Panie prezydencie, do Sejmu trafił już projekt ustawy, który przewiduje przyznanie samorządom 14 mld zł tytułem częściowej rekompensaty ubytku dochodów z podatku PIT w związku z jego obniżeniem z 17 do 12 proc. Jak wysokiego wsparcia spodziewa się teraz miasto? Na co to może wystarczyć? Czy to będzie rządowy toto-lotek?
W toto-lotku są przynajmniej przejrzyste reguły – każda kula może być wylosowana. W rządowych podziałach pieniędzy dla samorządów nie obowiązują żadne reguły. W programach dotyczących realizacji inwestycji nie ma kryteriów, protokołów i regulaminów.
Ta metoda pozwala w dowolny sposób obdzielać pieniędzmi samorządy, a tak naprawdę mieszkańców. Dochodzi w ten sposób do olbrzymich, niczym nieuzasadnionych, dysproporcji. W przeliczeniu na mieszkańca różnice przekraczają nawet 1000 proc. W przypadku rekompensat z tytułu ubytków w podatku PIT rząd za każdym razem stosuje inną metodę poddziału. Przy czym metody te mają jedną wspólną cechę – są tym bardziej niekorzystne dla samorządu, im jest on większy.
Efekty tych zabiegów szczegółowo zbadał i opisał m.in. Związek Miast Polskich oraz Fundacja im. Stefana Batorego. Jakiego wsparcia się spodziewam? W Bydgoszczy mieszka około 1 proc. Polaków. Uwzględniając prostą proporcję – z kwoty 14 mld zł powinno do budżetu miasta trafić ok. 140 mln zł. Pewnie otrzymamy ok. 100 mln zł. Resztę – 40 mln zł – podzielą między swoich ministrowie: Zbigniew Ziobro z Funduszu Sprawiedliwości, Piotr Gliński na tzw. programy patriotyczno-narodowe i dla ojca Tadeusza Rydzyka czy Przemysław Czarnek na wille i inne nieruchomości.
Podsumowując, oczywiście każdy samorząd z zadowoleniem przyjmie każdą złotówkę, którą może przeznaczyć na wydatki dla mieszkańców. Ale nie mówmy, że to jest jakakolwiek rekompensata ubytków z PIT, tylko raczej instrumenty finansowe, które w sposób oczywisty wprowadzają wartościowanie mieszkańców samorządów na lepszych i gorszych. Według rządu najwyraźniej mieszkanki i mieszkańcy Bydgoszczy należą do tych gorszych.