Konflikt między miastami o spalanie śmieci wybuchł pod koniec ub. roku. Zakład Termicznego Przekształcania Odpadów Komunalnych w Bydgoszczy został wybudowany kilka lat temu przy dużym wsparciu unijnym. Projekt zakładał budowę spalarni i kompostowni oraz stacji przeładunkowej w Toruniu. Na początku zakładano, że spalarnia będzie przetwarzać na prąd i ciepło ok. 180 tys. ton odpadów z Bydgoszczy, Torunia i okolicznych gmin
Problem pojawił się, kiedy bydgoski Urząd Miasta dostał opinię Regionalnej Izby Obrachunkowej, w której stwierdzono, że rozliczenie kosztów nie może odbywać się między spółkami - toruńskim Miejskim Przedsiębiorstwem Oczyszczania, a bydgoską ProNatura.
Od stycznia Toruń powinien więc płacić za transport własnych śmieci do spalarni w Bydgoszczy - takie było stanowisko bydgoskich władz miasta, bo odpady z Bydgoszczy powinny kosztować tyle samo, co odpady z Torunia, a każda gmina płaci tylko za siebie.
Czytaj więcej
Śmieciowy konflikt między Toruniem a Bydgoszczą. Miasto nie chce już przyjmować na obecnych zasadach toruńskich śmieci do spalarni ulokowanej na swoim terenie, a zbudowanej m.in. za dotacje unijne.
- Sytuacja pod koniec ubiegłego roku była bardzo dramatyczna. Wydawało się wręcz, że nie będziemy mogli spalać naszych śmieci. Dzięki rozmowom i negocjacjom udało się znaleźć rozwiązanie. Niestety, będzie to rozwiązanie, które najprawdopodobniej będzie skutkować tym, że w najbliższym czasie będziemy musieli płacić o kilka złotych więcej za odpady – mówił Marcin Czyżniewski, przewodniczący Rady Miasta Torunia.