To m.in. na terenie gminy Białowieża zostanie przywrócona tzw. strefa buforowa przy granicy z Białorusią. Przed jej przywróceniem rząd zapowiedział konsultacje z samorządami, z Białowieskim Parkiem Narodowym, z lokalnymi przedsiębiorcami i aktywistami. O planach rządu rozmawialiśmy z wójtem Litwinowiczem.
Chociaż w zeszłym tygodniu premier Donald Tusk zapowiedział, że już od 4 czerwca zostanie wprowadzona tzw. strefa buforowa przy granicy z Białorusią, to jednak tak się nie stanie. Pana zdaniem to jest rozsądny krok?
Albert Litwinwowicz: Od samego początku, gdy z doniesień medialnych dowiedzieliśmy się o projekcie rozporządzenia dotyczącym strefy buforowej przy granicy z Białorusią, naszym celem było przekonanie premiera o konieczności przesunięcia tego terminu. Działając wspólnie jako samorządy z powiatu hajnowskiego wraz z Białowieskim Parkiem Narodowym, przedstawicielami branży turystycznej oraz mieszkańcami naszego regionu tego dokonaliśmy.
Granica polsko-białoruska
Moim zdaniem tylko współpracując z lokalną społecznością, biorąc pod uwagę nasze stanowisko, nasze potrzeby, rozumiejąc wszystkie zagrożenia jakie nas dotykają, każdy rząd może wprowadzać tak drastyczne ograniczenia.
Po zapowiedziach stworzenia takiej strefy zaprotestowali samorządowcy, zwłaszcza powiatu hajnowskiego, którzy podkreślali, że objęcie zakazem wstępu do części kompleksu leśnego to jednocześnie odcięcie od źródła utrzymania hotelarzy, właścicieli agroturystyk, restauracji. Wprowadzenie teraz takiej strefy w kształcie zapowiadanym przez rząd naprawdę oznaczałby koniec sezonu jeszcze przed jego rozpoczęciem?
Tak. Już mamy sygnały o odwoływaniu rezerwacji w kwaterach czy pensjonatach. I to pomimo tego, że nie ma tu — i nigdy nie było - żadnego zagrożenia ani dla turystów, ani dla mieszkańców. Problem jest na samej granicy i w jej bezpośredniej bliskości ale tam z kolei przecież działają nasze służby i gwarantują nam bezpieczeństwo. Moim zdaniem nie ma potrzeby ustanawiania tak szerokiej strefy bezpieczeństwa.