Nie tylko Wrocław. Będzie fala lokalnych referendów?

Uwagę obserwatorów sceny politycznej przyciąga trwająca właśnie akcja referendalna we Wrocławiu. Ale nie tylko w stolicy Dolnego Śląska możliwe jest w tym roku referendum.

Publikacja: 09.02.2025 19:58

Aleksander Miszalski

Aleksander Miszalski

Foto: Art Service

12 000 podpisów. To najnowszy komunikat z Wrocławia od organizatorów zbiórki podpisów pod referendum, które ma doprowadzić do odwołania prezydenta Jacka Sutryka.

Zbierają podpisy pod wnioskiem o referendum ws. odwołania Jacka Sutryka. Kto pójdzie w ślady wrocławian?

SOS Wrocław – tak nazywa się stowarzyszenie, które jest główną (chociaż niejedyną) siłą napędową zbiórki podpisów – zaprezentowało w ubiegły czwartek ten właśnie wynik. SOS Wrocław przedstawiło też, liczący dziesięć głównych zarzutów, „społeczny akt oskarżenia” wobec Sutryka.

12 000 podpisów to efekt dwóch tygodni zbiórki. Aby referendum we Wrocławiu się odbyło, potrzeba ponad 46 000 podpisów zebranych w ciągu 60 dni. Jednocześnie wrocławskie referendum i pomysł na odwołanie Sutryka mogą szybko znaleźć naśladowców. Zwłaszcza jeśli akcja referendalna zakończy się sukcesem – niezależnie od jego ostatecznego wyniku. Już teraz pojawiają się kolejne sygnały o potencjalnych referendach w całej Polsce.

Czytaj więcej

Czy we Wrocławiu będzie referendum ws. odwołania Jacka Sutryka?

W Zabrzu na Śląsku rozpoczęła się zbiórka podpisów pod odwołaniem prezydent Agnieszki Rupniewskiej. Zbiórka została ogłoszona później niż ta wrocławska: 4 lutego. Czasu w Zabrzu będzie tyle samo. Cała inicjatywa nazywa się „Komitet Referendalny RESET”, a jej przedstawiciele mówią o stagnacji w mieście.

We Wrocławiu i w Zabrzu akcja referendalna trwa, a jej rezultaty nie są w tej chwili przesądzone. Tak jak pisaliśmy już w „Życiu Regionów”, wiele zależy od tego, czy organizatorzy będą dostawać dodatkowe „polityczne paliwo” związane z sytuacją w ich miastach.

Ale jest już jedna miejscowość, w której organizatorzy referendum twierdzą, że zebrali odpowiednią liczbę podpisów. To Nysa w województwie opolskim. Tam na zebranie wymaganych co najmniej 4300 podpisów komitetowi referendalnemu wystarczyły dwa tygodnie. Wiele wskazuje na to, że to właśnie Kordian Kolbiarz, obecny burmistrz Nysy (pełni funkcję od 2014 roku), będzie jako pierwszy – potencjalnie w całej serii – musiał zmierzyć się z referendum.

A tak jak wielokrotnie pisaliśmy w „Życiu Regionów”, burmistrzowie, prezydenci miast – zwłaszcza mniej lub bardziej związani z obecną koalicją rządzącą – nie będą mogli (niczym Hanna Gronkiewicz-Waltz w 2013 roku) nawoływać do bojkotu referendum i w ten sposób „wygrywać” takich starć. Dlaczego? Bo próg ważności referendum (3/5 biorących udział w wyborach odwoływanego organu władzy samorządowej) jest powiązany z frekwencją w wyborach samorządowych w 2024 r. Tam, gdzie była relatywnie niska (zwykle w II turach wyborów), lokalni włodarza mogą znaleźć się w sytuacji, w której do ich odwołania wystarczy mobilizacja wyborców Konfederacji i PiS w mieście. To np. główne ryzyko dla Jacka Sutryka we Wrocławiu – jeśli do referendum oczywiście dojdzie. O tych wyliczeniach w jednym z programów #RZECZoPOLITYCE „Rzeczpospolitej” mówił już w październiku ubiegłego roku Łukasz Pawłowski, szef Ogólnopolskiej Grupy Badawczej. Teraz przewidywana w tamtej rozmowie potencjalna fala referendów zaczyna się materializować.

Sygnały o inicjatywach referendalnych docierają też z Łodzi, gdzie zapowiedzi dotyczące organizacji referendum pojawiły się w styczniu – ze strony środowiska „LDZ Zmotoryzowani Łodzianie”. Ale od tego czasu temat przestał się pojawiać. To byłaby kolejna próba odwołania prezydent Hanny Zdanowskiej od czasu, gdy została prezydentem Łodzi – wcześniej były trzy próby organizacji referendum (wszystkie nieudane). Warto też odnotować, że próg ważności referendum w tym mieście jest relatywnie wysoki, bo Zdanowska wygrała w I turze wyborów (przy 60-proc. poparciu zresztą).

Czy dojdzie do próby odwołania np. prezydenta Krakowa?

Pytanie, czy w tym roku dojdzie np. do próby odwołania prezydenta Aleksandra Miszalskiego w Krakowie. Tam doszło do II tury wyborów w 2024 r., jest też w mieście relatywnie silna opozycja wobec samego prezydenta. W tej chwili nie ma z Krakowa sygnałów, że którekolwiek ze środowisk sprzeciwiających się Miszalskiemu ma ochotę na próbę organizacji referendum.

Wszystko może jednak zmienić sytuacja we Wrocławiu. Jeśli SOS Wrocław doprowadzi najpierw do referendum, a później do odwołania prezydenta Sutryka, to może ośmielić wiele środowisk w innych miastach, które obecnie czekają na rozwój sytuacji – jak i na potencjalne pogorszenie się nastrojów w ich miastach.

Wpływ na potencjalną falę referendów może też mieć sytuacja ogólnokrajowa. A konkretniej wynik wyborów prezydenckich. Wygrana Karola Nawrockiego – jeśli do niej dojdzie – na pewno byłaby katalizatorem emocji wymierzonych w samorządowców związanych z obecną władzą. I odwrotnie: zwycięstwo obecnego faworyta w sondażach Rafała Trzaskowskiego mogłoby taki entuzjazm zgasić. Jedno jest pewne: to będzie ciekawy rok w samorządowej polityce.

12 000 podpisów. To najnowszy komunikat z Wrocławia od organizatorów zbiórki podpisów pod referendum, które ma doprowadzić do odwołania prezydenta Jacka Sutryka.

Zbierają podpisy pod wnioskiem o referendum ws. odwołania Jacka Sutryka. Kto pójdzie w ślady wrocławian?

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Ponad 50 tys. zł za gotowanie z Rafalem Trzaskowskim. Samorządowcy zbierali na WOŚP
Z regionów
Zakupy przez internet. Jedno województwo w Polsce za nimi nie przepada
Z regionów
Czy we Wrocławiu będzie referendum ws. odwołania Jacka Sutryka?
Z regionów
Niemal połowa Polaków ma dług, średnio na 52 tys. zł
Z regionów
Miliony złotych z KPO dla polskich miast na tramwaje