Krzysztof Baranowski, żeglarz, kapitan jachtowy, dziennikarz

Jeżdżę rowerem, bo jest to zdrowe i tanie. Jeżdżę codziennie. Dojeżdżam codziennie na basen na godz. 6 rano. To jest ok. 10 kilometrów. Ale co jakiś czas wybieram się też na dłuższe przejażdżki na rowerze, takie po 20 kilometrów. Jak są warunki, to jeżdżę cały rok, nie jeżdżę tylko w deszczu i w śniegu. Jeżdżę od dziecka. Nigdy się nie starałem pokonywać na rowerze jakiejś ilości kilometrów, raczej traktowałem rower użytecznie, aby dojechać nim do jakiegoś miejsca.

Wybieram tradycyjny rower. Elektryczny jest bardzo ciężki. Poza tym jeżeli człowiek już się decyduje na rower, to nie ma co się wyręczać silnikiem. Co innego, gdy ktoś ma w planach jakąś jazdę górską, gdzie rzeczywiście może być trochę trudno, ale w normalnych warunkach uważam, że rower elektryczny jest jak hulajnoga elektryczna. Może ktoś czerpie przyjemność z jazdy na takim rowerze czy hulajnodze. Ale jeżeli używa się roweru jako środka transportu, jako elementu ruchu, to elektryczny rower jest przesadą.

Nikogo nie namawiam do jazdy na rowerze, bo jak ktoś sam do tego nie dojrzeje, to nie ma go co namawiać. Ale jest to bardzo pożyteczne, dobrze działa na zdrowie i trzyma człowieka w dobrej formie.