– Nie ukrywam, że my się zastanawiamy, kiedy wybuchnie kolejny pożar, a nie, czy w ogóle wybuchnie – mówi Małgorzata Górska, z zarządu fundacji Dla Biebrzy, która chce zebrać 200 tys. zł na sprzęt dla strażaków i edukację ekologiczną lokalnych mieszkańców.
Ostatni apel o niewypalanie traw Biebrzański Park Narodowy opublikował zaledwie tydzień przed pożarem. Jak widać po późniejszych wydarzeniach, prośba nie dotarła do wszystkich, bo choć śledztwo prokuratury jeszcze trwa, to właśnie podpalenie uważa się za najbardziej prawdopodobną przyczynę pożaru, który przyniósł 10 mln zł strat i zniszczył jedną dziesiątą parku.
CZYTAJ TAKŻE: Wielki park pod szczególną ochroną
Z pożarem walczyły wszystkie dostępne siły: straż pożarna, policja, a nawet wojsko. Jednak o ile państwowe służby mają wyposażenie fundowane z budżetu, to ochotnicza straż pożarna może liczyć głównie na dobrą wolę mieszkańców. A o tym, jak bardzo potrzebna była ich pomoc, świadczy ich zaangażowanie – w gaszeniu łąk i torfowisk brało udział 77 oddziałów ochotniczej straży pożarnej.
– Pożar w kwietniu pokazał, jak ogromne braki sprzętowe mają tutejsze OSP. Gdyby strażacy byli lepiej wyposażeni, mogliby szybciej działać. Tymczasem my kupowaliśmy im podstawowe wyposażenie jeszcze w trakcie trwania pożaru – węże strażackie, tłumice, buty – mówi Małgorzata Górska. Fundacja za 94 tys. zł zebrane w pierwszej zbiórce uzupełniła wyposażenie 38 jednostek OSP z 12 gmin wokół parku. Potrzeby wciąż są spore, od szpadli, przez węże, prądownice, pompy, radiotelefony, po odzież chroniącą przez ogniem i wozy strażackie.