Jan Mencwel, współzałożyciel i były przewodniczący stowarzyszenia Miasto Jest Nasze

Dziś rower to dla mnie przede wszystkim najbardziej praktyczny środek przemieszczania się po mieście, zresztą nie tylko po mieście. Oczywiście, zdrowie czy względy ekologiczne też są ważne, ale kluczowa jest dla mnie przewidywalność wynikająca z korzystania z takiego pojazdu: jeżdżąc rowerem, zawsze dojadę do celu w takim czasie, jaki pokazuje mi aplikacja. I to się sprawdza: nie jest to może najszybszy, ale zawsze przewidywalny środek transportu. Na dodatek zawsze zaparkuję go przed drzwiami lub bardzo blisko budynku, do którego się udaję. Rower uwolnił mnie zatem od obaw, że gdzieś się spóźnię. Od pewnego czasu zacząłem też korzystać z roweru w słotę czy zimą. Zresztą, zimy nie są w Polsce tak srogie jak kiedyś. Czasem zdarza się kilka dni ze śniegiem, ale ani temperatura, ani śnieg nie są już wielką przeszkodą. I zawsze mogę zrezygnować z roweru, gdy z jakiegoś powodu czy odległości wolę skorzystać choćby z komunikacji miejskiej. Komfort rowerzysty zależy też od warunków jazdy. Chciałbym, żeby rozwój infrastruktury w Warszawie był bardziej sprawiedliwy: w tym momencie mamy taką sytuację, że w centrum infrastruktura się coraz bardziej poprawia, ale już np. na Pradze, gdzie mieszkam, główna arteria dzielnicy – ulica Targowa, łącząca choćby z Saską Kępą – jest praktycznie wykluczona rowerowo. Warto, żeby znikały choćby takie „teleporty rowerowe”, czyli miejsca, w których ścieżka rowerowa po prostu się urywa. Niechaj infrastruktura tworzy sieć pozwalającą przemieszczać się przez całe miasto. W tym momencie problemem wydaje się też to, że dziś infrastruktura wymusza też konflikty między rowerzystami a pieszymi – i tych konfliktów jest coraz więcej, bo ruch rowerowy rośnie. To coraz większy problem, potęgowany choćby brakiem kultury jazdy wśród rowerzystów, co też jest wielkim wyzwaniem dla rowerowej społeczności.