Pełnoskalowa wojna w Ukrainie trwa już trzy lata. Prezydent USA Donald Trump rozmawia z prezydentem Rosji Władimirem Putinem i trwają negocjacje na temat zakończenia walk. Przemyśl czeka na zakończenie tej wojny?
Myślę, że wszyscy czekają na zakończenie tej wojny, bo ona ogranicza Ukrainę w wielu sprawach. Ogranicza też Polskę, zwłaszcza tereny przygraniczne. Nie jest wielką tajemnicą, że podmioty, które rozważają jakiekolwiek inwestycje, mniej przychylnie patrzą na regiony przygraniczne z racji takiej niepewności. Oczywiście więc, jeżeli ta wojna się zakończy, to pewnie będzie wyraźny sygnał dla biznesu, że jest bezpiecznie i teren przygraniczny po stronie polskiej jest już absolutnie gotowy na to, żeby takie inwestycje przyjmować. Tak, jak najbardziej czekamy na zakończenie wojny.
Przez Przemyśl do Polski przyjechało kilka milionów Ukraińców. A dużo ich zostało w mieście na stałe? Dużo ukraińskich dzieci chodzi do przemyskich szkół?
Myślę, że to ani większa, ani mniejsza grupa niż w innych średnich miastach w Polsce. Jest część osób z Ukrainy, która wybiera takie miasta jak właśnie Przemyśl, Chełm, Zamość czy nawet Hrubieszów. To są takie osoby, które można powiedzieć, że nie są pewne, czy przyjeżdżają do Polski na dłuższy czas. Przyjeżdżają i są u nas miesiąc, a potem wracają. Mają w sobie taką niepewność co do bezpieczeństwa w Ukrainie, dlatego korzystają z naszego miasta w sposób bardzo czasowy.
My to widzimy po pewnej rotacji w naszych szkołach czy w przedszkolach. Widzimy, że część dzieci przychodzi i odchodzi, a za chwilę pojawiają się inne. Na pewno jest u nas większa rotacja uczniów i nie jest tak, jak na przykład we Wrocławiu, gdzie nawet połowa dzieci w klasie pochodzi z Ukrainy. Taka rotacja jest bardzo charakterystyczna dla tych terenów przygranicznych.