Wspólnym mianownikiem dla nich wszystkich jest praca na odległość wykonywana przez część pracowników biurowych oraz dyżury kadry kierowniczej w biurze. Inną wspólną zmianą jest zawieszenie pracy biur obsługi klientów i preferowanie kontaktów z nimi poprzez internet i telefon. Potem zaczynają się różnice.
Praca zdalna nie jest wydajna
Na przykład w Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej w Płońsku, sp. z o.o. pracownicy wrócili, po ponad miesiącu, do biura, bo Dariusz Matuszewski, prezes spółki stwierdził, iż praca na odległość nie jest wydajna. Tu nastąpiło wydłużenie ich czasu pracy, związane z rotacyjnym wykorzystaniem przerw przez 3-osobowe grupy. Ponadto spółka, preferując komunikację z mieszkańcami na odległość, jednocześnie stworzyła im możliwość kontaktu w nagłych sytuacjach bezpośredniego z firmą, w przygotowanym prowizorycznie stanowisku z osłoną dla obu stron w budynku spółki.
CZYTAJ TAKŻE: Uzdrowiciel z Pomorza oferował lek na koronawirusa. Wylądował w areszcie
PGK zajmuje się usługami wodno-kanalizacyjnymi, zagospodarowaniem odpadów, oczyszczaniem miasta i stacją paliw, obecnie zamkniętą do odwołania. – Zagrożenie epidemiologiczne to podwójna tragedia dla firmy i mieszkańców – mówi Matuszewski. – Żeby ograniczyć do minimum niebezpieczeństwo zarażenia pracowników, wstrzymaliśmy wymianę liczników w domach. Natomiast nie wiemy, w jaki sposób odbierać odpady od osób na kwarantannie. Na szczęście, nie ma ich w Płońsku.
Ryzykowne odpady
W szczególnie niebezpiecznej sytuacji znajdują się pracownicy PGK wywożący odpady. Spółka zapewniła im fartuchy, kombinezony i maski z filtrami. Samochody są często odkażane. – Co jednak, gdy jeden z nich pójdzie na kwarantannę? Wtedy nie tylko on, ale cała firma stanie. Odpady przestaną być wywożone – martwi się Matuszewski.