W Polsce ruszają ferie. Zimowy wypoczynek będzie przebiegał jednak w reżimie sanitarnym. A to oznacza pewne ograniczenia: w gastronomii, hotelach i pensjonatach oraz oczywiście na stokach narciarskich.
W końcu najpopularniejszy kierunek zimowego wypoczynku to góry. Sprawdziliśmy: tamtejsi przedsiębiorcy zapewniają, że są gotowi na nadchodzący sezon, choć nie kryją obaw. Te są związane z szalejącą zarazą i zapowiedziami rządu o możliwym wprowadzaniu kolejnych obostrzeń.
Skok na stok
– Stok jest gotowy dla miłośników białego szaleństwa – mówi „Życiu Regionów” Marek Kasperczyk, współwłaściciel niewielkiego stoku w Krynicy. I dodaje, że ostatnie dni obsługa stoku spędziła na dośnieżaniu, wytyczaniu tras, ustawianiu automatycznych kas sprzedających bilety oraz wyznaczaniu linii bezpiecznego odstępu w okolicy wyciągów. – Tam mamy największy problem z zachowaniem zasad reżimu sanitarnego – przyznaje.
Są właściciele, którzy mają w planach (głównie w weekendy) prosić o pomoc policję. Sama obsługa stoku, która ma bardzo ograniczone możliwości egzekwowania przepisów, może sobie nie poradzić z zapewnieniem bezpieczeństwa. Powód troski?
Obawa, że kiedy obrazki spod wyciągów obiegną cały kraj, może się okazać, że pojawi się pomysł zamykania stoków. – Po ubiegłorocznych krótkich feriach dla nas to szansa na ratowanie rodzinnych biznesów. Kolejnego zamknięcia wielu z nas nie przetrzyma – twierdzą przedsiębiorcy. Na otwartych wyciągach – kiedy już uda się na nie wsiąść – ograniczeń ma nie być. Inaczej będzie w przypadku gondoli. Tam liczba podróżujących zostanie ograniczona.