Roman Szełemej: W ustawie o finansach samorządów jest wiele paradoksów

Nowa ustawa jakościowo zmienia sytuację po wielu latach dewastowania finansów samorządów przez centralistyczny rząd PiS – mówi Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha.

Publikacja: 13.10.2024 15:08

Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha

Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha

Foto: mat. pras.

Powoli zbliża się czas przygotowania budżetów samorządów. Jak to wygląda w Wałbrzychu? Ma pan już wstępne rozeznanie, jaki będzie budżet miasta na 2025 rok?

Jeszcze nie. Konstruujemy go. Ostatnio otrzymaliśmy nie do końca jeszcze precyzyjne założenia finansowania jednostek samorządu terytorialnego zgodnie z nową ustawą, która czeka już tylko na podpis prezydenta.

Ustawa w środę została przyjęta przez Senat. Ale zostańmy jeszcze na chwilę przy budżecie. Czy już choć wstępnie wiadomo, jak wysokie będą wydatki inwestycyjne miasta? Czy zadłużenie będzie rosło?

Odpowiedziałbym trochę wymijająco: sytuacja jest bardzo dynamiczna. Każdy samorząd otrzymał z resortu finansów z grubsza dość jasną informację, jakimi środkami będzie dysponował. W przypadku Wałbrzycha, jak wynika z danych, które obecnie posiadamy, nasze dochody będą wyższe o 43–45 mln zł od tych z tego roku. Jednak wiele rzeczy składa się na założenia ustawy okołobudżetowej, a te dla nas, jako samorządowców, są nadal nieznane.

Jedną z takich rzeczy jest na przykład sposób wyliczania kosztów nauki uczniów w szkołach, zwłaszcza w sytuacji likwidacji subwencji oświatowej, a dochody z PIT-ów znacząco rosną. Ciągle trwa dyskusja, jak będą wyliczane koszty nauczania uczniów z innych gmin w szkołach ponadpodstawowych. Wałbrzych jest miastem na prawach powiatu. W naszych szkołach ponadpodstawowych około 50 proc. uczniów to młodzież z okolicznych gmin.

W systemie, który jest nam jest teraz proponowany, jeszcze do końca nie zostało to wyjaśnione, a pieniądze nie idą za uczniem. Inaczej mówiąc, nie wiemy, jak to rozwiązać. Liczymy, że możliwe będzie zawieranie porozumień z innymi jednostkami samorządu terytorialnego, bo nie udźwigniemy takiego wydatku. Przecież nie jesteśmy w stanie pokryć połowy budżetów oświatowych w oparciu tylko o połowę przychodów wynikających z byłej już subwencji oświatowej.

Jak pan wspomniał, subwencja oświatowa ma być zlikwidowana, więc czy te środki, które dostaną samorządy, wystarczą chociażby na pełne pensje dla nauczycieli?

Odpowiem jak każdy samorządowiec: pieniądze na pensje nauczycieli i pracowników szkół i podmiotów oświatowych i wychowawczych muszą się znaleźć. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że tempo zmian jest tak duże, że niektóre obszary pozostają po prostu jeszcze niedoprecyzowane. Zobaczymy, jak to będzie.

Czytaj więcej

Krzysztof Żuk: Uniezależniamy nasze dochody od bieżących działań rządu

Miasto uhonoruje specjalnie swoich nauczycieli, zwłaszcza że tzw. ustawa Kamilka, która obowiązuje od paru tygodni, wyraźnie mówi, że nie mogą oni już przyjmować pieniędzy ani prezentów od dziecka i jego opiekunów.

Wiem, że dzieci bardzo często kochają swoich nauczycieli. Sam jestem ojcem uczennicy i wiem, że uczniowie chcą nauczycielom podziękować w dniu ich święta. Więc mamy z tym, żartobliwie mówiąc, problem. A mówiąc poważnie, wielkim problemem środowiska nauczycielskiego jest rosnący niedobór nauczycieli, zwłaszcza w sytuacji, gdy ich płace są jak zawsze nieadekwatne do aspiracji, ilości pracy, energii poświęcanej temu zawodowi, jego misji. Coraz trudniej realizować misję nauczyciela z wielu powodów.

Okres covidu, lockdownów wywarł nieodwracalne piętno na sferze psychicznej dzieci, ale również nauczycieli. Jak co roku będę starał się im podziękować za ofiarną pracę, ale też będę zachęcał do jeszcze większej aktywności, mobilizowania młodych ludzi, żeby nie odchodzili od zawodu.

Wracając do ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, która zmienia sposób naliczania dochodów samorządów w podatkach PIT i CIT, będzie to teraz bardziej sprawiedliwe? Jak pan to widzi?

Uważam, że ta ustawa jakościowo zmienia sytuację po wielu latach dewastowania finansów samorządów przez centralistyczny rząd PiS. To miało swój zdecydowany jasny cel polityczny, a wręcz ideologiczny. A teraz mamy sytuację odwrotną, czyli powrót do tego, czym powinien się zajmować samorząd, który jest ważnym podmiotem w ustrojowym modelu państwa. Nowa ustawa temu sprzyja, bo wyraźnie określa, że to my, jako jednostki samorządu terytorialnego, możemy dysponować tym, co mieszkańcy w formie różnych danin wpłacają do kasy publicznej.

Jednak ten bardzo pozytywny obraz ma jeszcze wiele rys, które trzeba do 1 stycznia albo przynajmniej w najbliższym czasie poprawić. Od wielu tygodni, a nawet miesięcy, zwracamy uwagę, że jest bardzo wiele paradoksów, które w nowych przepisach nie zostały wyjaśnione czy też rozwiązane. Takim przykładem jest niezrozumiałe, gorsze potraktowanie miast na prawach powiatu, zwłaszcza miast, które kiedyś były stolicami województw, a teraz są powiatami, do których zalicza się Wałbrzych.

Te miasta w sposób wyjątkowo bolesny przeszły okres transformacji ustrojowej i wszystkie późniejsze zmiany. I ponoszą tego koszty, jak choćby utrzymanie placówek opieki społecznej czy placówek edukacyjnych. I ten dodatkowy, wyjątkowy ciężar, jaki ponoszą miasta na prawach powiatu, jest kompletnie niedostrzegany przez Ministerstwo Finansów. Jako środowisko samorządowe czy Związek Miast Polskich apelujemy o zmiany w tym zakresie. Na razie pozostajemy właściwie niewysłuchani.

Można oczywiście powiedzieć, że ta propozycja ustawy jest znacząco lepsza niż to, co było do tej pory. Wprowadza zmiany wręcz rewolucyjnie, ale to jest trochę za mało, żebym mógł powiedzieć, że jesteśmy chociaż umiarkowanie usatysfakcjonowani. Przyszłoroczne wpływy do budżetu miasta szacujemy na poziomie o 3,9 proc. wyższym niż do tej pory, a to jest prawdopodobnie mniej niż inflacja, nie mówiąc już o wielu innych istotnych elementach, jak wzrost kosztów utrzymania miasta.

Czytaj więcej

Krzysztof Kosiński: Ogromna część samorządów będzie nadal dokładała do nauczycielskich pensji

We wtorek minie rok od wygranych przez koalicję 15 października wyborów parlamentarnych. Pana zdaniem – jako wieloletniego samorządowca – co zmieniło się na plus, jeśli chodzi o współpracę na linii rząd–samorząd, a co jeszcze wymaga poprawy?

Ten zupełnie jakby dewastujący model funkcjonowania państwa rząd versus samorząd za czasów PiS przeszedł na szczęście do historii. Mam nadzieję, że już nigdy nie wróci. Oczywiście dla niektórych to już wystarcza, żeby powiedzieć, że jest świetnie. Nie mogę zgodzić się z taką bezkrytyczną, bezrefleksyjną oceną. Uważam, że ten dialog powinien być bardziej rzeczywisty, partnerski, powinien być dialogiem w miarę równych partnerów i na to powinien być zawsze czas. Niestety, tego czasu, jak widać, trochę brakuje, bo mamy połowę października, a ja nie potrafię powiedzieć, w jaki sposób będzie rozwiązany choćby problem finansowania oświaty w miastach na prawach powiatu.

Poza tym nie mogę jednoznacznie powiedzieć, czy ta koalicja, czy rząd znalazł sposób, jak rozwiązywać rosnące problemy małych i średnich miast, takich jak Wałbrzych czy Jelenia Góra. Oczekiwałbym więc większej wrażliwości, większego namysłu, prawdziwego dialogu partnerskiego, choć oczywiście to nie zmienia podstawowej oceny działań obecnej koalicji.

W Wałbrzychu nadal działają huby pomocowe dla miast i gmin poszkodowanych przez wrześniową powódź. Jaka pomoc dociera? Co nadal jest bardzo potrzebne?

Nadal działają dwa huby w wielkich halach, jeden już zamknęliśmy. Co jest potrzebne? Przede wszystkim środki finansowe na wyposażenie mieszkań i domów, które wkrótce, mam nadzieję, zostaną wyremontowane. Potrzebne też są materiały budowlane. Natomiast żywności, środków czystości to chyba jest już nadmiar. Mamy to ciągle u siebie na składzie, monitorujemy, chronimy.

Wydaje się, że dzisiaj potrzebna jest energia ludzi odpowiedzialnych za odbudowę, jasny program, środki finansowe, szybkie procedury, czyli coś znacznie trudniejszego niż dostarczenie iluś ton suchej żywności czy wody, bo z tym chyba najlepiej sobie poradziliśmy. Teraz przyszedł czas podejmowania decyzji o odbudowie, a ona nie potrwa miesiąc ani dwa i będzie na pewno znacznie bardziej skomplikowana.

Dwa tygodnie temu w Wałbrzychu odbyło się posiedzenie zarządu Związku Miast Polskich poświęcone właśnie wsparciu dla poszkodowanych przez powódź miast, ale też padło zapewnienie, że miasta będą wzmacniać infrastrukturę, która ma przeciwdziałać skutkom żywiołu. To rzeczywiście zadanie dla samorządu, a nie rządu?

Wydaje mi się, że tutaj powinniśmy ze sobą współpracować. I to się dzieje. Wspomnę, że ta pomoc samorządów dla dotkniętych miast i gmin była konkretna i szybka. Poszły tysiące ton towarów. Wspomnę tutaj choćby o pomocy finansowej choćby ze strony Warszawy, która przekazała 20 milionów złotych. Ale też Wrocławia czy innych dużych miast, które podzieliły się środkami z samorządami, które ucierpiały w wyniku powodzi.

Czytaj więcej

Prezydent Opola: Deficyt jest, ale zaciągany dług wykorzystaliśmy na inwestycję

Ale Wrocław trzem gminom: Lądkowi-Zdrojowi, Stroniu Śląskiemu i Kłodzku przekazał zaledwie po 500 tys. zł, co wywołało falę nieprzychylnych komentarzy...

Przypominam, że Wrocław i okolice są obszarem również objętym klęską żywiołową. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy Wrocław znajdzie się pod wodą. Na szczęście się obronił, m.in. dzięki temu, że poza infrastrukturą wybudowaną przez państwo – i tu chwała za zbiornik Racibórz – to jednak wybudowano we Wrocławiu, z całkiem sporą pomocą samorządu i jego rękami, infrastrukturę, która też pomogła obronić się przed powodzią. Uważam, że nie powinno być rozgraniczenia pomiędzy wysiłkami samorządu w ochronie ludności i miast a tym, co powinien robić rząd. Moim zdaniem to są po prostu wzajemnie wspierające się porządki i tutaj powinna obowiązywać zasada synergii.

Oczywiście samorządów małych i średnich miast nie stać na wielkie inwestycje hydrotechniczne, i do tego nie aspirujemy, ale w skali odpowiadającej wielkości miasta czy gminy można wykonywać wiele małych projektów, korzystając ze środków pomocowych, które zwiększą retencję i odporność na gwałtowne zjawiska pogodowe. To się dzieje w wielu samorządach. My w Wałbrzychu to robimy. Budujemy wszystko zgodnie z procedurami programu dostosowania miasta do zmian klimatu. Sadzimy drzewa, próbujemy kierować wodę opadową na tereny zielone – nie wprost do cieków wodnych. Jednak to wszystko wymaga czasu. Oczywiście nie będziemy budować wielkich zbiorników retencyjnych, bo to nie jest nasza rola.

Uważam, że samorząd też musi brać aktywną rolę przy takich inwestycjach i nie zrzucać na rząd całej odpowiedzialności, bo to się po prostu nie uda. To jest nasze wspólne zadanie. Uważam, że nie ma w tym niczego złego.

Pana zdaniem turyści powinni przyjeżdżać do regionów objętych powodzią, gdzie infrastruktura nie ucierpiała, czy jednak poczekać na odbudowanie takich miejscowości, jak Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie, Kłodzko i inne?

Na szczęście zakres terytorialny tego nieszczęścia powodziowego na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie, choć niezwykle niszczący, nie był relatywnie duży. Dramaty Lądka-Zdroju czy Stronia Śląskiego nie zmieniają obrazu Dolnego Śląska, który gdzie indziej nie został dotknięty takim żywiołem. Dolny Śląsk jest miejscem magicznym. Do tej pory biliśmy rekordy powodzenia, jeśli chodzi o turystów, i chcemy ten trend utrzymać. Jeśli turyści się zastanawiają, czy przyjechać, czy nie, to bez wahania odpowiadam: oczywiście przyjechać i to natychmiast. Nic się nie zmieniło.

Powoli zbliża się czas przygotowania budżetów samorządów. Jak to wygląda w Wałbrzychu? Ma pan już wstępne rozeznanie, jaki będzie budżet miasta na 2025 rok?

Jeszcze nie. Konstruujemy go. Ostatnio otrzymaliśmy nie do końca jeszcze precyzyjne założenia finansowania jednostek samorządu terytorialnego zgodnie z nową ustawą, która czeka już tylko na podpis prezydenta.

Pozostało 97% artykułu
Okiem samorządowca
Adam Krzysztoń: Trudna sytuacja szpitali wynika z wyceny procedur medycznych
Okiem samorządowca
Paweł Gancarz, marszałek województwa dolnośląskiego: Jak uchronić się przed kataklizmami
Okiem samorządowca
Zastępca prezydenta Wrocławia: Wolimy, żeby zalany był park, niż żeby zalane były domy
Okiem samorządowca
Nowa Sól przygotowuje się na wielką falę. Prezydent: W nocy będzie siedem i pół metra
Okiem samorządowca
Fala zbliża się do powiatu głogowskiego. Starosta: Jesteśmy gotowi na wszystko