Opłaty za śmieci nadal będą rosły

Przez Polskę przetoczyła się fala podwyżek opłat za odbiór odpadów. Rekordy padły w podwarszawskich gminach, a samorządowcy zapowiadają, że… to dopiero początek.

Publikacja: 02.09.2019 18:50

Opłaty za śmieci nadal będą rosły

Foto: fot. AdobeStock

Jak przekonują przedstawiciele lokalnych władz opłaty będą rosły, bo wygasa realna rywalizacja firm zajmujących się wywozem odpadów, można wręcz mówić o zmowie. Co więcej, opinię samorządowców ostrożnie potwierdził Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Odczuwają to z całą mocą m.in. mieszkańcy podwarszawskich Marek, Józefowa czy Otwocka, którzy za odbiór śmieci będą płacić nawet 65 złotych miesięcznie. Mieszkańcy tych miejscowości mają związane ręce: na podwyżki można jedynie pomstować w portalach społecznościowych. – Absurdalna cena – piszą. – Trzynasta emerytura pójdzie na śmieci – kpią.

CZYTAJ TAKŻE: Ustawa śmieciowa: jest podpis prezydenta. Jakie czekają nas zmiany?

Blisko 100-procentowy wzrost opłat nie jest jednak wyłączną domeną stolicy i okolic. Stawki poszły w górę w podobnych proporcjach niemalże w całej Polsce, od dużych miast – jak Tarnów, Częstochowa czy Sieradz – po niewielkie gminy, jak Pajęczno, gdzie (segregujący) mieszkańcy zamiast dotychczasowych 7 zł będą płacić 13 zł. W Warszawie i okolicach należy spodziewać się stawek rzędu 30 zł miesięcznie i ponad 60 zł dla niesegregujących, tak jak stało się to właśnie w Otwocku czy Józefowie.

Lokalni włodarze tłumaczą to zjawisko w rozmaity sposób: a to kosztami prądu, a to pracy. Wspominają też o tym, że Chiny nie chcą już sprowadzać plastiku i papieru z odpadów. Ale kluczowy argument usprawiedliwiający zmiany niemal wszędzie jest taki sam. – Do przetargu przystąpiły dwie firmy, które prawidłowo złożyły oferty – mówił w rozmowie z TVN zastępca burmistrza Marek Grzegorz Kasprowicz. – Jedna z nich była droga, druga była bardzo droga. W związku z tym musieliśmy wybrać tę tańszą, aczkolwiek drogą – tłumaczył. Samorządowcy pomstują, że widoczny w ostatnich 2 latach zalew ofert ze znacznie wyższymi niż wcześniej cenami to efekt zanikania konkurencji i nieformalnego podziału na rynku.

Trudno udowodnić zmowę

I nie są w tej ocenie osamotnieni. – Z roku na rok maleje liczba podmiotów, które biorą udział w przetargach – podsumowywał prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Marek Niechciał, przy okazji publikacji reportu UOKiK poświęconego dramatycznej sytuacji na śmieciowym rynku. – W ciągu ostatnich dwóch lat w ponad połowie gmin miejskich o zamówienie ubiegał się tylko jeden przedsiębiorca. Jednocześnie widać, że tam, gdzie o kontrakt z gminą walczy większa liczba firm, mieszkańcy płacą taniej za odbiór śmieci. Na marginesie można zauważyć, że w 2011 r., przed zmianami, tylko w 8 proc. tych gmin usługi świadczył jeden podmiot – dorzucał.

""

fot. AdobeStock

Foto: regiony.rp.pl

Podział rynku między poszczególne firmy, zajmujące się odpadami, widać ewidentnie. Może nie w dużych miastach, ale na obszarach wielkości powiatu czy dawnego województwa, w gminach miejsko-wiejskich – potwierdza w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Jan Golba, burmistrz Muszyny i prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych. – Oczywiście, trudno udowadniać taki zarzut wprost, ale wystarczy rzut oka na wydarzenia w takich miejscach i widać, gdzie przebiegają granice stref poszczególnych firm – dodaje. Takie zarzuty stawia wprost – według danych zebranych przez UOKiK – 5 proc. gmin w Polsce (czyli ok. 125).

CZYTAJ TAKŻE: Śmieciowy ból głowy

Takie zarzuty trudno potwierdzić, to fakt. Ale urząd antymonopolowy ukarał już firmę 3Dom na kwotę 157,5 tys. zł, a dodatkowo prowadzi jeszcze sześć postępowań wyjaśniających. – UOKiK na bieżąco monitoruje rynek gospodarki odpadami pod kątem nadużywania pozycji dominującej lub niedozwolonych porozumień, np. zmów przetargowych – informowała instytucja.

Czarne scenariusze

W zasadzie podziału rynku można się było spodziewać: gdy w 2013 r. szykowano się do wdrożenia w życie reformy – właściwie rewolucji – śmieciowej, w czarnych scenariuszach przewidywano zanik konkurencji: skoro bowiem przetarg na określonym terenie wygrywa jedna czy dwie firmy, co ma robić reszta? Pozostaje upaść, albo zostać przejętym przez silniejszego.

""

Shutterstock

Foto: regiony.rp.pl

Tak czy inaczej, kto przetrwał na rynku, ten dziś stawia warunki. – Największy problem mamy z oddawaniem odpadów wielkogabarytowych – wskazuje Golba. – Nie ma firm, które chciałyby takie odpady zagospodarować, nie ma pomysłu, jak je zagospodarować. W efekcie ceny odbioru takich odpadów wzrosły w ostatnich latach o 300, 400, czy nawet 500 procent. Nie dość, że tyle płacimy, to i nie zawsze uzyskamy możliwość odbioru: na moim terenie firmy zabierające odpady odmówiły – opowiada.

Coraz większy kłopot jest też z plastikami. Wcześniej, jak wspomina Golba, gdy surowiec odbierały Chiny, plastik odbierano od gmin wręcz za darmo. – Teraz musimy płacić i czekać, żeby ktoś raczył te odpady odebrać. Nie ma za to wciąż problemu z makulaturą i szkłem – podkreśla.

Potrzeba uporządkowania systemu

Czy należałoby zatem śmieciową rewolucję odwołać? – Intencja reform była dobra i osiągnięto efekt: segregujemy odpady stałe – mówi nam prof. Eugeniusz Sobczak, specjalista ds. samorządów z Politechniki Warszawskiej. – Potrzeba uporządkowania tej części systemu, która funkcjonuje po odebraniu odpadów od mieszkańców: już pożary składowisk odpadów stałych są dowodem, że w tej części systemu są kłopoty. Natomiast, jeżeli ktoś wciąż nie chce segregować, podwyżki opłat dla niego są usprawiedliwione. Śmieci niesegregowane muszą wcześniej czy później zniknąć – podkreśla.

CZYTAJ TAKŻE: Śmieci pod czujnym okiem gminy

Burmistrz Golba też nie jest kontrrewolucjonistą. – Przede wszystkim należy umożliwić samorządom korzystanie na większą skalę z możliwości zamówień in-house (w uproszczeniu zlecania odbioru spółkom komunalnym, spełniającym pewne kryteria – przyp. red.) – wskazuje. – A także umożliwić samorządom rozwiązywanie na własną rękę problemów z RIPOK-ami (Regionalnymi Instalacjami Przetwarzania Odpadów Komunalnych – przyp. red.) – dodaje. RIPOK-i stanowią słaby punkt systemu o tyle, że często ich możliwości przyjmowania i przerobu odpadów szybko się wyczerpują. Samorządowcy chcieliby nawet łączyć siły w ramach związków komunalnych, by usprawnić system.

Tak czy inaczej, wzrost opłat jest nieunikniony. – Badanie Urzędu pokazało, że wzrost opłat płaconych przez mieszkańców za odbiór śmieci rozpoczął się w 2017 r., a potem z roku na rok był coraz większy. W latach 2018-2019 ponad 60 proc. gmin podniosło lub planuje zwiększyć ceny – kwituje prezes Niechciał.

Jak przekonują przedstawiciele lokalnych władz opłaty będą rosły, bo wygasa realna rywalizacja firm zajmujących się wywozem odpadów, można wręcz mówić o zmowie. Co więcej, opinię samorządowców ostrożnie potwierdził Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Odczuwają to z całą mocą m.in. mieszkańcy podwarszawskich Marek, Józefowa czy Otwocka, którzy za odbiór śmieci będą płacić nawet 65 złotych miesięcznie. Mieszkańcy tych miejscowości mają związane ręce: na podwyżki można jedynie pomstować w portalach społecznościowych. – Absurdalna cena – piszą. – Trzynasta emerytura pójdzie na śmieci – kpią.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Finanse w regionach
Samorządy chcą rozmawiać z rządem o edukacji
Finanse w regionach
Przed samorządami kolejny trudny rok w finansowaniu oświaty. Nie szczędzą krytyki rządowi
Finanse w regionach
Mieszkańcy o finansach miast myślą rzadko. Najczęściej kojarzą je z podatkami
Finanse w regionach
Oświata wchłania samorządowe pieniądze jak gąbka
Finanse w regionach
10 mld zł dla samorządów. Wiadomo, jak rząd podzielił dodatkowe pieniądze
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10