Samorząd – mimo narastającego pesymizmu – ma się dobrze. Nie dlatego, że brak wyzwań i zagrożeń. Wręcz przeciwnie: jest ich coraz więcej. Jest po prostu dobrze skonstruowany, odporny na przeciwności. Ale czy na wszystkie ? I jak długo jeszcze ?...
Sztuczne działania ministerstwa finansów, odpowiednio wykorzystanie przez propagandę resortu, nie są w stanie przykryć rzeczywistości, którą każdy samorządowiec widzi na własne oczy, także na piśmie. Nie kto inny, tylko tenże minister jesienią ubiegłego roku podał wszystkim samorządom dane do budżetu na rok 2022. Kwoty planowanych wpływów z PIT są niższe od tych z roku 2019, trochę wyższe niż w roku 2018. Stanowią tylko ok. 55 proc. tych, które wpłynęłyby do każdej JST, gdyby nie zmiany w PIT.
Rosnący niedobór w subwencji szkolnej to już dla wielu gmin dramat: do roku 2016 luka finansowa w oświacie rosła o ok. 0,5 mld zł rocznie, a od roku 2017 – o prawie 3 mld zł rocznie. To drugi krytyczny czynnik w finansach samorządowych.
Ale prawdziwa dewastacja systemu polega na zastąpieniu dochodów własnych, które zależą od gospo¬darności lokalnych włodarzy, dotacjami, o które trzeba się ubiegać w instytucjach, które rozdzielają je „po uważaniu”, bez żadnych obiektywnych kryteriów. A to nie są przecież „pieniądze rządowe”, tylko nasze podatki, które w coraz większej części wędrują do budżetu centralnego, zamiast zostawać na miejscu.
Dodatkowo ten silnie zmniejszony udział w podatku PIT zastąpiono „gwarantowanym” (na obniżonym poziomie), swoistym ryczałtem w 12 równych ratach, więc samorząd nie ma już interesu w tym, by swoją lokalną polityką stymulować wzrost przedsiębiorczości, który generowałby wzrost podatków. Z góry wie, jak mało dostanie, nie mając już na to żadnego wpływu.