Trasa z Mysłowic do Bielska-Białej prowadzona jest po nowym śladzie. Ma odciążyć zatkaną samochodami czteropasmówkę DK1 łączącą Katowice z Bielskiem. Jeszcze w 2020 r. podpisano umowy na projektowanie i budowę środkowej i południowej części inwestycji. Czyli odcinków pomiędzy Oświęcimiem a Dankowicami oraz Dankowicami a Bielskiem-Białą. Ich wykonawcami zostały konsorcja: Porr i Mota-Engil oraz Mirbud i Kobylarni. Wartość budów wynosi odpowiednio 989,8 oraz 586,7 mln zł (brutto). Odcinek od Mysłowic do Oświęcimia okazał się jednak sporym problemem.
Kłopotów najpierw przysporzyli Chińczycy. Chińska firma China State Construction Engineering Corporation Limited z siedzibą w Pekinie była o krok od wygrania przetargu na budowę odcinka. Jednak Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) już wcześniej miała wobec niej liczne wątpliwości. Więc gdy Chińczycy przebili konkurentów ceną składając najtańszą ofertę, GDDKiA zdecydowała się na radykalny krok i wykluczyła ich z postępowania.
Chińczycy nie chcieli odpuścić
Chińczycy nie poddali się łatwo i złożyli odwołanie do Krajowej Izby Odwoławczej. Wygrali: najpierw przed KIO, a potem przed katowickim Sądem Okręgowym, do którego skargę po przegranej w KIO skierowała GDDKiA. W rezultacie by nie oddać kontraktu Chińczykom GDDKiA postanowiła unieważnić przetarg. Argumentem miały być potencjalne problemy związane z realizowaniem zlecenia przez Chińczyków. Odcinek Mysłowice – Oświęcim zostałby oddany do użytkowania z co najmniej rocznym – na dzisiaj – opóźnieniem w stosunku do dwóch dalszych fragmentów S!. W rezultacie ruch tranzytowy z tych odcinków wlewałby się na nieprzystosowane do dużego ruchu lokalne drogi.
Potem GDDKiA założyła, że podzieli fragment S1 pomiędzy Mysłowicami a Oświęcimiem zostanie podzielony na dwa zadania. Odcinek Bieruń – Oświęcim wraz z obwodnicą Bierunia oraz Mysłowice – Bieruń. Ten pierwszy miał być priorytetowy i gotowy w listopadzie 2023 r. Zbiegłoby się to z oddaniem do ruchu S1 od Bielsko-Białej do węzła Oświęcim. Dla drugiego odcinka czas realizacji miał być dłuższy: 36-miesięczny. Ale w umowie miał znaleźć się termin oddania do ruchu jednej jezdni S1 w 12 miesięcy od zezwolenia na realizację inwestycji drogowej. Pozwoliłoby to na wcześniejszą przejezdność całej S1 na odcinku Kosztowy – Bielsko-Biała, poprzez połączenie istniejącej S1 w Mysłowicach z nowo wybudowanymi odcinkami tej trasy.
Dla przyspieszenia działań drogowcy chcieli przeprowadzić wybór wykonawców z wolnej ręki, ale znowu zrobił się problem: taki tryb zaskarżył do KIO Strabag. W rezultacie GDDKiA musiała unieważnić procedurę. I trzeba było zaczynać jeszcze raz. Nie można przy tym wykluczyć, że po ogłoszeniu wyników znowu pojawią się jakieś komplikacje.
Koniec odcinka śmierci
W ubiegłym miesiącu włączono tymczasem do ruchu okryty złą sławą fragment S1 pomiędzy Podwarpiem a Pyrzowicami. Doszło tam do wielu śmiertelnych wypadków. Przez lata dwujezdniowa trasa zaraz za węzłem Podwarpie zwężała się do jednej jezdni po jednym pasie ruchu w każdą stronę. To myliło kierowców, którzy na dodatek nagminnie nie przestrzegali ustanowionego tam ograniczenia prędkości. W kwietniu tego roku w karambolu zginęła matka i niemowlę: zderzyło się pięć pojazdów, w tym dwie ciężarówki. W grudniu ub. roku kobieta pomyliła na tym odcinku pasy ruchu i zginęła po czołowym zderzeniu z TIRem. Rok wcześniej po zderzeniu z ciężarówka zginęła kierująca SUV-em. Cztery lata temu zginął kierowca golfa, który czołowo zderzył się z busem. W końcu 2016 r. czołowe zderzenie toyoty z oplem kosztowało życie trojga ludzi. Niespełna rok przed tym wypadkiem, w zderzeniu trzech samochodów zginęły dwie osoby.