Wiesław Bełz, dziennikarz, badacz społeczny, aktywista miejski

Jazda na rowerze nie jest w Polsce żadną sensacją. Dzieci uczą się chodzić równolegle z poruszaniem na rowerach. Z reguły mają do tego specjalne trójkółki. Dawnymi czasy popularne były minirowerki z dokręcanymi kołami, bywało, że ojcowie pomagali im utrzymywać równowagę przy pomocy kijka zamontowanego za siodełkiem (ja tak miałem).

W czasach szkolnych dzieci dostają własne rowery. W okresie nastoletnim pokoleniowa większość z wysokości siodełka poznaje świat, szczególnie bliższe okolice.

…A potem następuje odwrót. Przesiadamy się na środki komunikacji publicznej lub – szczególnie ostatnimi laty – do własnego samochodu. W naszym kraju nie ma intuicyjnego wykorzystywania roweru do komunikacji użytkowej.

W moim przypadku dużą część życia spędziłem za kierownicą samochodu. Było to w czasach prowadzenia działalności gospodarczej.

Postępy gospodarki opartej na internecie, w moim przypadku, pozwoliły ograniczyć mobilność długodystansową. W efekcie z powrotem siadłem na rower. Obecnie prawie wszystkie sprawy załatwiam w ten sposób. Jeżdżę do klientów, do urzędów, do fryzjera… i na imprezy towarzyskie.

Nadaje to życiu inny rytm i – co może się wydawać dziwne – buduje inne podejście do ludzi. Rower wręcz definiuje moje z relacje ze światem.