Do niedawna odpowiedź na pytanie, jakie są największe wyzwania stojące przed miastami, była prosta: demografia, zmiany klimatyczne i konieczność nieustannego podnoszenia jakości życia. Co ciekawe, była też dość uniwersalna, przynajmniej w Europie – takiej samej udzielali polscy włodarze miast oraz francuscy, włoscy, niemieccy czy brytyjscy burmistrzowie lub merowie; różnice dotyczyły szczegółów lokalnych uwarunkowań.
Wydanie Specjalne Życia Regionów
Przed jakimi wyzwaniami stoją miasta metropolie i regiony?
Niestety, nastąpiła zmiana. Choć waga wskazanych na wstępie wyzwań nijak nie zmalała, wszystkie zjechały o piętro w dół, oddając pierwsze miejsce problemom finansowym. Pandemia koronawirusa z pewnością pogarsza sprawę, ale wcale nie jest dla tego zjawiska kluczowa. Wymienić należałoby raczej ubiegłoroczne decyzje spoza sfery wpływu miast – obniżenie dochodów z PIT (który to podatek stanowi podstawę dochodów własnych gmin), podwyżki wynagrodzenia minimalnego oraz coraz szerzej rozwierające się nożyce pomiędzy kosztami edukacji a stopniem ich finansowania przez państwo w ramach subwencji. Nie sposób o tym nie krzyczeć, gdy mowa o wyzwaniach. Aby radzić sobie z wyludnianiem, zapobiec katastrofie klimatycznej czy też po prostu oferować mieszkańcom usługi i rozwiązania sprawiające, że ich codzienność jest łatwiejsza i lepsza, potrzeba nie tylko wizjonerskich pomysłów, świetnych strategii i wirtuozerii w zarządzaniu, ale też po prostu pieniędzy.
Czas na całościowe podsumowanie wpływu pandemii na miasta dopiero przyjdzie, gdy ta się skończy. Dzisiaj wiele jest nadal nieprzewidywalne. Z pewnością rodzajem wyzwania dla samorządowców jest konieczność przerzucenia się z planowania bardzo długofalowego na takie z krótką perspektywą i wykształcenie zdolności do bardzo dynamicznej elastyczności. Jeśli natomiast z poziomu ogólnej adaptacji do zmian przejść na poziom pojedynczych zagadnień, to wymieniłabym kilka tematów, nie hierarchizując ich wagi.
Problem małej podaży dostępnych cenowo mieszkań nie jest nowy. Wydaje się jednak, że konsekwencje pandemii mogą jeszcze nasilić zjawisko ucieczki młodych ludzi z miast do gmin obwarzankowych. Deweloperzy, z którymi rozmawiamy, nie narzekają na istotny spadek sprzedaży nowych mieszkań, ale wyraźnie dostrzegają znaczące podwyższenie odsetka klientów, którzy nie uzyskują kredytu hipotecznego w zaostrzonych zasadach. W ich miejsce kupującymi stają się osoby dysponujące znacznymi zasobami gotówki, dla której szukają lepszej inwestycji niż lokata o oprocentowaniu poniżej inflacji. Może to powodować, że młodym ludziom jeszcze trudniej będzie znaleźć mieszkanie w mieście i jeszcze częściej będą zmuszeni go szukać w tańszej lokalizacji. Negatywne konsekwencje takich trendów, powodujące drenaż budżetów gminnych zarówno po stronie dochodów, jak i wydatków są dobrze znane i nie ma potrzeby ich opisywać. Wydaje się jednak, że czarnemu scenariuszowi można zapobiec, jeśli ucywilizujemy rynek najmu w taki sposób, aby zawierane umowy dawały najemcy poczucie bezpieczeństwa co do czasu trwania oraz rozsądnej stabilności jej warunków, w tym ceny, a wynajmującemu nie groziły wieloletnią i często bezskuteczną egzekucją eksmisji w przypadku trafienia na nierzetelnego najemcę.