Sytuacja finansowa placówek ochrony zdrowia związana z wejściem w życie ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia była tematem konferencji, jaka we wtorek odbyła się w Warszawie.
W spotkaniu zorganizowanym przez Związek Powiatów Polskich (ZPP), Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych i Miasto Stołeczne Warszawa wzięło udział ok. 400 przedstawicieli szpitali powiatowych i miejskich oraz samorządów (powiatów i miast na prawach powiatów). – Mamy nadzieję, że fakt, iż przyjechaliście państwo tu tak licznie stanowić będzie czytelny sygnał dla rządzących. Pokaże im, że problemy, o których mówimy nie dotyczą tylko pojedynczych szpitali, ale mają charakter systemowy – podkreślali przedstawiciele organizatorów.
– Ok. 60 proc. szpitali w związku z podwyżkami jest pod kreską, po kilku miesiącach mogą zacząć ogłaszać upadłość – powiedział Andrzej Płonka ze Związku Powiatów Polskich. – Nasze spotkanie jest maksymalnie apolityczne, chcemy po prostu powiedzieć jak jest i co trzeba poprawić, bo w wielu szpitalach podwyżek wystarczy na 2-3 miesiące i koniec.
Nowe kontrakty nie wystarczą na podwyżki w szpitalach
Po wejściu w życie nowych przepisów (koniec czerwca br.) pieniądze na wynagrodzenia są przekazywane poszczególnym placówkom nowym trybem. Wcześniej NFZ oddzielnie przekazywał pieniądze na wynagrodzenia, oddzielnie na realizację świadczeń. Teraz zostały one połączone w jeden strumień. W związku z tym Fundusz przygotował dla wszystkich placówek aneksy do ich dotychczasowych kontraktów.
To właśnie zawarte tam kwoty mają pokryć zwiększone wydatki na pensje dla pracowników zatrudnionych na umowy o pracę oraz rosnące koszty działania związane z inflacją. Teoretycznie placówki ochrony zdrowia w ramach tych środków powinny również podwyższyć stawki tym osobom, które pracują u nich na umowach cywilno-prawnych czy kontraktach. Tymczasem z sygnałów zgłaszanych przez dużą część szpitali wynika, że pieniędzy nie wystarczy im nawet na obligatoryjne podwyżki.