Nie tak łatwo z zieloną energią

Dotychczasowe doświadczenia lokalnych władz z fotowoltaiką nie pozostawiają wątpliwości: warto inwestować w panele, ale o pełnej niezależności od wielkich koncernów nie ma co marzyć.

Publikacja: 25.08.2019 12:47

Nie tak łatwo z zieloną energią

Foto: fot. AdobeStock

Kto szuka pionierów fotowoltaiki w Polsce, wcześniej czy później trafi do „Doliny Zielawy”. Pod tym hasłem kryje się partnerstwo i wspólna spółka pięciu gmin z Lubelszczyzny: Jabłonia, Wisznic, Rossosza, Podedwórza i Sosnówki. Wspólne inicjatywy gminy te podejmowały już w poprzedniej dekadzie, od 2007 r. pod egidą „Dolina Zielawy”. W 2011 r. delegacja tego gminnego sojuszu pojechała oglądać jedną z pierwszych farm fotowoltaicznych w Polsce, w Wierzchosławicach. Rychło po powrocie zapadła decyzja o wybudowaniu własnej.

Słońce w dolinie

I ta powstała w 2014 r., inspirując niejednego samorządowca do marzeń o własnym prądzie. – Czy inwestycja w fotowoltaikę będzie się opłacać, to już zależy od rozmaitych czynników – mówi nam Mateusz Majewski, prezes spółki Energia Doliny Zielawy, która w imieniu gmin zarządza farmą. – Nie znam jednak samorządu, który przy takich – szacowanych na około 6 mln zł – kosztach mógłby sobie pozwolić na to z własnych środków – dodaje. Dolina Zielawy pozyskała pieniądze z dwóch źródeł: 50 proc. kosztów kwalifikowanych pokryto ze środków z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Lubelskiego, drugie 50 proc. – z kredytu zaciągniętego w lokalnym Banku Spółdzielczym. – Dlatego obecne przychody instalacji służą do spłaty tego kredytu – podkreśla Majewski. – Realnie kalkulując, zajmie nam to jeszcze od 6 do 8 lat – dorzuca. Przy założeniu, że zostanie utrzymana dotychczasowa efektywność instalacji: Energia Doliny Zielawy ma pozyskiwać z zainstalowanej mocy 1400 kW jakieś 1523 MWh energii w ciągu roku.

""

fot. AdobeStock

regiony.rp.pl

Strumień przychodów z farmy można podzielić na dwie części: pierwsza część to po prostu sprzedawanie wyprodukowanej energii, druga –zielonych certyfikatów. Zwłaszcza ten drugi element potęguje niepewność. – Ich ceny od momentu uruchomienia naszej elektrowni zmieniały się od 22,50 do 165 złotych – wspomina nasz rozmówca. Gdy kredyt zostanie już spłacony, udziałowcy uzyskają namiastkę energetycznej wolności. Wielkość farmy została zaplanowana tak, by jej działalność finansowała spłatę rachunków za prąd pobierany z sieci przez wszystkie pięć gmin – na potrzeby urzędów, szkół czy oświetlenia ulic. Ale nie będzie to realne wyjście z sieci: budowa własnej sieci dystrybucyjnej to kolejne wielomilionowe opłaty, a na dodatek konieczność konkurowania z operatorami energii już działającymi na tym terenie.

Tanio nie jest

Niezależność kosztuje – i to tyle, że mało kogo na nią stać, a ci, których może i byłoby stać, nie uważają tego za najrozsądniejszy wydatek. – Podwyższone ceny prądu na pewno odbiją się nam w przyszłym roku czkawką, ale fotowoltaika należy do tych inwestycji, które amortyzują się po stu latach – śmieje się w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Eugeniusz Goraj, wiceprezydent Skierniewic odpowiedzialny za inwestycje. Goraj narzeka, że trudno o znalezienie dofinansowania: obostrzenia i kryteria, jakimi obwarowano większość dostępnych programów, w zasadzie odcinają większość samorządów od pieniędzy. Z pozoru rzeczywistość temu przeczy: oto w połowie sierpnia urząd marszałkowski na Śląsku poinformował, że dzięki współpracy z rządem na OZE w regionie skierowano dodatkowe środki na poziomie 80 mln zł. W maju kilkadziesiąt milionów złotych do rozdysponowania dostały gminy na Podhalu. W lutym, po konkursie na środki z Regionalnego Programu Operacyjnego w Małopolsce, przyznano w regionie unijne dotacje łącznie na 192,5 mln zł.

CZYTAJ TAKŻE: Miasta i gminy przepłacają za prąd

Goraj pozostaje sceptyczny. – Gdyby udawało się uzyskać w każdym konkursie dofinansowanie na poziomie 50 proc., to już byłoby coś – zastrzega. – W przeciwnym razie trudno udowadniać, że to jakaś opłacalna inwestycja – dodaje. Dlatego zresztą samorządowcy chętnie wspierają fotowoltaikę „obywatelską”, prosumencką. Gmina jako instytucja ma z tego niewiele, ale oddolny rozwój PV przynosi doświadczenia, rozwija know-how i infrastrukturę, a – koniec końców – nie pozostaje bez wpływu na poziom cen na rynku urządzeń fotowoltaicznych.

Nie tylko pieniądze

Jeżeli rozwój fotowoltaiki w kilkudziesięciotysięcznym mieście, jak Skierniewice, hamuje brak pieniędzy, to w mieście milionowym – niewielka efektywność. Kraków pozakładał panele na szkołach czy obiektach biurowych. – W części naszych nieruchomości mamy panele, ale ich znaczenie energetyczne jest niewielkie. Bardziej odgrywają rolę edukacyjną – podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Bogusław Kośmider, wiceprezydent Krakowa, wcześniej wieloletni przewodniczący Rady Miasta.

""

fot. AdobeStock

regiony.rp.pl

Kraków wolał postawić na Ekospalarnię, której budowa rozpoczęła się pod koniec 2013 r., a niezakłócone funkcjonowanie – w 2016 r. – Produkujemy tam energię elektryczną, którą zasilamy osiedle, przy którym instalacja powstała, w ramach tzw. pakietu konpensacyjnego – wyjaśnia Kośmider. Sprzedaż wyprodukowanej w ten sposób energii daje miastu kilkanaście milionów złotych, wydatnie zmniejszających rachunek, jaki płaci za prąd. A to dobre kilkadziesiąt milionów złotych – w 2018 r. Kraków zapłacił za oświetlenie ulic 16 mln zł, za prąd dla miejskich budynków – 2 mln zł, tunel Krakowskiego Szybkiego Tramwaju – 1 mln zł, sygnalizację świetlną – 600 tys. zł, oświetlenie fontann – ponad 313 tys. zł. Do tego dochodzą wydatki miejskich firm i dziesiątki mniejszych rachunków.

""

Krakowska spalarnia / fot. Wiesław Majka, UM Kraków

regiony.rp.pl

CZYTAJ TAKŻE: Własny prąd na swoje potrzeby

PV jednak wiele tu nie zmieni, chociaż w wielkomiejskich warunkach – i w połączeniu z termomodernizacją – może się przyczynić do obniżenia poboru prądu z sieci, jak szacuje Kośmider, o jakieś kilkanaście procent. – Najbardziej znaczące dla rachunków efekty uzyskaliśmy na Ekospalarni i grupowych zakupach prądu – opowiada nasz rozmówca. – Ale w lipcu postanowiliśmy też powołać do życia specjalną jednostkę w ratuszu, która zajmie się wdrażaniem nowoczesnych technologii, jeżeli chodzi o energetykę: od fotowoltaiki po energię wiatrową. Ale trudno liczyć na wielkie ekonomiczne efekty takich działań – podkreśla.

Kto szuka pionierów fotowoltaiki w Polsce, wcześniej czy później trafi do „Doliny Zielawy”. Pod tym hasłem kryje się partnerstwo i wspólna spółka pięciu gmin z Lubelszczyzny: Jabłonia, Wisznic, Rossosza, Podedwórza i Sosnówki. Wspólne inicjatywy gminy te podejmowały już w poprzedniej dekadzie, od 2007 r. pod egidą „Dolina Zielawy”. W 2011 r. delegacja tego gminnego sojuszu pojechała oglądać jedną z pierwszych farm fotowoltaicznych w Polsce, w Wierzchosławicach. Rychło po powrocie zapadła decyzja o wybudowaniu własnej.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Wybory samorządowe 2024: Ilu posłów zostanie prezydentami?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Z regionów
Prezydent miasta idzie do parlamentu? Rząd już nie wyznaczy komisarza
Z regionów
Z Sejmu do sejmiku: Którzy posłowie przenieśli się do samorządu?
Z regionów
Były wiceprezydent Warszawy wyjaśnia, czemu chce być prezydentem Raciborza
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Z regionów
Krzysztof Kosiński: Samorządy potrzebują 10 mld zł, by zrekompensować Polski Ład