Projekt zmian w wynagrodzeniach samorządowców został ostatnio przyjęty przez Sejm i trafił do Senatu. Bardzo możliwe, że wkrótce stanie się obowiązujących prawem, bo senatorowie zwykle go popierają, w całości lub przynajmniej w części dotyczącej podwyżek dla władzy lokalnej.
Przewiduje on, że maksymalna dieta przysługująca radnym (wszystkich szczebli samorządowych) może się zwiększyć o 60 proc., czyli z obecnych ok. 2,7 tys. zł na miesiąc do 4,3 tys. zł.
Także marszałkowie, starostowie, prezydenci, burmistrzowie oraz wójtowie (i inni pracownicy samorządowi z wyboru) mogliby liczyć na 60–proc. podwyżki. Obecnie ich maksymalna płaca to 12,5 tys. zł, po zmianach – 20 tys. zł.
Najpierw obniżka, teraz podwyżka
Posłowie PiS, autorzy nowelizacji, uzasadniają, że wynagrodzenia wskazanych osób (ustawa przewiduje też wzrost płacy prezydenta RP o 40 proc.) nie ulegały zmianie od lat, za to płace na rynku znacząco wzrosły.
Warto też przypomnieć, że rząd PiS w 2018 r. obniżył uposażenie lokalnych włodarzy o 20 proc. Ciekawe jednak, że wizja sporych podwyżek jakoś specjalnie nie uszczęśliwiła samorządowców. Pytani przez „Życie Regionów”, nie spieszą się z deklaracjami, czy skorzystają z nowych możliwości ani w jakiej skali. Zwykle odpowiadają, że decyzja zapadnie, gdy ustawa wejdzie w życie, a w ogóle to zdecyduje o tym miejska czy gminna rada.