Stocznia Gdańska może trafić na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. 28 lutego okaże się, czy polski wniosek spełnia warunki formalne.
Co roku każde z państw może zgłosić jedną kandydaturę do wpisania na listę. W styczniu odpowiedni wniosek złożyła delegacja z udziałem Magdaleny Gawin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego oraz Alana Aleksandrowicza, zastępcy prezydenta Gdańska ds. inwestycji.
To początek długiej, być może nawet półtorarocznej, drogi. Jeśli wniosek zostanie pozytywnie zweryfikowany przez Centrum Światowego Dziedzictwa, nastąpi ocena merytoryczna, a następnie rekomendacja dla Komitetu Światowego Dziedzictwa. Jeśli i one będą pozytywne, propozycja może zostać omówiona podczas przyszłorocznej sesji Komitetu Światowego Dziedzictwa, który podejmuje wiążącą decyzję.
Statki i historia
Formalnie Stocznia Gdańska powstała po drugiej wojnie światowej, ale obiekty w których działała, stanęły już w wieku XIX. Z początku mieściły się w nich Stocznia Cesarska i Stocznia Schichaua.

W okresie powojennej świetności w Stoczni pracowało 20 tysięcy ludzi, jednak jej znaczenie opiera się nie tylko na liczbie zbudowanych statków.
Zbliża się 40. rocznica podpisania porozumień sierpniowych, kiedy to – po fali strajków – komunistyczne władze usiadły do negocjacji z robotnikami. To w stoczniowej sali BHP przywódca stoczniowego strajku Lech Wałęsa i premier Mieczysław Jagielski podpisali porozumienie, w myśl którego rząd zgadzał się m.in. na utworzenie NSZZ Solidarność.
CZYTAJ TAKŻE: Pomniki polskiej przedsiębiorczości
Jednak przemiany, jakie wywalczyła w końcu opozycja, paradoksalnie, doprowadziły stocznię do upadku. Po ogłoszeniu upadłości zakładu w 1996 roku tereny przeszły w ręce deweloperów, co skomplikowało sytuację konserwatorską. Prywatni właściciele, przygotowując się do prac budowlanych, wyburzyli kilka dawnych obiektów. Wywołało to sprzeciw i apele do służb konserwatorskich o objęcie obszaru silniejszą ochroną prawną.
Powstrzymanie upadku
– Na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych podjęto decyzję, by w tym miejscu stworzyć nową dzielnicę. Syndyk masy upadłościowej sprzedał większość terenów prywatnym inwestorom, a my cały czas zadawaliśmy sobie pytanie, jak stworzyć taką wielofunkcyjną dzielnicę, ale przede wszystkim zachować dziedzictwo tego miejsca. Podejmowano różne próby, a zwieńczeniem tego procesu jest nasz wspólny wysiłek, by złożyć wniosek do UNESCO – przypomina Alan Aleksandrowicz.
CZYTAJ TAKŻE: Kopalnie Tarnowskich Gór czekają na decyzję UNESCO
Tegoroczne zgłoszenie nie jest pierwszą próba docenienia unikatowości Stoczni. Wniosek o wpisanie na Listę Światowego Dziedzictwa składano już w 1997 r. przy okazji obchodów 1000-lecia Gdańska, a kolejny – w roku 2005.

W roku 2015 prezydent Gdańska Paweł Adamowicz wystąpił o wpisanie terenów stoczniowych do wojewódzkiego rejestru zabytków. Dziś znajduje się w nim (obok wpisanych wcześniej Pomnika Poległych Stoczniowców, sali BHP i historycznej bramy nr 2) 26 obiektów na terenie dawnej Stoczni Cesarskiej. Skarga dewelopera, spółki Stocznia Cesarska Development, została oddalona przez Wojewódzki, a następnie Naczelny Sąd Administracyjny. Do rejestru zabytków trafiło też 20 obiektów na terenie dawnej Stoczni Schichaua. Właściciel tego terenu, spółka Shipyard City Gdańsk, oczekuje z kolei dyskusji i rozważenia „skali możliwych roszczeń odszkodowawczych”.
Solidarny wniosek
– Od dawna prowadzimy rozmowy ze służbami konserwatorskimi, instytucjami publicznymi oraz inwestorami na temat tego, jak zachować to unikalne gdańskie dziedzictwo, a jednocześnie stworzyć dzielnicę, która wpisze się swoim charakterem we współczesny urbanistyczny charakter miasta – mówi Alan Aleksandrowicz.
CZYTAJ TAKŻE: Krzemionki Opatowskie na liście UNESCO
– To, że mogły się tutaj porozumieć co najmniej trzy strony – interesariusze (inwestorzy i właściciele terenów – red.), samorząd i Narodowy Instytut Dziedzictwa – uważam za wielki sukces. To prawdziwy wyraz solidarności, która była hasłem naczelnym w 1980 roku i która połączyła nas wszystkich, starających się o wpis na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO – dodaje Magdalena Gawin.
Szansa na przywrócenie blasku historycznej zabudowie rzeczywiście cieszy, choć trudno nie odnieść wrażenia, że deweloperzy manifestują swoją radość z tego sukcesu nieco skromniej. W końcu, kiedy kupowali grunty, ich status formalno-prawny był zupełnie inny.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętę digitalizację, fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami "Regulaminu korzystania z artykułów prasowych" [Poprzednia wersja obowiązująca do 30.01.2017]. Formularz zamówienia można pobrać na stronie www.rp.pl/licencja.