Marit Maks, zastępczyni Szefa Misji w Ambasadzie Estonii w Warszawie
Jeżdżę rowerem, bo to sprawia, że czuję się dobrze, zwalcza stres i jest dobre dla planety. Gdy przyjechałam do Warszawy w sierpniu 2020 r., byłam pod ogromnym wrażeniem tego, jak to miasto jest przyjazne dla rowerzystów. Po pracy wskakiwałam na rower i zwiedzałam różne części stolicy. Jeśli podróżujesz w sposób zmotoryzowany, wszystko wokół ciebie znika w ciągu kilku sekund. Podczas jazdy na rowerze masz możliwość zatrzymania się w każdej chwili, skorzystania z ukrytych bocznych uliczek lub sekretnych leśnych ścieżek, możesz doświadczyć i odkryć o wiele więcej.
Jeśli to możliwe, wybieram dojazd do pracy rowerem, nasze dzieci jeżdżą rowerem do szkoły. Każdy w naszej rodzinie ma rower polskiej produkcji. W Polsce jest kilku świetnych producentów, których poleciłam także moim znajomym w Estonii.
Mój młodszy brat, który jest żywym dowodem na to, że rowery nie są przeznaczone tylko na krótkie dystanse, zdecydował się odwiedzić mnie latem ubiegłego roku, robiąc niezapomnianą 1038-kilometrową wycieczkę rowerową – z Tartu w południowej Estonii do Warszawy. Zajęło mu to 9 dni.
W Estonii samorządy coraz częściej biorą pod uwagę przyjazną dla rowerzystów politykę i w planowaniu miast stosują praktyki, mające zachęcić ludzi do jazdy na rowerze. W Tallinie na przykład istnieje projekt pilotażowy „Rowerem do szkoły”. Rodzice mogą ubiegać się o dotację na zakup roweru dla swojego dziecka w wieku 10–15 lat. Aby mieć pewność, że dzieci wiedzą, jak zachowywać się w ruchu ulicznym, muszą one najpierw otrzymać kartę rowerową.