- Afera Jacka Sutryka powinna być impulsem do zmian w samorządach, do wprowadzenia większej przejrzystości i kontroli społecznej. Tymczasem koledzy Sutryka - prezydenci miast - nawet się od niego nie odcięli. Mało tego, po cichu przepychają w Sejmie zmiany, które ułatwią zatrudnianie kolegów na miejskich stołkach w radach nadzorczych. Nie ma naszej zgody na #LexSutryk. Samorząd to nie dojna krowa, miasto to nie koryto partyjne - mówi Jan Mencwel, aktywista z Miasto Jest Nasze i stołeczny radny.
Wrocław: Radni nie wpisali apelu o dymisję Jacka Sutryka do porządku
21 listopada od godz. 11 trwała sesja Rady Miejskiej Wrocławia. W porządku obrad są m.in. pierwsze czytanie budżetu miasta, głosowania w sprawach wysokości stawek podatku od nieruchomości, czy w sprawie udzielenia pomocy finansowej kilku miastom na Ukrainie.
Radni z PiS chcieli, by znalazł się w nim także apel wzywający prezydenta Jacka Sutryka do dymisji. Ale wniosek nie wszedł nawet do porządku obrad, bo 23 z 37 radnych było temu przeciw. Gdyby projekt tej uchwały został złożony siedem dni temu, a nie później, wtedy w harmonogramie sesji znalazłby się automatycznie.
Wniosek radnych PiS to pokłosie zatrzymania prezydenta Wrocławia tydzień temu przez CBA, w związku z tzw. aferą Collegium Humanum. Prokuratura postawiała Jackowi Sutrykowi zarzuty korupcji i oszustwa związane z posiadanym przez niego dyplomem MBA, za co może mu grozić do ośmiu lat więzienia. Według śledczych prezydent Wrocławia miał zdobyć dyplom za łapówkę, której koszty poniosła miejska spółka. Dzięki posiadaniu dyplomu Sutryk otrzymał posady w dwóch radach nadzorczych – w ten sposób, według zarzutów prokuratury, miał wyłudzić 230 tysięcy złotych.
Prezydent Sutryk odrzuca zarzuty. – Nie zgadzam się ze wszystkimi postawionymi mi zarzutami. Nie przyznałem się do nich. W tej sprawie składałem obszerne wyjaśnienia. Wszystko to trwało 17 godzin. Tyle czasu spędziłem w budynku prokuratury w Katowicach – mówił prezydent Wrocławia po wyjściu z prokuratury.