Plac Starego Rynku jest nieduży – wielkości boiska. Przez ruch samochodowy, nawet po rewitalizacji tego miejsca, nie będzie widać urody tej części miasta.
Co ważne, my nie walczymy z kierowcami, naszym wrogiem nie są auta i nie zabieramy miejsc parkingowych, tylko przenosimy je (w zależności od punktu, w którym zaczynamy mierzyć) od 20 do 85 m.
Dzięki temu plac Starego Rynku zyska piękną płytę ze szlachetnych materiałów bez barier architektonicznych, z fontanną, meblami miejskimi – ruchomymi, które w razie konieczności będzie można przestawić. Cały czas rozmawiamy z przedsiębiorcami. Mam nadzieję, że ten projekt będziemy realizować od 2023 roku.
Na rewitalizację Starego Rynku miasto pozyskało wsparcie z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. To była jedyna pomoc rządu dla słupskiego samorządu?
Te środki w części pokrywają koszty niezbędne do realizacji inwestycji, która polega na przebudowie Starego Rynku wraz z otoczeniem (sąsiednie ulice i tereny). Dostaliśmy 4 miliony z wnioskowanych 8. Wcześniej otrzymaliśmy pomoc na remonty dróg samorządowych.
Czy ta pomoc z rządu wyrównała straty w budżecie spowodowane pandemią i lockdownami?
Nie. Te 4 miliony są oczywiście wsparciem, ale to nie pokryło nam strat. Wyrównanie 1:1 strat, które ponieśliśmy z powodu lockdowanu i pomocy dla przedsiębiorców, pewnie nie jest możliwe.
Teraz bardziej obawiamy się innej sytuacji: w jaki sposób zapisy Polskiego Ładu i jego koncepcja podatkowa obniży nam bieżące dochody.
Samorządy już wcześniej odczuły zmiany podatkowe, gdy zwolniono z podatków osoby do 26. roku życia, a pozostałym obniżono go o punkt procentowy.
Wpływy podatkowe do naszego budżetu były niższe o kilka milionów złotych. Nie spodziewam się, że rząd pokryje nam kolejne straty 1:1. Niedługo mamy rozmawiać o subwencjach.
Słupsk sprzedaje mieszkania komunalne do remontu, gdy inne miasta oddają takie lokale chętnym w zamian za remont. Skąd taka polityka?
Mamy kilka koncepcji polityki mieszkaniowej. Jesteśmy miastem, które zdecydowało się kupić od dewelopera cały budynek z 36 lokalami. Do niego przenieśliśmy najemców, którzy zwolnili swoje mieszkania. To chyba ewenement w skali kraju. Zgłaszają się do nas osoby z innych miast z pytaniem – jak to zrobiliście?
Dlaczego się na to zdecydowaliśmy? Wzmacniamy rynek przedsiębiorców. Poza tym dostaliśmy 4 mln zł dofinansowania z BGK, więc faktycznie budynek kosztował nas 6 mln zł. To jeden kierunek. Drugi to wynajem za remont. Wskazujemy czekającym z listy mieszkania do remontu i osoby, które decydują się wyłożyć własne środki na remont, szybciej dostają lokale.
Poza tym mamy szeroki pakiet zamian mieszkań. W Słupsku mamy dużo lokali, które mają 100–120 lat, które mocno się zdekapitalizowały, bo nie zawsze były środki na ich remonty, stąd pakiety różnych rozwiązań stosowane przez miasto.
Połowa mieszkańców jest zaszczepiona. Ale to prawie o 15 proc. mniej niż np. w Gdańsku. Skąd niechęć do szczepień w mieście?
Szczepienia organizujemy w każdy możliwy sposób. Są punkty otwarte w przychodniach, ale też mobilne przy okazji różnych świąt.
Ostatnio wystosowałam list do mieszkańców w tej sprawie. I kiedy po raz pierwszy weszłam na forum internetowe, byłam zdziwiona agresją wobec mojego apelu. Dowiedziałam się różnych rzeczy: a to, że siedzę w kieszeni ministra zdrowia, skoro zachęcam do szczepień, albo biorę łapówki od producentów leków. Kompletnie irracjonalne argumenty. Boję się, że to się rozrasta.
U mnie lęk przed chorobą jest większy niż przed skutkami zaszczepienia. Zachęcam mieszkańców do szczepień, a teraz będziemy zachęcać także młodzież. Szczepionka jest inwestycją w człowieka, a ludzi trzeba przekonywać przykładami i tym, co może się zdarzyć, jeśli się nie zaszczepią.
W połowie sierpnia głośno było o mieście z powodu wycięcia dębów pamięci poświęconych śp. parze prezydenckiej. Zasadzono już nowe dęby?
To, co się stało, to była czyjaś głupota, a nie żadna akcja polityczna. Już samo ścięcie drzewa to skrajna nieodpowiedzialność. A tu wycięto symboliczne dęby.
Nowe są już nasadzone. Kolejny raz. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie więcej. Ale gdyby ktoś znowu to zrobił, to my będziemy sadzili nowe. Cały czas. Uważamy, że taki sposób uhonorowania party prezydenckiej, jaki wybrali słupszczanie, zasługuje na szacunek.
Połowa tej kadencji za nami. Zastanawiała się już pani, czy wystartuje w wyborach w 2023 roku?
Jestem długodystansowcem i jak coś planuję, to z dłuższą perspektywą czasu, ale jeszcze o tym nie myślałam. Z uwagą przyjęłam informację, że kadencja samorządowa może zostać wydłużona, ze względu na to, że jesienią 2023 roku będą się kumulować wybory parlamentarne i samorządowe.
Być może samorządowcy będą mieć wybory później, o pół roku. Bardzo by mi to odpowiadało. Uważam, że wiosenna kampania jest bardziej przyjazna, niż ta późnojesienna. A decyzji jeszcze nie podjęłam. Nie ma we mnie jeszcze do samej siebie pytania: czy chcę to uczynić? To jest trudny czas.