Znaczący spadek wpływów ze sprzedaży biletów komunikacji miejskiej oraz utrzymanie kosztów jej funkcjonowania przynajmniej na dotychczasowym poziomie – pandemia koronawirusa odcisnęła wyraźne piętno na transporcie publicznym. Stan zagrożenia epidemicznego w przypadku wielu osób poskutkował zaprzestaniem codziennych dojazdów, co oddziałuje również na inne formy przemieszczania się.
Co zamiast transportu publicznego?
Mniejsza mobilność uczniów i studentów, popularność pracy zdalnej czy spadek liczby turystów wydają się przesądzać o przynajmniej czasowym odwrocie od transportu publicznego. Dla samorządów dużych miast to duże wyzwanie nie tylko z punktu widzenia problemu smogu czy korków, ale przede wszystkim z racji finansowania bieżącej pracy przewozowej, a także koniecznych nakładów inwestycyjnych w infrastrukturę i nowy tabor.
Wydanie Specjalne Życia Regionów
Przed jakimi wyzwaniami stoją miasta metropolie i regiony?
Oczywistą odpowiedzią przychodzącą od razu na myśl jest powrót do transportu samochodowego. Czy to się nam podoba czy nie, jest on przede wszystkim traktowany jako najbezpieczniejszy, co w dobie pandemii ma kluczowe znaczenie dla większości ludzi.
Statystyki są jednoznaczne, ruch samochodowy już na początku maja powrócił do poziomu odnotowywanego przed marcem bieżącego roku, a po zakończeniu okresu wakacyjnego i po powrocie do nauczania w szkołach wzmożenie będzie jeszcze bardziej widoczne.