Czas niełatwych decyzji

Tylko w pierwszym półroczu dochody samorządów zmniejszyły się o ok. 1 mld 350 mln zł w stosunku do pierwszego półrocza 2019 – przypomina wiceprezydent Bydgoszczy.

Publikacja: 01.09.2020 08:00

Czas niełatwych decyzji

Foto: Michał Sztybel. Fot./materiały prasowe

Samorządowa Polska w drugiej połowie 2020 roku zadaje sobie pytanie, jak planować inwestycje w momencie, gdy dochody miast i gmin drastycznie spadły najpierw po zmianach prawnych dotyczących podatków, a następnie w wyniku strat z powodu Covid-19.

Wydanie Specjalne Życia Regionów
Przed jakimi wyzwaniami stoją miasta metropolie i regiony?

Tylko w pierwszym półroczu dochody samorządów zmniejszyły się o ok. 1 mld 350 mln zł w stosunku do pierwszego półrocza 2019. Wyzwaniem są też systematycznie rosnące koszty realizacji inwestycji, gdyż pomimo pandemii konsekwentnie od wielu miesięcy regularnie zwiększają się koszty materiałów budowlanych.

Jakie to może mieć skutki dla gospodarki? Tragiczne. W 2019 r. w skali kraju inwestycje samorządowe wynosiły aż ok. 51 mld zł, a przykładowo wśród członków Kujawsko-Pomorskiej Izby Budownictwa stanowiły ok. 80 proc. wszystkich zleceń. To pokazuje, co się stanie, jeśli inwestycje publiczne wyhamują.

Jakie priorytety

W przypadku Bydgoszczy szacujemy, że do końca kadencji będziemy mieć ponad 600 mln zł mniej środków własnych na inwestycje. W sytuacji, gdy różnica między możliwościami finansowymi miasta a potrzebami znacznie się pogłębiła, stanęliśmy przed trudnymi decyzjami i jeszcze większą priorytetyzacją inwestycji. Wszyscy kandydujący w 2018 r. na stanowiska prezydentów, burmistrzów czy wójtów składali mieszkańcom publiczne deklaracje. Problem w tym, że było to w zupełnie innym momencie dotyczącym sytuacji finansowej. Coś, co jeszcze jesienią 2018 r. było realną obietnicą, w drugiej połowie 2020 r. stało się marzeniem. Ta sytuacja powoduje, że minął już czas, gdy wydawało się, że można się skupić na innych inwestycjach niż infrastrukturalne, na które łatwiej pozyskać zewnętrzne dofinansowanie.

Można było wnosić, że następuje okres myślenia o wielu drobnych przedsięwzięciach blisko domów, nadrabiając tym samym wieloletnie zaniedbania, takie jak modernizacje chodników, zagospodarowywanie osiedlowych terenów zielonych czy tworzenie lokalnych miejsc rekreacji. Dziś kierunek jest jednoznaczny – czas na gotowość do pozyskiwania środków zewnętrznych, bo one wymagają jedynie wkładu własnego. Na inne potrzeby może po prostu zabraknąć pieniędzy.

Stąd tak istotne jest przygotowywanie zadań, które mają szansę realizacji z wykorzystaniem zewnętrznego kapitału. W Bydgoszczy jesteśmy w trakcie prac nad ogromnym programem termodernizacji wszystkich budynków publicznych, przewidując, że jednym z priorytetów przyszłych programów unijnych będą inwestycje pozytywnie wpływające na środowisko oraz dodatkowo obniżające koszty utrzymania. Kierując się podobnym założeniem, inwestujemy w projekty dotyczące rozbudowy tras tramwajowych wraz z zakupem taboru. Niestety, skutkiem ubocznym obecnej sytuacji jest ograniczenie akceptowania nowych zadań, które miałyby być finansowane w całości ze środków własnych miasta.

Wbrew pozorom finansowe ograniczenia mogą być szansą na lepszą komunikację z mieszkańcami. W Bydgoszczy w najbliższym czasie odbędą się konsultacje społeczne dotyczące wyboru przez bydgoszczan kolejności realizacji inwestycji, które nie posiadają zewnętrznego dofinansowania. Będzie to dobra okazja do rozmów na trudne tematy, które na co dzień – dla życia konkretnego mieszkańca – mogą wydać się nieistotne.

Gdzie są rezerwy

Jednocześnie pozwoli to przeprowadzić akcję edukacyjną na temat tego, że budżety miast niczym nie różnią się od budżetów domowych. Planując domowe finanse, łatwiej nam zrozumieć sytuację, że skoro pensja, czyli dochody, zostały obniżone, to stać nas na mniej, a inwestować warto w to, na co chętniej złoży się np. najbliższa rodzina.

Skoro dostępnych pieniędzy jest mniej, a potrzeb wciąż dużo, warto spojrzeć na doświadczenia w zakresie realizacji inwestycji w trybie partnerstwa publiczno-prywatnego. Jako kraj mamy tu ogromne rezerwy, bo takich przedsięwzięć realizuje się u nas mniej niż w mniejszych od nas np. Węgrzech, Belgii, Grecji czy Portugalii.

Realizacja takich projektów może mieć sens pod dwoma warunkami. Pierwszy to zmiana nastawienia w Polsce, które każe traktować podejrzliwie wszystkich przedsiębiorców i zarządzających instytucjami publicznymi, ale co ważniejsze, i to po drugie, musi być dodatni rachunek ekonomiczny takiego przedsięwzięcia. Nie mówimy tu o poszukiwaniu organizacji charytatywnej, która za nas miałaby sfinansować realizację usług publicznych, lecz o znalezieniu prywatnego inwestora, który odzyska wyłożone środki. Sztuka polega na tym, żeby na końcu korzyści z projektu miały zarówno sektor prywatny, jak i publiczny, a ryzyka zostały rozłożone równomiernie.

W Bydgoszczy, obecnie na etapie analitycznym, przygotowujemy się do projektu wymiany lamp ulicznych i termodernizacji budynków publicznych, w tym oświatowych. W obu typach inwestycji łatwo policzyć konkretną oszczędność, czyli korzyść ekonomiczną z realizacji w tej formie, w stosunku do innych typów projektów.

Odwrócić myślenie

Inna fundamentalna zmiana w podejściu do inwestycji dotyczy odwrócenia myślenia od gigantomanii. Rządzący, podejmując decyzje, czy budować stadion, ogromną halę sportową, bo sąsiad już taką ma, powinni myśleć o bieżącym utrzymaniu. W polskich miastach mamy zbyt dużo obiektów wybudowanych na jedno wydarzenie sportowe czy festiwal filmowy, bo choć istotny, to trwający zazwyczaj tydzień.

Zamiast tego i podejścia, że wszyscy muszą mieć największy stadion, halę lub centrum targowe, choć to ostatnie akurat ma szanse generować dochody, czas zastanowić się nad użytkowaniem obiektów, zaczynając od rzeczy najprostszych, takich jak optymalizacja źródeł jego ogrzewania. W Bydgoszczy na obiektach użyteczności publicznej montujemy panele fotowoltaiczne, a w przypadku nowych budynków, to, czy będziemy stosować kogenerację, często zakładamy już na etapie projektu. W pełni samowystarczalnym energetycznie obiektem oddanym w mieście do użytku na początku tego roku jest nowy budynek schroniska dla zwierząt.

Kolejna kategoria, być może z tego punktu widzenia, że środki z Unii Europejskiej kiedyś się skończą, to inwestowanie, które przyniesie konkretne korzyści dzięki inwestycjom prywatnym powstałym w ich wyniku. Doskonałym przykładem jest budowa nowej drogi w rejonie terenów przemysłowych dawnych Zakładów Chemicznych ZACHEM.

Dzięki wybudowaniu tylko jednej ulicy ulokowały się tam należące do największych w Polsce centra logistyczne. Na podobnej zasadzie, intensywnie po 2010 r., przygotowywane są układy drogowe i uzbrojenia terenu w Bydgoskim Parku Przemysłowo-Technologicznym, który niegdyś był niezagospodarowanym miejscem otoczonym lasem, a dziś pracę ma tam ok. 4 tys. osób.

Najgorsza wiadomość dla mieszkańców jest taka, że pozostaje mało miejsca na inne kategorie inwestycji. Tutaj ogromną rolę odgrywa świetnie rozwinięty Bydgoski Budżet Obywatelski. To mieszkańcy decydują, na co najbliżej ich domów przeznaczą ok. 16 mln zł. Posiada to także istotny walor edukacyjny: uczymy się wybierać, wiedząc, że pula dostępnych pieniędzy jest ograniczona. Dokładnie tak, jak w budżetach domowych.

Samorządowa Polska w drugiej połowie 2020 roku zadaje sobie pytanie, jak planować inwestycje w momencie, gdy dochody miast i gmin drastycznie spadły najpierw po zmianach prawnych dotyczących podatków, a następnie w wyniku strat z powodu Covid-19.

Wydanie Specjalne Życia Regionów
Przed jakimi wyzwaniami stoją miasta metropolie i regiony?

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Okiem samorządowca
Piotr Grzymowicz: Powrót tramwajów do Olsztyna to bardzo znaczący sukces
Okiem samorządowca
Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy: Ten rząd traktuje samorządy po partnersku
Okiem samorządowca
Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni: To była najtrudniejsza kadencja
Okiem samorządowca
Tadeusz Truskolaski: Pieniądze unijne to środki na inwestycje, a nie na konsumpcję
Okiem samorządowca
Prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz: Z pokorą podchodzę do wyborów