Rafał Bruski: Najważniejsze to odsunąć obecny rząd od władzy

Jego celem jest likwidacja samorządności. Potwierdzają to kolejne decyzje odbierające samorządom kompetencje i pieniądze. To partia, podobnie jak w PRL-u, ma decydować o wszystkim – mówi Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy.

Publikacja: 18.06.2023 13:29

Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy

Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy

Foto: mat. pras.

Panie prezydencie, do Sejmu trafił już projekt ustawy, który przewiduje przyznanie samorządom 14 mld zł tytułem częściowej rekompensaty ubytku dochodów z podatku PIT w związku z jego obniżeniem z 17 do 12 proc. Jak wysokiego wsparcia spodziewa się teraz miasto? Na co to może wystarczyć? Czy to będzie rządowy toto-lotek?

W toto-lotku są przynajmniej przejrzyste reguły – każda kula może być wylosowana. W rządowych podziałach pieniędzy dla samorządów nie obowiązują żadne reguły. W programach dotyczących realizacji inwestycji nie ma kryteriów, protokołów i regulaminów.

Ta metoda pozwala w dowolny sposób obdzielać pieniędzmi samorządy, a tak naprawdę mieszkańców. Dochodzi w ten sposób do olbrzymich, niczym nieuzasadnionych, dysproporcji. W przeliczeniu na mieszkańca różnice przekraczają nawet 1000 proc. W przypadku rekompensat z tytułu ubytków w podatku PIT rząd za każdym razem stosuje inną metodę poddziału. Przy czym metody te mają jedną wspólną cechę – są tym bardziej niekorzystne dla samorządu, im jest on większy.

Efekty tych zabiegów szczegółowo zbadał i opisał m.in. Związek Miast Polskich oraz Fundacja im. Stefana Batorego. Jakiego wsparcia się spodziewam? W Bydgoszczy mieszka około 1 proc. Polaków. Uwzględniając prostą proporcję – z kwoty 14 mld zł powinno do budżetu miasta trafić ok. 140 mln zł. Pewnie otrzymamy ok. 100 mln zł. Resztę – 40 mln zł – podzielą między swoich ministrowie: Zbigniew Ziobro z Funduszu Sprawiedliwości, Piotr Gliński na tzw. programy patriotyczno-narodowe i dla ojca Tadeusza Rydzyka czy Przemysław Czarnek na wille i inne nieruchomości.

Podsumowując, oczywiście każdy samorząd z zadowoleniem przyjmie każdą złotówkę, którą może przeznaczyć na wydatki dla mieszkańców. Ale nie mówmy, że to jest jakakolwiek rekompensata ubytków z PIT, tylko raczej instrumenty finansowe, które w sposób oczywisty wprowadzają wartościowanie mieszkańców samorządów na lepszych i gorszych. Według rządu najwyraźniej mieszkanki i mieszkańcy Bydgoszczy należą do tych gorszych.

W ub. roku władze Bydgoszczy przekazywały, że biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców, z puli środków na II edycję rządowego Polskiego Ładu do miasta powinno trafić około 300 milionów złotych. Zasady programu ograniczyły tę pulę do 100 mln zł. Ostatecznie trafiło tylko 65 mln zł na zajezdnię tramwajową. Zabrakło pieniędzy m.in. na oczekiwane kąpieliska, kolejny etap rewitalizacji Starego Kanału Bydgoskiego.

Problem polega na tym, że mamy mniej pieniędzy na wydatki bieżące, tzn. utrzymanie szkół, przedszkoli, komunikacji publicznej. Co jakiś czas bez większego planu wrzucane pieniądze na inwestycje nie zmieniają obrazu, że samorządom brakuje na podstawowe potrzeby.

Rząd PiS, ograniczając udział dochodów samorządów z podatku PIT, zabrał miastu, czyli bydgoszczankom i bydgoszczanom, pieniądze. Ale nikt nie zabierze nam marzeń i planów oraz determinacji, by je realizować.

Dlatego razem z zespołem współpracowników wykorzystujemy każdą okazję, żeby pozyskiwać środki zewnętrzne. Zdobyliśmy, z funduszy centralnych na zabytki, pieniądze na renowację wrót śluz Starego Kanału Bydgoskiego. Swoją cegiełkę dorzucają bydgoszczanie, wybierając w budżecie obywatelskim wiele zadań lokalizowanych nad brzegami Brdy i kanału. Budowę pierwszego otwartego kąpieliska i rewitalizację przyległej zieleni chcemy sfinansować w oparciu o pozyskane fundusze europejskie.

Startujemy w kolejnych konkursach o środki europejskie, którymi zarządzają ministerstwa oraz samorząd województwa. Wywalczyliśmy pulę ponad 100 mln zł dla naszej Metropolii Bydgoszcz. Nie odpuszczamy też konkursów, w których do zdobycia są niewielkie kwoty, na przykład na przebudowę kilku przejść dla pieszych. Powtarzam często, że Bydgoszcz w swojej prawie 700-letniej historii miała lepsze i gorsze chwile.

Czytaj więcej

Jacek Majchrowski: Samorząd staje się ramieniem rządu

Z powodu reform podatkowych, w tym obniżenia podatku PIT dla osób fizycznych, zwolnienia młodych z jego płacenia, samorządy tracą olbrzymie kwoty z dochodów własnych. Kroplówki z budżetu państwa niewiele pomagają. Jakie – pana zdaniem – są potrzebne rozwiązania systemowe, by poprawić kondycję finansową polskich samorządów?

Najważniejsze rozwiązanie systemowe to odsunąć obecny rząd od władzy. Jego celem jest bowiem likwidacja samorządności. Potwierdzają to kolejne decyzje odbierające samorządom kompetencje i pieniądze. To partia, podobnie jak w PRL-u, ma decydować o wszystkim. Gdzie powstanie most, gdzie droga, a gdzie stadion czy przedszkole.

Od dawna postuluję pozostawienie całego podatku PIT w samorządach. Podatek dochodowy powinien zostawać tam, gdzie ktoś mieszka lub pracuje. Budżet państwa ma dziesiątki innych wpływów, w tym VAT i akcyzę, które w 100 proc. wpływają do budżetu państwa. Istotne zadanie przy naprawie finansów samorządów to uczciwe zdiagnozowanie sytuacji przez stronę rządową (bo samorządy dokładnie już to wyliczyły) i przyznanie, że część reform korzystnych dla podatników zostało sfinansowanych z pieniędzy samorządów – czyli ich mieszkańców. Dopiero wtedy jesteśmy w stanie rozmawiać na temat, jakie działania naprawcze należy wdrożyć. Strona samorządowa od dłuższego czasu to wskazuje.

Drugie to przestrzeganie klasycznej zasady zbilansowania zadań z finansowaniem. Nowych, ale i tych (jak oświata), które w zakresie działania samorządów są od dawna.

Należy wrócić do zasady samorządności i odrzucić działania centralizujące decyzje lokalne – dotyczące mieszkańców – razem ze środkami na ich finansowanie. Zamienić rozdawnictwo pieniędzy na promowanie racjonalnego gospodarowania lokalnego, które jest w stanie znaleźć źródła finansowania i wykorzystać choćby fundusze unijne. Które miejmy nadzieję jednak będą.

Oczywiście należy wspierać rozwój ośrodków słabszych – wynikających z warunków często niezależnych od mieszkańców i władz tych samorządów – ale w sposób transparentny, według konkretnych kryteriów i w celu wzbudzenia rozwoju tych ośrodków.

Spojrzenie na geografię samorządów powinno ulec zmianie ze względu na ogromne wyzwanie demograficzne, które jest zadaniem równie trudnym jak reforma finansów – są to zresztą zadania zazębiające się.

Bez takiej reformy, do czego doprowadzi rosnące zadłużenie samorządów, tak jak choćby w Bydgoszczy, gdzie rok do roku wzrosło o 30 proc.?

W 2019 roku Bydgoszcz miała 292 mln zł nadwyżki operacyjnej – czyli pieniędzy mieszkańców. Te pieniądze przeznaczane były na spłatę kredytów zaciągniętych w latach poprzednich na szybszy rozwój inwestycji (to było około 60 mln zł rocznie), a pozostałą kwotę na rozwój. Ten rozwój w Bydgoszczy rozumieliśmy jako wkład własny do inwestycji unijnych, które znacznie przyspieszały dynamikę Bydgoszczy.

Ale te 292 mln zł były też kwotą, która pozwalała pomyśleć, że koszty utrzymania przyszłych inwestycji w kolejnych latach zostaną pokryte. Kwota ta zawierała też tzw. rezerwę na ryzyko inflacji, nagłego wzrostu kosztów czy też niekorzystne, a niezależne od nas zjawiska. Dziś w planie mamy na 2023 r. ujemną wartość (minus 6 mln zł), czyli 298 mln zł mniej. Z tego powodu brakuje nam środków na inflacyjny wzrost kosztów. Brakuje na inwestycje.

Brakuje również w długim okresie (jeżeli ta sytuacja się utrzyma) na spłaty kredytów. Jest to czas, kiedy samorządy czekają na środki ze strony rządu nie dlatego, że nie mają na rozwój, podwyższenie standardu życia, ale coraz częściej brakuje na codzienne wydatki. Coraz bliżej nam do systemu centralnego sterowania, gdzie od woli decydenta w Warszawie zależy liczba kilometrów nowych ścieżek rowerowych czy wyremontowanych chodników.

Niemal rok temu rozpoczął się głośny strajk w MZK Bydgoszcz, bo pracownicy chcieli podwyżek. Przez ten czas sytuacja tej firmy się poprawiła? Nie brakuje kierowców? Nie tnie się już rozkładów jazdy?

Zawieszenie kursowania autobusów i tramwajów nastąpiło w trakcie prowadzonych przez zarząd spółki negocjacji płacowych ze związkami zawodowymi. Nie zostały zatem wypełnione warunki sporu zbiorowego, aby mogło dojść do legalnego strajku. Jako miasto zwiększamy każdego roku wydatki na komunikację, ale to rezultat wyższych cen prądu i paliwa. Niestety, wszystkie problemy wynikają z drożyzny. Wierzę, że nowy zarząd spółki poradzi sobie z nimi, tak jak radzą sobie inni przewoźnicy, którzy startują w publicznych przetargach.

Czytaj więcej

Marcin Krupa: Skupiam się na swoim mieście

Czy presja związana z podwyżkami wynagrodzeń w urzędzie miasta i instytucjach podległych jest duża? Jak miasto sobie z nią radzi?

Średnio. Jest dla mnie zupełnie zrozumiałe, że pracownicy chcą więcej zarabiać, a przez decyzje rządu ograniczające dochody samorządu nie stać nas na podwyżki równe chociażby inflacji. Mimo to dwa lata pod rząd były podwyżki wynagrodzeń w urzędzie, jednak nie tak wysokie jak inflacja.

Kilka dni temu bydgoski poseł Koalicji Obywatelskiej Paweł Olszewski podczas debaty z samorządowcami w młynach Rothera mówił o potrzebie nowelizacji ustawy o funduszu rozwoju przewozów autobusowych. Pana zdaniem miasta na prawach powiatu też powinny liczyć na wsparcie z tego funduszu? Zmieniłoby to sytuację komunikacyjną w metropolii?

Czekamy na te zmiany. Przy braku realnego wsparcia z budżetu państwa mimo wszystko udało się nam, w porozumieniu z sąsiednimi z gminami, stworzyć siatkę kilkunastu linii podmiejskich. Przewozy takie zawsze wiążą się z dodatkowymi wydatkami. Wpływy z biletów pokrywają tylko niewielką część kosztów. Tymczasem doskonale zdajemy sobie sprawę, że to istotny element funkcjonowania i życia dla wielu mieszkańców. Dlatego wspólnie z naszymi partnerami, nie tylko z Metropolii Bydgoszcz, będziemy rozwijać tę formę komunikacji. Przy dodatkowych środkach byłoby to znacznie łatwiejsze.

Dużo ścieżek czy dróg rowerowych powstanie w tym roku w Bydgoszczy? Wiadomo, ile będą kosztować?

W tym roku długość rowerowych tras w Bydgoszczy znacznie wzrośnie. Pomogą nie tylko nowe inwestycje, ale także zmiany w organizacji ruchu wprowadzane na terenie Śródmieścia. Już teraz mamy 124 kilometry rowerowych dróg. Wiele nowych rowerowych inwestycji jest już na finiszu. Rower stał się dla wielu bydgoszczan wygodnym, przyjaznym dla środowiska środkiem transportu, który umożliwia pokonywanie coraz dłuższych dystansów.

Jako miasto musimy odpowiadać na te zmiany. Dlatego pracujemy nad tym, by poprawić spójność rowerowych dróg i zbudować je tam, gdzie korzystać będzie z nich najwięcej bydgoszczanek i bydgoszczan. W miejscach, gdzie nie ma możliwości technicznych budowy nowych ścieżek, wyznaczamy rowerowe pasy oraz dopuszczamy kontraruch rowerowy na ulicach jednokierunkowych. To rozwiązania uzgodnione ze środowiskiem rowerowym, które już sprawdzają się w Bydgoszczy. Obecnie długość wszystkich oznakowanych dróg rowerowych wynosi 124 kilometry.

Na koniec 2023 roku ta liczba wzrośnie o około 13 kilometrów. To będzie rekordowy wynik w ciągu ostatnich lat. W tym roku w ramach Bydgoskiego Budżetu Obywatelskiego zaplanowano również remont ścieżki rowerowej wzdłuż ul. Pelplińskiej o długości 1,5 km.

Warto podkreślić, że wraz ze zmianami w strefie płatnego parkowania na ponad 20 kolejnych ulicach dopuszczony zostanie kontraruch rowerowy. Oznacza to w praktyce, że rowerzyści będą mogli bezpiecznie poruszać się na kolejnych prawie ośmiu kilometrach bydgoskich ulic, które zostaną odpowiednio oznakowane.

Orientuje się pan, czy dużo mieszkańców Bydgoszczy dołączyło w tym roku do kampanii „Rowerowa stolica Polski”?

W rywalizacji o Puchar Rowerowej Stolicy Polski startujemy jako drużyna Stowarzyszenia Metropolii Bydgoszcz, w której skład wchodzi 20 samorządów. W ciągu dwóch tygodni zabawy przystąpiło do niej łącznie ponad pięć tysięcy rowerzystów, z czego pięć tysięcy jest z Bydgoszczy.

Pan też kręci kilometry?

Każdego roku kręcę kilometry i tak też będzie w tym roku, jak tylko doleczę drobną kontuzję.

Pana zdaniem miasto Bydgoszcz ma w tym roku szansę na tytuł rowerowej stolicy Polski, czy trafi on do mniejszych miast, jak Biała Podlaska czy Puławy?

Od początku prym w tegorocznej edycji, zresztą tak jak w roku 2022, wiodą rowerzyści z Białej Podlaskiej i Puław. Może jako miasto nie zdobędziemy tytułu i nie znajdziemy się nawet na podium, ale i tak czujemy się wygrani – każdego roku do naszej akcji dołączają kolejne miasta, a od tego roku również gminy. Organizujemy rywalizację o tytuł najbardziej rowerowego miasta w Polsce, żeby promować rower jako środek transportu, popularyzować turystykę rowerową i przede wszystkim zachęcać do wspólnego kręcenia kilometrów, integrować rowerzystów. Wyniki mówią same za siebie i to nas najbardziej cieszy.

W jesiennych wyborach do parlamentu będą startować znani samorządowcy z Ruchu Samorządowego Tak! Dla Polski. Pan też?

Nie planuję. Mam swoje zadania do wykonania w mieście, ale na pewno będę wspierał Koalicję Obywatelską, bo musimy odwrócić wszystko to, co PiS niszczy w polskich samorządach.

A może myśli pan o kolejnej kadencji przy Jezuickiej 1?

Teraz najważniejszy cel to wybory parlamentarne. Od nich zależy przyszłość samorządności. Zaraz po nich przyjdzie czas na podjęcie decyzji. Z szacunku dla bydgoszczanek i bydgoszczan – oni pierwsi powinni się o tym dowiedzieć.

Okiem samorządowca
Prezydent Częstochowy: Lokalne społeczności nie zawiniły, a muszą teraz sprzątać
Okiem samorządowca
Nowy wójt gminy Korycin: Poprzednia kadencja była bardzo dziwna
Okiem samorządowca
Prezydent Rzeszowa: Zamrożenie wojny na Ukrainie byłoby najgorszym rozwiązaniem
Polityka
Polska po powodzi. Burmistrz Bystrzycy Kłodzkiej: Nie dostaliśmy pieniędzy na remonty
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Okiem samorządowca
Prezydent Sosnowca: Należy znieść dwukadencyjność samorządów
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością