Gminy toną w podwyżkach

Wywóz śmieci na Mazowszu tak mocno drożeje, że samorządowcy nie znajdują dla tego racjonalnych podstaw. Otwock poskarżył się do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Publikacja: 05.03.2019 18:20

Aplikacja zasygnalizuje, kiedy potrzebne będzie odebranie śmieci

Aplikacja zasygnalizuje, kiedy potrzebne będzie odebranie śmieci

Foto: AdobeStock / Kzenon

Urzędnicy w Otwocku otworzyli jedyną ofertę, która była odpowiedzią na przetarg na wywóz śmieci z miasta, i otworzyli szeroko oczy. Firma proponowała trzykrotnie wyższą stawkę niż małe, podwarszawskie miasto miało na ten cel. Prezydent miasta nie kryje zdziwienia.

Po pierwsze, opłaty od mieszkańców nie pokryją trzykrotnego skoku. Po drugie, nie widzi on przyczyn aż tak wysokiej stawki. Po trzecie wreszcie, Otwock specjalnie ogłosił przetarg, bo chciał przyciągnąć jak najwięcej firm i spodziewał się nawet kilkunastu ofert. A przyszła jedna. – Przy ogłoszeniu przetargu zdecydowałem o wykluczeniu wszystkich zapisów, które mogłyby eliminować potencjalnych oferentów – mówi Jarosław Margielski, prezydent Otwocka. – Cały region warszawski jest dotknięty problemem drastycznie wzrastających stawek za odbiór odpadów i jest to bardzo niepokojące – dodaje.

Prezydenta zastanawia także fakt, że w tym samym czasie podwyższyły stawki za przyjęcie odpadów regionalne instalacje przetwarzania odpadów komunalnych (RIPOK). Wzrost był ogromny: z 250 zł do 580 za tonę. Zapłacą – oczywiście – mieszkańcy.

Prezydent postanowił zawalczyć. – Wystąpiłem w styczniu do UOKiK, czekam na odpowiedź – mówi. Zarówno prezydent, jak i inni samorządowcy przyznają, że czują się bezradni. Brak im narzędzi, by podwyżki zahamować.

Tajemniczy wzrost

Skąd podwyżki? Trudno jednoznacznie wskazać. Koszty wprawdzie poszły w górę, ale nie dwukrotnie. Firmy tłumaczą narzucanie wyższych cen rosnącymi kosztami prądu i paliw, „rynkiem pracownika”, czyli wzrostem płacy minimalnej. Rośnie ilość odpadów, a brakuje RIPOK, które z braku wystarczającej konkurencji narzucają wysokie ceny. Wzrosła też opłata za składowanie, tzw. opłata marszałkowska.

Ze względu na unijny wymóg odzysku odpadów musi wzrosnąć liczba koszy do segregacji śmieci, a to powoduje wzrost liczby kursów śmieciarek – a paliwo i praca kierowcy drożeją. Wreszcie – nie do końca przypadkowe pożary wysypisk śmieci w ubiegłym roku przyniosły zaostrzenie przepisów dotyczących bezpieczeństwa na składowiskach i ich monitoringu.

Jest jeszcze jeden, nieformalny powód, o którym wspomina większość rozmówców, ale nikt nie chce sygnować tego nazwiskiem. Wygląda na to, że firmy podzieliły sobie Warszawę i zmówiły się na podwyższenie cen. Wszyscy tak uważają, ale każdy boi się powiedzieć głośno – mówi nieoficjalnie jeden z pracowników samorządów. W świetle galopujących cen dyktowanych przez firmy odbierające śmieci samorządy są w klinczu. System odbioru i zagospodarowania odpadów w gminach musi finansować się sam, gminy nie mogą ani dopłacać, ani zarabiać. To oznacza, że podwyżki trzeba przerzucić na mieszkańców.

Powoduje to dwa problemy. Pierwszy – granicę opłat wyznacza ustawowy limit. Drugi – fatalnie w oczach mieszkańców wyglądają podwyżki zaraz po wyborach. – W gminach, które podwyższyły opłaty za śmieci, te decyzje uderzają w burmistrzów, bo mijają akurat trzy miesiące od wyborów. Sprawia to wrażenie, że samorządowcy czekali z podwyżkami, żeby im nie przeszkodziły w zdobywaniu głosów – mówi nieoficjalnie rzecznik jednego z urzędów.

Co ciekawe, problem z ogromnymi podwyżkami cen ma tylko okręg warszawski. Mińsk Mazowiecki – nie, choć jest po sąsiedzku. Ale on wysyła swoje śmieci do innego RIPOK-u. Tam uchwała z 2017 r. wyznaczyła 13 zł opłaty dla mieszkańca nieruchomości, jeśli odpady są segregowane, i 25 zł, jeśli śmieci zbierane są w sposób nieselektywny.

Smutna wyliczanka

Gminy dookoła Warszawy, przymuszone podwyżkami, zabrały się do podwajania stawek. I tak Garwolin w styczniu przed rokiem miał stawki 5 zł za śmieci segregowane, 11 zł za niesegregowane, od marca 2019 stawki wzrosły do odpowiednio 14 i 28 zł. Nieporęt przed rokiem miał 10 i 20 zł, dziś – 18 i 40, a w marcu będzie otwarcie ofert kolejnego przetargu i nie wiadomo, co się wtedy stanie ze stawkami. Kołbiel – rok temu mieszkańcy płacili po 6 lub 12 zł, a obecnie 15 i 30 zł. W Wołominie stawki skoczyły z 7 i 15 zł na 13 i 26.

Jak na to zareagowali mieszkańcy? Wyprowadzką. W Zielonce po pierwszej podwyżce opłat ubyło tysiąc mieszkańców, a miasto zastanawia się nad własną kompostownią lub spalarnią. Nad własnym RIPOK zastanawia się Nieporęt, który po podwyżkach również zanotował liczne wymeldowania i deklaracje zmiany miejsca zamieszkania.

Jak dowiedziało się „Życie Regionów”, Ministerstwo Środowiska miało poinformować gminy, że nowelizacja przepisów o odbiorze odpadów komunalnych zniesie rejonizację w RIPOK, które obecnie mogą odmówić przyjęcia odpadów z nie „swojego” rejonu. Na budowę własnego RIPOK podobno mają się znaleźć dotacje w resorcie środowiska.

A tymczasem, jak informują samorządy, usługodawca wypowiedział umowę na odbiór śmieci w Józefowie, Konstancinie-Jeziornie, Wiązownej. W Józefowie umowa miała obowiązywać do czerwca, ale firma Lekaro zgłosiła się z podwyżką stawek o 120 proc., samorząd odmówił i firma wypowiedziała umowę. Zapłaci karę, ale bardziej jej się to opłaca niż praca po starych stawkach.

Józefów spróbował znaleźć innego wykonawcę usługi, ale wszystkie firmy z branży odrzucały propozycję współpracy, tłumacząc się brakiem „dojścia” do takiego RIPOK, który nie wykorzystał jeszcze limitów odbioru odpadów i mógłby przyjąć śmieci z Józefowa. – Intensywnie pracujemy nad rozwiązaniem problemu – mówi burmistrz Marek Banaszek. – Nie utoniemy w śmieciach, ale wygląda na to, że musimy przygotować się na wyższe stawki za odpady – mówi.

Urzędnicy w Otwocku otworzyli jedyną ofertę, która była odpowiedzią na przetarg na wywóz śmieci z miasta, i otworzyli szeroko oczy. Firma proponowała trzykrotnie wyższą stawkę niż małe, podwarszawskie miasto miało na ten cel. Prezydent miasta nie kryje zdziwienia.

Po pierwsze, opłaty od mieszkańców nie pokryją trzykrotnego skoku. Po drugie, nie widzi on przyczyn aż tak wysokiej stawki. Po trzecie wreszcie, Otwock specjalnie ogłosił przetarg, bo chciał przyciągnąć jak najwięcej firm i spodziewał się nawet kilkunastu ofert. A przyszła jedna. – Przy ogłoszeniu przetargu zdecydowałem o wykluczeniu wszystkich zapisów, które mogłyby eliminować potencjalnych oferentów – mówi Jarosław Margielski, prezydent Otwocka. – Cały region warszawski jest dotknięty problemem drastycznie wzrastających stawek za odbiór odpadów i jest to bardzo niepokojące – dodaje.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Smart City: Jakie są wyzwania dla rozwoju technologicznego miast
Z regionów
Wójt, który wygrał wybory jednym głosem: U nas każdy głos się liczy
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Koniec z wieloletnimi prezydentami i burmistrzami
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Ilu posłów zostanie prezydentami?
Z regionów
Prezydent miasta idzie do parlamentu? Rząd już nie wyznaczy komisarza