Panie marszałku, z samochodu z jakim napędem korzysta pan na co dzień?
W tej chwili mam w pełni elektryczny samochód służbowy.
Myślałam, że może z napędem wodorowym. Sam pan mówił, że warto traktować wodór jako istotny element przyszłości, bo to kluczowy temat w kontekście ochrony ludzkości, a Wielkopolska jest regionem, który ma obiecujący potencjał dla rozwoju energetyki opartej m.in. na produkcji odnawialnego wodoru. Coś dzieje się w regionie w tym zakresie?
To prawda. Wodór uważamy za przyszłościowy. Dziś w Wielkopolsce jest już sporo autobusów wodorowych. Są zarówno w stolicy regionu – Poznaniu, jak i w Koninie. To taki dobry pilotaż. Głównym problemem są źródła pozyskiwania wodoru, bo tych stacji tankowania jest niewiele. To jedna z barier, ale myślę, że zostanie ona przełamana.
Po drugie – kwestie ekonomiczne. W porównaniach ekonomicznych wodór nie wypada korzystnie. Jest zielony i to jego wielki atut, ale samochody elektryczne korzystają z tańszego źródła zasilania, jednak ten prąd nie jest wcale zieloną energią. To jest polski paradoks, który nie wszyscy sobie uświadamiają, że ładując samochód z sieci, ładujemy tak naprawdę prąd „brudny”, pochodzący z elektrowni węglowych. Myślę, że to się wkrótce będzie zmieniać. Tak czy inaczej, wodór musi być na tę chwilę albo subwencjonowany, albo w którymś momencie się przebije rynkowo jako równie ekonomiczne źródło pozyskiwania prądu. Ale dziś mamy jeszcze bariery w tym zakresie.