Wójt gminy Dołhobyczów: Nie wiem, kiedy wróci do nas normalność

Słyszałem dwa wybuchy. Na początku myślałem, że to może jakaś petarda wybuchła albo ktoś coś do ogniska wrzucił – mówi nam Grzegorz Drewnik, wójt gminy Dołhobyczów, na terenie której leży Przewodów.

Publikacja: 16.11.2022 17:28

Wójt gminy Dołhobyczów: Nie wiem, kiedy wróci do nas normalność

Foto: PAP/Abaca

Spał pan dzisiejszej nocy? 

Dwie godziny.

Znał pan ofiary wczorajszego wybuchu? Kim byli ci mężczyźni?

Znałem. Bardzo fajne osoby. Dwóch sympatycznych panów.

Gmina pomaga, czy pomoże rodzinom ofiar?

Tak. Nawet przed chwilą u nich byliśmy razem z panią starostą, która się do tego włączyła. Pojechaliśmy porozmawiać i zadeklarowaliśmy pełne nasze wsparcie. Pomoc  będzie też i ze strony pana wojewody lubelskiego i nie tylko. Na pewno to wsparcie będzie dosyć duże, jednak ten moment przy takich rozmowach jest trochę za szybki, jeżeli chodzi o rozmowy o konkretach. Teraz te rodziny najbardziej oczekują informacji, kiedy będą mogły odebrać ciała, kiedy będą mogły zorganizować pogrzeby swoich bliskich.

W gminie ogłoszono żałobę, chyba po raz pierwszy w historii. To pomoże mieszkańcom trochę otrząsnąć się z traumy?

Nie wiem, czy pomoże. Uznałem, że tego typu symbol jest po prostu konieczny, bo zdarzyło się coś co jest ewenementem, myślę, że na skalę kraju, a może i całego NATO. Tak więc musieliśmy to zrobić po prostu.

Czytaj więcej

Burmistrz Hrubieszowa: Poczucie zagrożenia wśród mieszkańców było

Szkoła w Przewodowie, która znajduje się dość blisko od miejsca eksplozji - działa normalnie. Nie myślał pan o tym, by ją choć na kilka dni zamknąć, by uczniowie na spokojnie mogli dojść do siebie pod opieką rodziców?

Szkoła jest prowadzona przez stowarzyszenie, a nie gminę, więc nie mamy nad nią bezpośredniego nadzoru. Aczkolwiek dziś było spotkanie z panią kurator, jej zastępcą i psychologami. Była pewna burza mózgów w zakresie tego, jak to powinno funkcjonować. I wspólnie uznaliśmy, żeby szkoła działała w miarę normlanie, choć dziś wiadomo – uczniów nie było w szkole, ale sama szkoła była otwarta.

Nauczyciele czekali tak na wszelki wypadek, gdyby jednak ktoś się pojawił. Takie zajęcia opiekuńcze były proponowane. Byli psychologowie. Ale lekcje były dzisiaj praktycznie odwołane. Liczymy na to z panią dyrektor, że sytuacja się unormuje dość szybko. Na miejscu trwają prace porządkowe. Nie wiem kiedy się zakończą. Nie wiem kiedy wróci do nas normalność, ale liczymy, że jak najszybciej. A kwestia związana z jakąś nauką zdalną w opinii specjalistów, i osób, które się na tym znają jest raczej złym rozwiązaniem.

Uczniowie mogą liczyć na pomoc psychologów. A mieszkańcy? Zwłaszcza sąsiedzi ofiar i osoby, które widziały tę eksplozję?  

Ta pomoc psychologiczna jest pomocą otwartą. To, że psychologowie korzystają akurat z pomieszczeń szkolnych nie oznacza, że nie mogą z niej korzystać wszyscy mieszkańcy. Taka była intencja zatrudnienia psychologów, że mogą do nich przyjść wszyscy, którzy tego potrzebują.

Kiedy pan dowiedział się, że w Przewodowie spadł pocisk i zginęły dwie osoby? Jakie kroki podjęto wówczas w samej gminie?

Ja mieszkam dosyć niedaleko miejsca, gdzie doszło do tego wybuchu. Słyszałem dwa wybuchy. Na początku myślałem, że to może jakaś petarda wybuchła, albo ktoś coś do ogniska wrzucił, bo czasem i w takiej sytuacji potrafi z tego być potężny huk.

Jednak po kilku telefonach od znajomych, którzy stwierdzili, że widzieli jakieś smugi na niebie, słyszeli przed wybuchami jakiś gwizd czy świst uznałem, że trzeba pojechać na miejsce. I pojechałem. Jak zobaczyłem, to co się tam wydarzyło, ten rozbryzg cały tego gruzu i ten lej, to wtedy już wiedziałem, że musiał to być jakiś pocisk. Jakiś potężny wybuch spowodowany bombą czy czymś takim. Ale wiadomo na początku nie było to stwierdzone na 100 proc., więc trudno było rozpowiadać na zewnątrz takie rzeczy.

Pana zdaniem czy powinien działać - zwłaszcza przy granicy wschodniej, tam gdzie tuż obok trwają działania wojenne - system ostrzegania mieszkańców, że może coś się stać, że powinni mieć takie rzeczy z tyłu głowy?

Myślę, że każde działanie tego typu jest dobre, tylko, żeby nie powodowało jakiejś niepotrzebnej paniki. Oczywiście wczoraj jakaś panika była. Napięcie spadło, gdy się okazało, że to są pociski ukraińskie, a nie rosyjskie, bo wiadomo z czym by to się wiązało, gdyby to był ostrzał rosyjski, bo to by wyglądało na rozpoczęcie konfliktu zbrojnego, a tu jest mowa o jakimś przypadku.

Ludzie podchodzą do tego w miarę z chłodną głową. Takie odnoszę wrażenie. Zresztą łącznie ze mną. Chyba jesteśmy dosyć spokojni.

Spał pan dzisiejszej nocy? 

Dwie godziny.

Pozostało 99% artykułu
Okiem samorządowca
Piotr Grzymowicz: Powrót tramwajów do Olsztyna to bardzo znaczący sukces
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Okiem samorządowca
Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy: Ten rząd traktuje samorządy po partnersku
Okiem samorządowca
Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni: To była najtrudniejsza kadencja
Okiem samorządowca
Tadeusz Truskolaski: Pieniądze unijne to środki na inwestycje, a nie na konsumpcję
Okiem samorządowca
Prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz: Z pokorą podchodzę do wyborów