Pani burmistrz, jak minęła noc w Hrubieszowie?
W napięciu. Takie poczucie zagrożenia wśród mieszkańców było, dlatego apelowałam o powstrzymanie się przed podsycanie emocji w tej sprawie.
Kiedy pani dowiedziała się, że w pobliskim Przewodowie spadł pocisk produkcji rosyjskiej i zginęły dwie osoby?
Ja nie mam takich informacji, że to był pocisk produkcji rosyjskiej. I też nie jestem w żaden sposób upoważniona do tego, by to potwierdzać, bądź zaprzeczać temu.
Nie chcę, by pani to robiła. Informację o rosyjskim pocisku podał polski MSZ.
Ja nie będę się wypowiadała w tej materii.
Marta Majewska, burmistrz Hrubieszowa
Ale ja chcę zapytać, kiedy pani dowiedziała się o tym wydarzeniu?
Powiem tylko tyle, że we wtorek na godz. 19:30 starostwo zwołało sztab kryzysowy, w którym uczestniczyłam. Ale nie uzyskałam konkretnych, merytorycznych informacji w tym zakresie.
A o tym wydarzeniu nasze miejskie zarządzanie kryzysowe poinformowało mnie o godz. 18, że było takie zdarzenie, ale nie dostałam potwierdzonych informacji co się wydarzyło. Oprócz tego, że zginęły dwie osoby innych informacji nie uzyskałam.
Mieszkańcy Hrubieszowa dopytują co się stało? Co im pani mówi?
Tak jak napisałam w nocy, proszę, aby zachować spokój i nie przekazywać niepotwierdzonych informacji, bo to budzi jeszcze większe niepokoje wśród mieszkańców tego terenu przygranicznego, dlatego apelowałam o ten spokój.
Wszyscy czekamy, ja też czekam na jakiekolwiek oficjalne informacje, które będzie można przekazywać mieszkańcom, dziennikarzom czy innym instytucjom, które o to będą pytały. Dziś nie mam informacji, które mogłabym przekazać. Mówię to też mieszkańcom, że też czekam na informację.
Czytaj więcej
Chciałabym, żeby drugi ośrodek w Hrubieszowie nie był potrzebny. Byłby to sygnał, że to co się dzieje za granicą naszego kraju dobiega końca. Ale tego końca nikt nie jest w stanie przewidzieć – mówi Marta Majewska, burmistrz Hrubieszowa.
Dlaczego zachowanie spokoju i nie podsycanie emocji w sprawie wczorajszych wydarzeń jest ważne w tej sytuacji?
Jest to ważne. Z racji bliskości granicy przeżyliśmy sytuacje związane z pandemią, ale to dotyczyło całego kraju. A w kwestii sytuacji na Ukrainie również z uwagi na bliskość granicy ukraińskiej. Nawał osób pochodzenia ukraińskiego po 24 lutego, od czasu wybuchu wojny był tak duży, że to powodowało wykupywanie towarów ze sklepów czy gigantyczne kolejki na stacjach blokujące niekiedy ruch w mieście czy na drogach wylotowych.
Więc po to ten apel o spokój, żeby uniknąć takich sytuacji, bo na chwilę obecną nie ma powodów do tego, aby takie sytuacje miały miejsce. Ludzie się nawzajem nakręcają, a to nie jest nam potrzebne. Pozwólmy służbom na miejscu działać sprawnie, aby nie zostały zarzucane pewnymi sytuacjami, dodatkowymi, które by spowodowały, że będą musiały być skierowane do innych zadań.
A dziś zaobserwowała pani lub pani urzędnicy, że jest większe natężenie w sklepach bądź stacjach paliw, czy jest spokojnie?
Nie, nie. Nie ma tłumów w sklepach czy na stacjach. Objechałam miasto w ramach czynności porannych i nic takiego nie widać. Nie ma kolejek, ani sytuacji takich, które mogłyby na to wskazywać. Więc jest spokojnie.
W ostatnich godzinach miała pani kontakt z wójtem sąsiedniej gminy Dołhobyczów, na terenie której leży Przewodów?
Nie, nie miałam. Myślę, że w tym momencie wójt jest tak mocno zaangażowany i był pewnie przez całą noc, że nie ma czasu na nic. Na sztabie kryzysowym w starostwie był jego przedstawiciel. Nie przekazał żadnych informacji poza tym, że wójt jest na miejscu zdarzenia. Ja osobiście tego kontaktu nie miałam.
Eksperci w nocy mówili, że mieszkańcy przygranicznych miejscowości muszą mieć zakodowane w głowach, że w każdej chwili do podobnego zdarzenia może dojść. Ludzie powinni być ostrzegani, że jakaś rakieta, pocisk może spaść w pobliżu?
Myślę, że takie decyzje powinny zapadać na najwyższym szczeblu. Jeżeli takie decyzje by zapadały, to na pewno po linii poszczególnych szczebli zarządzania kryzysowego byśmy je przekazywali. Na dzień dzisiejszy takich sytuacji nie było.