. W ostatnich latach kupiliśmy 80 nowych składów z niską podłogą i z klimatyzacją. Mamy też ok. 80 autobusów elektrycznych. Mamy pojazdy wodorowe. Komfort podróżowania komunikacją publiczną jest bardzo ważny i jeśli chcemy, by korzystało z niej więcej osób, musimy go stale poprawiać. Aby to było możliwe, korekty cen biletów są konieczne.

Monitorujemy na bieżąco poziom wpływów z biletów i widzimy, że nasze inwestycje w tabor przynoszą rezultaty. Wpływy z biletów rosną i widać wyraźnie, że są one o kilka procent wyższe od planów zakładanych przez miasto. Coraz więcej osób korzysta więc z transportu publicznego. Jesteśmy po dużej modernizacji torowisk i sieci trakcyjnej. U nas wykolejenia tramwajów praktycznie się już nie zdarzają.

Mamy jedną z najwyższych, jeśli nie najwyższą średnią prędkość przejazdów tramwajów, bo po tych remontowanych torowiskach tramwaje jeżdżą po 50 kilometrów na godzinę, a wcześniej bywało, że było to 10–15 km/h. Inne miasta też mocno inwestują w torowiska i w remonty trakcji, ale to my byliśmy w tej kwestii pionierem. Mój poprzednik wydawał po 3 mln zł rocznie na remonty torowisk i trakcji. My przez dziesięć lat zainwestowaliśmy w takie działania miliard złotych.

Czytaj więcej

Rafał Bruski: Chcemy sprawnie zarządzać mediami i obniżać ich koszty

Warto też zauważyć, że od września nie drożeją bilety długookresowe, czyli trzymiesięczne i dziewięciomiesięczne dla mieszkańców zameldowanych i płacących podatki w Poznaniu. A nawet nieco tanieją. To skuteczna zachęta dla mieszkańców, by zostawiali swoje pieniądze w mieście?

Z danych z Ministerstwa Finansów widać, że mamy w Poznaniu więcej mieszkańców niż osób płacących tu podatki. Rozbieżność sięga kilkudziesięciu tysięcy osób. Dane operatorów telefonii komórkowej wskazują na jeszcze większą różnicę. Wynika z nich, że w ciągu nocy mamy w Poznaniu 716 tys. mieszkańców, a zameldowanych jest 540 tys. osób.

Uważam, że ponosząc tak istotne koszty funkcjonowania komunikacji publicznej, utrzymania szkół i wielu innych usług, musimy zabiegać o to, by jak najwięcej osób mieszkających w Poznaniu płaciło tu podatki. Chcemy to robić poprzez odpowiednie zachęty. Stąd na przykład mieszkaniec zameldowany w Poznaniu zapłaci za bilet miesięczny niecałe 120 zł, a pozostali – prawie 200 zł.

Uważa pan, że taki konkurs jak „Płać podatki w Poznaniu i zamelduj się na fyrtlu, czyli na swoim osiedlu” może to zmienić, a ludzie chętniej będą przenosić swoje podatki i meldunek do Poznania?

Nie chodzi o to, by ktoś przenosił swój meldunek, tylko żeby tak naprawdę zaktualizował swoją obecną sytuację. Nie zależy nam, by podbierać komuś podatników w sposób sztuczny, tylko na tym, żeby ci, którzy rzeczywiście mieszkają na stałe w Poznaniu, tu płacili podatki. Jest bardzo wiele osób niepochodzących z Poznania, mieszkających u nas od pięciu czy dziesięciu lat, a które nadal rozliczają się z fiskusem w rodzinnych miejscowościach, bo tam są zameldowane. I to nie wynika z ich złej woli, tylko z przyzwyczajenia.

A teraz z uwagi na niższe ceny biletów komunikacji miejskiej dla naszych podatników będą być może bardziej zmotywowani, by takiej aktualizacji meldunku dokonać. Widzimy taki efekt, gdy wprowadzamy na danym osiedlu strefę płatnego parkowania. Wzrost liczby zameldowanych sięga na takim terenie nawet 1,5 tys. osób. Jesteśmy przekonani, że nasze działania mogą nam przynieść w ciągu roku, może dwóch, od dwudziestu do nawet trzydziestu tysięcy nowych podatników. Oznacza to wzrost dochodów miasta na poziomie 110–165 milionów rocznie tylko z tytułu wpływów z podatku PIT.

Orientuje się pan, ile płaci się w mieście za metr sześcienny wody i ścieków?

Za wodę płacimy 6,19 zł brutto za metr sześcienny, a za ścieki 9,75 zł za metr sześcienny.

Czytaj więcej

Prezydent Olsztyna: Uczciwie byłoby, gdyby sąsiedzi płacili za usługi, z których korzystają

Pytam o to, bo pana zdaniem w kompetencji rad gmin powinno być ustalanie taryf za wodę i ścieki, bez nadzoru regulatora, czyli Wód Polskich?

To samorząd powinien za to odpowiadać, dlatego, że to on odpowiada za jakość infrastruktury dostarczającej wodę i odprowadzającej ścieki. Poznań wydał na remont i naprawę sieci wodno-kanalizacyjnej 500 mln zł. Jeżeli jako miasto mamy takie remonty prowadzić, to musimy mieć jakiś wpływ na ceny. Jeżeli nie będziemy mieli możliwości, by to skalkulować, to nie będzie nas na takie modernizacje stać. To są inwestycje mniej spektakularne niż hale widowiskowo-sportowe czy stadiony, którymi wielu samorządowców lubi się chwalić. Ja uważam jednak, że dbanie o infrastrukturę krytyczną, taką jak m.in. sieć wod.-kan., powinno być priorytetem. To kwestia bezpieczeństwa.

Kompetencje cenowe dla wody i ścieków znalazły się m.in. w projekcie tzw. ustawy kompetencyjnej przygotowanej przez MSWiA. Ale są też w niej m.in. zapisy umożliwienia racjonalizacji sieci szkolnej i likwidacji szkół bez pozytywnej opinii kuratora oświaty. To dobre pomysły – patrząc przez pryzmat Poznania?

Oczywiście, że tak. Problem dotyczy nie tylko Poznania, ale też wielu innych miejscowości. Jeżeli dzieci jest mniej, bo mniej się ich rodzi, to nie mamy wyjścia i musimy zracjonalizować sieć szkół. I to jest bardzo trudne politycznie. Trzeba pamiętać, że samorządy na oświatę przeznaczają naprawdę największą część swojego budżetu i te wydatki muszą być zracjonalizowane.

Co się jeszcze – pana zdaniem – powinno znaleźć w ustawie kompetencyjnej?

Uważam, że należy zadbać o to, by zabezpieczyć pewne świadczenia wzajemne między gminami. Zostając przy oświacie, można wskazać tu chociażby kwestię współfinansowania szkół przez gminy. Są sytuacje, gdy z uwagi na liczbę dzieci nie ma sensu budowania szkół ponadpodstawowych w każdej z gmin. Ale powinny za tym iść regulacje dotyczące finansów. Dla mnie jest to pewną oczywistością. Dzisiaj w poznańskich szkołach średnich połowa uczniów jest spoza Poznania, a koszty ich edukacji spoczywają w całości na mieście. To jest kwestia wymagająca uregulowania. Nie może być tak, że jedna gmina się wozi na drugiej.

Czytaj więcej

Prezydent Opola: W mieście mamy ponad 2 tysiące różnych miejsc doraźnego schronienia

I na koniec, czy miasto policzyło już, ile na jego terenie jest miejsc schronienia dla ludności cywilnej? Ile osób się w nich zmieści?

Mamy to policzone. W tej chwili jesteśmy w stanie zapewnić schronienie dla ok. 55 tys. osób. Rozmawiałem z kolegami samorządowcami z Ukrainy, m.in. merem Lwowa Andriejem Sadowym. Planuję tam pojechać, by mi pokazał, jak oni sobie to poukładali. Po rozmowach z ukraińskimi samorządowcami, a także po czterodniowym szkoleniu organizowanym przez MSWiA nie mam żadnych wątpliwości, że powinno powstawać więcej miejsc schronienia. To powinny być obiekty dwufunkcyjne, czyli np. hale garażowe w nowo powstających blokach mieszkalnych, które w czasie wojny mogłyby zostać szybko zaadaptowane na miejsce tymczasowego schronienia dla mieszkańców.

Takie hale powinny mieć wzmocnione stropy oraz przyłącza wodociągowe i kanalizacyjne, by można było tam zainstalować toalety, prysznice czy umywalki. Musimy dążyć do tego, by zabezpieczyć miejsca dla minimum 100 tys. osób. Trzeba więc budować nowe obiekty tego typu, a stare wyposażyć w niezbędną infrastrukturę. I warto przy tym wykorzystać doświadczenia ukraińskie.

Za kilka dni święta, a w tym roku w Poznaniu nie ma Jarmarku Wielkanocnego, bo pana zdaniem Stary Rynek nie potrzebuje takich atrakcji. Dlaczego?

Niedawno zakończyliśmy remont Starego Rynku. Była to bardzo kosztowna inwestycja. Obecnie działają tam już ogródki gastronomiczne. Dodatkowo na obszarze Starego Rynku obowiązuje uchwała o Parku Kulturowym. Jako miasto uważamy więc, że po tak trudnym czasie dla przedsiębiorców, jakim była najpierw pandemia, a potem remont, generowanie im konkurencji poprzez takie wydarzenia nie byłoby właściwe.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Okiem samorządowca
Marcin Krupa: Trzeba pamiętać, że w centrum przemian znajdują się ludzie
Okiem samorządowca
Wójt Grabówki: Rozwód nie był przyjemny dla Supraśla, ale trzeba się dogadać
Okiem samorządowca
Prezydent Opola: W mieście mamy ponad 2 tysiące różnych miejsc doraźnego schronienia
Okiem samorządowca
Rafał Bruski: Chcemy sprawnie zarządzać mediami i obniżać ich koszty
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Okiem samorządowca
Prezydent Olsztyna: Uczciwie byłoby, gdyby sąsiedzi płacili za usługi, z których korzystają