We Wrocławiu i w Zabrzu akcja referendalna trwa, a jej rezultaty nie są w tej chwili przesądzone. Tak jak pisaliśmy już w „Życiu Regionów”, wiele zależy od tego, czy organizatorzy będą dostawać dodatkowe „polityczne paliwo” związane z sytuacją w ich miastach.
Ale jest już jedna miejscowość, w której organizatorzy referendum twierdzą, że zebrali odpowiednią liczbę podpisów. To Nysa w województwie opolskim. Tam na zebranie wymaganych co najmniej 4300 podpisów komitetowi referendalnemu wystarczyły dwa tygodnie. Wiele wskazuje na to, że to właśnie Kordian Kolbiarz, obecny burmistrz Nysy (pełni funkcję od 2014 roku), będzie jako pierwszy – potencjalnie w całej serii – musiał zmierzyć się z referendum.
A tak jak wielokrotnie pisaliśmy w „Życiu Regionów”, burmistrzowie, prezydenci miast – zwłaszcza mniej lub bardziej związani z obecną koalicją rządzącą – nie będą mogli (niczym Hanna Gronkiewicz-Waltz w 2013 roku) nawoływać do bojkotu referendum i w ten sposób „wygrywać” takich starć. Dlaczego? Bo próg ważności referendum (3/5 biorących udział w wyborach odwoływanego organu władzy samorządowej) jest powiązany z frekwencją w wyborach samorządowych w 2024 r. Tam, gdzie była relatywnie niska (zwykle w II turach wyborów), lokalni włodarza mogą znaleźć się w sytuacji, w której do ich odwołania wystarczy mobilizacja wyborców Konfederacji i PiS w mieście. To np. główne ryzyko dla Jacka Sutryka we Wrocławiu – jeśli do referendum oczywiście dojdzie. O tych wyliczeniach w jednym z programów #RZECZoPOLITYCE „Rzeczpospolitej” mówił już w październiku ubiegłego roku Łukasz Pawłowski, szef Ogólnopolskiej Grupy Badawczej. Teraz przewidywana w tamtej rozmowie potencjalna fala referendów zaczyna się materializować.
Sygnały o inicjatywach referendalnych docierają też z Łodzi, gdzie zapowiedzi dotyczące organizacji referendum pojawiły się w styczniu – ze strony środowiska „LDZ Zmotoryzowani Łodzianie”. Ale od tego czasu temat przestał się pojawiać. To byłaby kolejna próba odwołania prezydent Hanny Zdanowskiej od czasu, gdy została prezydentem Łodzi – wcześniej były trzy próby organizacji referendum (wszystkie nieudane). Warto też odnotować, że próg ważności referendum w tym mieście jest relatywnie wysoki, bo Zdanowska wygrała w I turze wyborów (przy 60-proc. poparciu zresztą).
Czy dojdzie do próby odwołania np. prezydenta Krakowa?
Pytanie, czy w tym roku dojdzie np. do próby odwołania prezydenta Aleksandra Miszalskiego w Krakowie. Tam doszło do II tury wyborów w 2024 r., jest też w mieście relatywnie silna opozycja wobec samego prezydenta. W tej chwili nie ma z Krakowa sygnałów, że którekolwiek ze środowisk sprzeciwiających się Miszalskiemu ma ochotę na próbę organizacji referendum.
Wszystko może jednak zmienić sytuacja we Wrocławiu. Jeśli SOS Wrocław doprowadzi najpierw do referendum, a później do odwołania prezydenta Sutryka, to może ośmielić wiele środowisk w innych miastach, które obecnie czekają na rozwój sytuacji – jak i na potencjalne pogorszenie się nastrojów w ich miastach.