Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni: To była najtrudniejsza kadencja

Liczymy na to, że z KPO będziemy mogli w pewnych warunkach refinansować wydatki już poniesione. Uważam, że to byłoby rozwiązanie uczciwe i zasadne – mówi Wojciech Szczurek, od 25 lat prezydent Gdyni, który w kwietniowych wyborach walczy o reelekcję.

Publikacja: 03.03.2024 11:03

Wojciech Szczurek prezydentem Gdyni jest od 1998 roku. Z zawodu sędzia. W latach 1989-94 pracował w

Wojciech Szczurek prezydentem Gdyni jest od 1998 roku. Z zawodu sędzia. W latach 1989-94 pracował w Sądzie Rejonowym w Gdyni w Wydziale Cywilnym (był jego przewodniczącym). Doktor prawa, ukończył Uniwersytet Gdański. Gdynianin w trzecim pokoleniu, rocznik 1963.

Foto: fot. Karol Kacperski

Polska ma w końcu odblokowane środki z KPO i funduszu spójności. Pierwsze pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy trafią do nas już w kwietniu. Na ile liczy Gdynia?

Liczymy na dużo. Te środki są opóźnione, a jeszcze trwają prace na temat doprecyzowania działań, które będzie można finansować z KPO. Poza tym toczy się dyskusja, czy Polska nie powinna nieco renegocjować warunków KPO, abyśmy zdążyli wydatkować te środki, bo mają one bardzo realny i konkretny harmonogram działania. Powinny być rozliczone do 2026 roku. To krótki okres. Warto pamiętać, że w pewnym sensie stracony. Inne kraje dawno zaczęły te pieniądze wydawać, realizować inwestycje, które służą też biznesowi, są siłą napędową do rozwoju.

Liczymy więc, że z KPO będziemy mogli w pewnych warunkach refinansować sobie wydatki już dawniej poniesione. Uważam, że to byłoby rozwiązanie uczciwe i zasadne. Pośród naprawdę dużych projektów, o których myślimy w kontekście KPO, jest m.in. kolej do dzielnic północnych. To połączenie kiedyś funkcjonowało, ale od wielu lat go nie ma, a jest potrzebne. Nie jesteśmy tu całkiem samodzielni – właścicielem linii jest PKP PLK, wymaga ona elektryfikacji, a z kolei za same przewozy odpowiada urząd marszałkowski – ale mamy wzajemną wolę współpracy.

To połączenie kolejowe to rzecz ważna z punktu widzenia miasta, ale także takich instytucji jak Akademia Marynarki Wojennej, Port Wojenny czy Stocznia Wojenna. W tej części Gdyni mieszka 50 tys. osób, ale są tam bardzo duże zakłady pracy, które by z takiego połączenia skorzystały.

A co jeszcze z KPO chce sfinansować Gdynia, zwłaszcza że czas na wydanie i rozliczenie tych środków jest dość krótki…

Jeżeli mamy się zmieścić w tych harmonogramach, to mamy już projekty dotyczące opieki żłobkowej, termomodernizacji obiektów publicznych, szeroko rozumiane działania w zakresie cyfryzacji usług publicznych. W ramach tych działań mamy wiele ciekawych i przygotowanych projektów i jesteśmy gotowi bardzo sprawnie zrealizować kolejne, wiedząc, że przynoszą one także bardzo pożądane przez mieszkańców efekty.

Planujemy też inwestycje w rozbudowę – jak to się określa w dokumentach KPO – zielono-błękitnej infrastruktury. To są takie inwestycje, które gwarantują retencję, lepsze zagospodarowanie wód opadowych. Są dla miasta ważkie, ale i kosztowne. Mamy do nich już przygotowaną dokumentację, więc jesteśmy w stanie w bardzo krótkim czasie te projekty zrealizować.

Czytaj więcej

Tadeusz Truskolaski: Pieniądze unijne to środki na inwestycje, a nie na konsumpcję

Przed wyborami w 2018 roku zapowiadał pan duże inwestycje infrastrukturalne, m.in. przebudowę węzła Karwiny, przebudowę ulicy Chwarznieńskiej czy ulicy Kwiatkowskiego. Ale też tunel pod torami czy Drogę Czerwoną. Nie wszystko w tej kadencji udało się jednak zrealizować. Dlaczego?

Kończąca się kadencja była bez wątpienia najtrudniejszą w historii polskiego samorządu i to nie tylko z tego powodu, że w tym czasie musieliśmy mierzyć się z takimi wyzwaniami jak pandemia czy reagować na działania związane z wojną w Ukrainie. Bardzo boleśnie odczuliśmy w polskich samorządach ograbienie nas ze środków finansowych przez zmiany podatkowe wprowadzone wraz z Polskim Ładem.

Pomimo to mogę powiedzieć z pewną satysfakcją, że działania, które projektowaliśmy w zakresie środków własnych, w olbrzymiej części zostały zrealizowane. Mamy zakończony węzeł Karwiny. Obecnie jest realizowana i w ciągu najbliższych miesięcy zostanie zakończona rozbudowa ulicy Chwarznieńskiej. Zakończona już została rozbudowa ulicy Kwiatkowskiego.

Nie jest skończony tunel pod torami. Nasza deklaracja, że w momencie gdy Polskie Linie Kolejowe będą realizować przebudowę połączenia kolejowego między Gdynią a Słupskiem, będziemy współfinansować prace związane z tunelem, jest cały czas aktualna. Jest to projekt bardzo opóźniony, już dawno miał być zakończony. Ale chcę powiedzieć, że sam wiadukt za ulicą Pucką jest już w finalnej fazie realizacji. Czyli tak naprawdę te największe projekty inwestycyjne udało się jednak zrealizować. Podobnie jak wiele innych zadań.

Powoli podsumowujemy tę trudną kadencję. W drastycznie i bez należytego wyprzedzenia zmienionych warunkach nie sposób mówić o takich możliwościach, o jakich myśleliśmy w roku 2018, ale 90 proc. wszystkich projektów udało się nam jednak zrealizować.

A jak wygląda rewitalizacja osiedla Orlicz-Dreszera? Co już udało się zrobić, a co jeszcze przed miastem?

Rewitalizację prowadzimy na kilku obszarach. Nie tylko na tym osiedlu. Procesy są już bardzo zaawansowane. A jeśli chodzi o wzgórze Orlicz-Dreszera to angażowaliśmy się tam tylko w pewną część działań, bo jest to teren prywatny. Podczas realizacji projektu buforowaliśmy negatywne skutki dla mieszkańców wynikające z konieczności opuszczenia przez nich tego terenu.

Angażowały one środki miasta w proces przyjaznego przenoszenia się z dzielnicy, która była slumsem w nowoczesnej Gdyni, do lepszych warunków, i ten proces jest już niemal w 100 proc. zakończony. Jest już przyjęty plan zagospodarowania przestrzennego dla tego osiedla, a reszta w rękach właścicieli nieruchomości, którzy są mocno zaangażowani w działania na rzecz powstania w tym miejscu nowoczesnej dzielnicy.

Rewitalizacja w Gdyni to nie tylko obszar Orlicz-Dreszera, ale też zakończony projekt na osiedlu Meksyk – znakomita realizacja na obszarze ulic Zamenhofa i opata Hackiego czy w dzielnicy Oksywie i Witomino. Wszędzie tam realizowano prawdziwą rewitalizację, czyli nie tylko twarde projekty infrastrukturalne, ale szerokie przedsięwzięcia zawsze powiązane z działaniami o charakterze społecznym, angażującymi społeczność lokalną, kształtowane w modelu partycypacyjnym. Od początku założeniem tego programu była zmiana struktury społecznej, jej poprawa, wprowadzenie takiego elementu jak poprawa jakości życia w najtrudniejszych obszarach w mieście. To udało się nam zrealizować.

Czytaj więcej

Prezydent Katowic: Polska będzie tak silna, jak silne będą samorządy

Czy takie miasto jak Gdynia powinno budować bloki komunalne? Czy przy stale rosnących cenach mieszkań miasto powinno zaspokajać część potrzeb mieszkaniowych mieszkańców?

Gdynia ma własny zasób komunalny, który systematyczne rozszerzamy, bo budujemy nowe bloki. To jest zasób, który adresujemy do ludzi najbardziej potrzebujących. Oferujemy mieszkania osobom, które nie są w stanie samodzielnie rozwiązać swojego problemu mieszkaniowego, bo wiąże się to ze stanem zdrowia, z elementami niepełnosprawności. W tym zakresie to zadanie udaje się realizować. A jeszcze chodzi o ludzi, których nie stać na zakup nieruchomości na rynku komercyjnym.

Założenie rozwiązania problemu osób „za bogatych na socjal i za biednych na kredyt hipoteczny” (przy czym często dotyczyło to także osób, które, przynajmniej przed pandemią, stać było na raty, ale nie miały zdolności kredytowej z uwagi na zatrudnienie na tzw. śmieciówkach) były u podstaw katastrofalnie realizowanego programu „Mieszkanie+”, który miał doprowadzić do budowy mieszkań i wesprzeć w tym zakresie samorządy. Co z tego wyszło? Wszyscy wiemy. Uważam, że w tego rodzaju program musi się zaangażować państwo. Uczą też tego przykłady państw europejskich. Jeśli rząd stworzy taki program systemowy, to my za każdym razem z pełną otwartością będziemy się włączać do jego realizacji. Kiedyś takim systemem były TBS-y, ale nie do końca się sprawdziły, dlatego mówię, że ta sfera wymaga świadomej polityki państwa i otwartości ze strony samorządów.

Jednak odnoszę wrażenie, że zmiana na poziomie parlamentarnym i rządowym powoduje konieczność napisania swojego programu, z definicji innego niż poprzednicy. Różne środowiska polityczne, które wzięły w swoje ręce stery państwa, składały różne deklaracje. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Nie mam wątpliwości, że rozwiązanie problemów mieszkaniowych Polaków jest obecnie jednym z największych wyzwań w naszym kraju, a sposób radzenia sobie z nim wpłynie nie tylko na jakość życia obywateli, ale będzie miał szerokie, odroczone skutki społeczne i gospodarcze.

Co w tej nowej kadencji chce pan zrobić, jeśli ponownie zostanie pan prezydentem Gdyni?

Jeśli chodzi o projekty inwestycyjne, to na pewno jest to obwodnica Witomina czy konsekwentna realizacja polityki buspasów, które znakomicie się sprawdzają w systemie miejskim. Poza tym nadal chcemy rozwijać system komunikacji miejskiej, a także adaptować ją do zmieniających się potrzeb. W ostatniej kadencji udało się zrealizować wiele projektów będących swoistym znakiem czasów, choćby w samym centrum Gdyni – 100 metrów od ratusza – powstał wielki, siedmiohektarowy park. Nasz park Centralny stał się symbolem Gdyni. Jeszcze kilkanaście lat temu w tym miejscu planowano wybudowanie centrum handlowego, a dziś funkcjonuje olbrzymi park z wieloma zróżnicowanymi atrakcjami – dla rodzin, dzieci, psów, sportowców, całkowicie dostępny dla gości z różnymi rodzajami niepełnosprawności, a pod nim wielki parking podziemny, który tworzy zasób miejsc parkingowych dla mieszkańców.

Jeśli chcą oni dojechać do Śródmieścia, a potem korzystać z jego uroków, to mogą zostawić samochód na granicy tej dzielnicy i dalej poruszać się pieszo albo trolejbusem. Zazielenianie miasta i tworzenie polityki klimatycznej jest dla nas ważne. Przyjęliśmy założenie, że do roku 2030 zredukujemy ślad węglowy niemal o połowę. Już to wdrażamy. Tak jak kiedyś zrobiliśmy standard z dostępności i nie pozwalaliśmy budować inaczej, tak dziś stawiamy na zielone budynki, pamiętając, jak wielki one mają udział w emisji. Ale ślad węglowy tropimy i eliminujemy, gdzie tylko się da – w rzeczach wielkich i małych, w doborze taboru miejskiego, w pilnowaniu zużycia energii w biurach i w wyborze papieru do drukarki.

W środę uruchomiliśmy nowy system roweru miejskiego Mevo, który działa nie tylko w Gdyni, ale i w 13 okolicznych gminach. To wszystko są wektory nowoczesnego miasta z wysoką jakością życia.

Nieustająco dbamy o poziom edukacji. Mamy tu informację zwrotną w postaci wybitnych wyników egzaminacyjnych młodych gdynian, ale także informacje od pracodawców, którzy po latach konsekwentnej polityki dostrzegają, że znajdują u nas świetnych pracowników, od małego dobrze edukowanych. To takie rynkowe poprawności procesu, równie cenne jak wskaźniki z komisji egzaminacyjnych, a dla samych zainteresowanych pewnie nawet ważniejsze. Jeśli jednak po jakimkolwiek sukcesie spoczniemy na laurach, to świat nam ucieknie do przodu, zanim się obejrzymy. Dlatego zamiast karmić się dumą, wyznaczamy sobie nowe, coraz ambitniejsze zadania.

Czytaj więcej

Prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz: Z pokorą podchodzę do wyborów

Rower Mevo to przykład jednego z działań w ramach metropolii Gdańsk-Gdynia-Sopot. Ustawa metropolitalna dla tego obszaru już od czterech lat leży w Sejmie. Jest szansa na jej odblokowanie? Dlaczego pomorskim gminom jest potrzebna?

Ustawa metropolitalna jest wręcz niezbędna dla zrównoważonego rozwoju regionu. To zarazem rozwiązania legislacyjne umożliwiające sensowną integrację choćby w zakresie zbiorkomu, którego w takim organizmie jak Trójmiasto, a nawet szerszy rdzeń metropolii, po prostu nie można plasować odrębnie, ale i poważne środki na realizację zadań. To ponad 200 milionów rocznie, których mieszkańcy regionu są pozbawieni ze względu na brak ustawy metropolitalnej. Nie ustajemy w wysiłkach, by przekonać rząd do jej wprowadzenia. Właśnie wróciliśmy z Warszawy, gdzie spotkaliśmy się z kierownictwem resortu MSWiA, i mam nadzieję, udało nam się zyskać sprzymierzeńców.

Tak zwana ustawa Horały wprowadziła dwukadencyjność prezydentów, choć nieliczoną wstecz. Pana zdaniem to powinno zostać teraz zmienione czy nie?

Ja zdecydowałem, że to moja ostatnia kadencja, więc mógłbym powiedzieć, że temat mnie nie dotyczy. Ale przecież będzie mnie dotyczył jako wyborcy! Nie zgadzam się z rozwiązaniem, które zakłada, że wyborcy są zbyt niekompetentni, by ocenić, na kogo chcą głosować, więc krąg kandydatów należy im z góry ustawowo zawęzić. Uważam również, że zasada dwukadencyjności niesie ze sobą negatywne skutki dla sposobu wykonywania uzyskanego mandatu. To nie jest moje wyobrażenie, tylko rzetelna obserwacja efektów takiego ustroju w innych państwach.

Dlaczego już pan zdecydował, że w 2029 roku nie wystartuje, nawet gdyby pojawiła się taka możliwość?

Przepracowałem dla miasta kilkadziesiąt lat. Uważam, że samorządy są na zakręcie, po tej – jak wspomniałem – najtrudniejszej w historii kadencji. Sytuacja międzynarodowa, a także wewnętrzna, jest skomplikowana. Uważam, że moje doświadczenie się tu przyda, że będzie wręcz cenniejsze niż tzw. świeża krew. Ale wierzę, że wszystko się znormalizuje, a wówczas z chęcią zrobię miejsce młodszym liderom, a sam odpocznę. Trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny.

Okiem samorządowca
Piotr Grzymowicz: Powrót tramwajów do Olsztyna to bardzo znaczący sukces
Okiem samorządowca
Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy: Ten rząd traktuje samorządy po partnersku
Okiem samorządowca
Tadeusz Truskolaski: Pieniądze unijne to środki na inwestycje, a nie na konsumpcję
Okiem samorządowca
Prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz: Z pokorą podchodzę do wyborów
Okiem samorządowca
Hanna Zdanowska: Nie chcemy sięgać głębiej do kieszeni mieszkańców