Odczuwa pan wsparcie średnich miast ze strony rządu PiS? Dużo jest o tym mowy np. w planie Morawieckiego.
Widzę to bardzo słabo. Więcej się mówi, to plus. Za poprzedniego rządu rozpoczęła się dyskusja nad koniecznością dowartościowania średniej wielkości miast. Pod koniec kadencji PO–PSL zaczęły powstawać takie plany. Teraz się o tym dużo mówi, ale brakuje konkretnych decyzji i kroków, które by były korzystne dla nas pod względem finansowym.
Rząd PiS mówi też o deglomeracji. To miałoby wesprzeć średnie miasta.
Cieszę się z tego, że ta dyskusja się toczy. Deglomeracja jest potrzebna, bo rozwój Polski opierał się na aglomeracjach i na gminach wiejskich. Po tych skrzydłach były lokowane duże środki finansowe z UE i budżetu państwa. Dobrze, że się zwraca uwagę na miasta średniej wielkości, które zostały w tyle: z problemami komunikacyjnymi, bezrobociem. Deglomeracja jest teraz niezbędna. Jest to etap wzmocnienia decentralizacji państwa. Dobrze, by poszły za tym czyny.
Co, pana zdaniem, jest głównym wyzwaniem stojącym przed miastami średniej wielkości?