Tak ogromna frekwencja była w jakimś stopniu również wynikiem zaangażowania NGO-sów, ruchów miejskich i samorządowców, również tych niebędących członkami partii politycznych, zwykle stroniących od „wielkiej polityki”.
Ich zaangażowanie – w znacznej mierze po stronie sił opozycyjnych – jest dowodem na to, jak wiele szkód wyrządził PiS w czasie swoich rządów polskiemu samorządowi.
Lista grzechów jest długa i powszechnie znana. Dość wspomnieć recentralizację państwa, czyli odebranie samorządom województw ośrodków doradztwa rolniczego, zarządzania wodami, próbę wprowadzenia centralnego zarządzania szpitalami, wchodzenie do szkół itd. czy też nielegalne przejmowanie ważnych dla samorządów instytucji, jak wojewódzkie fundusze ochrony środowiska. Ale największe szkody wyrządził samorządom, w szczególności miastom, tzw. Polski Ład. Doprowadził on bowiem do skrajnego finansowego uzależnienia samorządu od rządu i jego decyzji, których główną wytyczną była przynależność partyjna, a co za tym idzie – konieczności obniżenia jakości usług publicznych w większości miast.
Walka o przetrwanie samorządu
Stąd aktywność wyborcza wójtów, burmistrzów, prezydentów, również tych bezpartyjnych, była bez precedensu. Tym razem bowiem walka o przyszłość Polski była również walką o przyszłość i przetrwanie polskiego samorządu. Jak wspomniałem – w zdecydowanej większości samorządowcy wspierali opozycję. Członkowie Ruchu „Tak dla Polski” nie tylko promowali kandydatów opozycji, ale i sami niejednokrotnie startowali w wyborach, jak jego szef Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, a obecnie poseł.
Warto też wspomnieć niechlubny przypadek „Bezpartyjnych Samorządowców”, na co dzień koalicjantów PiS na Dolnym Śląsku. Oczywistym było od początku, że inicjatywa ta miała z założenia jeden cel – odebrać kilka punktów procentowych opozycji. Kuriozalną była propozycja tego bytu – dla przykładu na ich liście kandydatów w Koszalinie nie było nikogo z Koszalina. Lista w całości składała się z nieznanych koszalinianom osób z Dolnego Śląska. Dlatego cieszy, że pomimo wprowadzającej w błąd nazwy, tzw. Bezpartyjni Samorządowcy, nie odnieśli sukcesu.