Polska ma w końcu odblokowane środki z KPO i funduszu spójności. Pierwsze pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy trafią do nas już w kwietniu. Na ile liczy Gdynia?
Liczymy na dużo. Te środki są opóźnione, a jeszcze trwają prace na temat doprecyzowania działań, które będzie można finansować z KPO. Poza tym toczy się dyskusja, czy Polska nie powinna nieco renegocjować warunków KPO, abyśmy zdążyli wydatkować te środki, bo mają one bardzo realny i konkretny harmonogram działania. Powinny być rozliczone do 2026 roku. To krótki okres. Warto pamiętać, że w pewnym sensie stracony. Inne kraje dawno zaczęły te pieniądze wydawać, realizować inwestycje, które służą też biznesowi, są siłą napędową do rozwoju.
Liczymy więc, że z KPO będziemy mogli w pewnych warunkach refinansować sobie wydatki już dawniej poniesione. Uważam, że to byłoby rozwiązanie uczciwe i zasadne. Pośród naprawdę dużych projektów, o których myślimy w kontekście KPO, jest m.in. kolej do dzielnic północnych. To połączenie kiedyś funkcjonowało, ale od wielu lat go nie ma, a jest potrzebne. Nie jesteśmy tu całkiem samodzielni – właścicielem linii jest PKP PLK, wymaga ona elektryfikacji, a z kolei za same przewozy odpowiada urząd marszałkowski – ale mamy wzajemną wolę współpracy.
To połączenie kolejowe to rzecz ważna z punktu widzenia miasta, ale także takich instytucji jak Akademia Marynarki Wojennej, Port Wojenny czy Stocznia Wojenna. W tej części Gdyni mieszka 50 tys. osób, ale są tam bardzo duże zakłady pracy, które by z takiego połączenia skorzystały.
A co jeszcze z KPO chce sfinansować Gdynia, zwłaszcza że czas na wydanie i rozliczenie tych środków jest dość krótki…