O tym, że pozorna estetyka zagrabionych terenów nie jest korzystna dla przyrody, ekolodzy mówią od dawna. Eksperci podkreślają, że pozostawianie liści na ziemi pomaga przetrwać drobnym ssakom, takim jak jeże czy wiewiórki. Pozwalają również zapobiegać nadmiernemu odparowaniu wody. Dodatkowo tworzą ściółkę, stanowią osłonę dla roślin i ostoję dla szeregu organizmów glebowych. Miasto natomiast może zaoszczędzić na pielęgnacji miejskiej zieleni, pomoc środowisku zwraca się zatem w sensie ekonomicznym,

Na przestrzeni ostatnich lat widać wśród włodarzy miasta coraz większe zrozumienie dla podkreślanych przez licznych aktywistów oraz fundacje, potrzeb środowiskowych.

Legionowo, Wrocław, Białystok, Szczecin, Kielce oraz Rzeszów zrezygnowały z grabienia liści już kilka lat temu.

Zostawianie terenów niezagrabionych, aby pomóc środowisku, deklarują też inne miasta, np. Sopot. Na stronie miasta możemy przeczytać, że "z uwagi na przebywanie owadów, płazów, gadów, niewielkich ptaków i gryzoni nie usuwamy zalegających jesienią liści w kilku miejscach w Sopocie". Opadłe liście znajdziemy więc m.in. w Parku Północnym, lesie Robiniowym czy na pasach zieleni przyulicznej. Podobne do Sopotu podejście prezentują władze Gdańska, które deklarują pozostawianie opadłych liści w większości parków i zieleńców, między innymi: Steffensów, Brzeźnieńskiego, Reagana, Millenium, Zaspy, a także pasów zieleni czy Wielkiej Alei Lipowej. Mniej ekologiczne podejście prezentują władze Gdyni, deklarując chęć utrzymania czystości i bezpieczeństwa dla pieszych, rezygnując jednak z pozostawiania liści nawet tam, gdzie nie przeszkadzałyby pieszym.

Do zwolenników grabienia liści należy również Poznań, gdzie liście grabione są również w parkach, czyli miejscach, w których szukałoby schronienia najwięcej zwierząt i gdzie szczególnie należy dbać o zachowanie naturalnych warunków środowiskowych.