Gminy nie powinny narzekać na te ferie

Tegoroczna przerwa zimowa była raczej udana. W góry przyjechało dużo turystów, zapełnili hotele, pensjonaty, restauracje, no i stoki. Mogło być lepiej, ale ich właściciele są raczej zadowoleni.

Publikacja: 27.02.2022 22:20

W czasie tegorocznych ferii turystom generalnie sprzyjała też pogoda. Śniegu na stokach nie brakował

W czasie tegorocznych ferii turystom generalnie sprzyjała też pogoda. Śniegu na stokach nie brakowało

Foto: Dziajda/shutterstock

Po fatalnym i praktycznie straconym poprzednim sezonie zimowym gminy górskie z nadziejami przygotowywały się na przyjęcie gości. Martwiły się sytuacją pandemiczną w kraju. Nawet wyobrażały sobie, że rząd znów wprowadzi lockdown. Na szczęście nic takiego się nie stało. Ferie właśnie się zakończyły. A my zebraliśmy pierwsze opinie na ich temat.

Najlepszy sezon od lat

– W Zakopanem i na Podhalu ferie wypadły dobrze – mówi nam Helena Buńda, dyrektor Tatrzańskiej Agencji Rozwoju, Promocji i Kultury, przy starostwie powiatowym w Zakopanem. – Wprawdzie w środkowe dwa tygodnie, gdy miała je Warszawa, nasi hotelarze trochę narzekali, bo spodziewali się większej liczby gości, ale ogólnie sezon jest udany.

Jej zdaniem wypadł bez porównania lepiej niż poprzedni, gdy z powodu pandemii zamknięte były stoki, cierpieli hotelarze, właściciele pensjonatów, gastronomia. – Teraz goście dopisali i przedsiębiorcy działający w branżach związanych z turystyką powinni być zadowoleni – ocenia Buńda.

W jej ocenie przedsiębiorcy, którzy w czasie pandemii korzystali z tarcz antycovidowych i finansowych, teraz częściowo odrobili straty. Nie da się jednak w całości odrobić strat ponoszonych przez dwa lata – zwłaszcza jeśli firma nie miała w tym czasie rządowego wsparcia antykryzysowego. – A przecież nawet ten sezon objęty był różnymi obostrzeniami, co powodowało, że nie można było działać pełna parą – przypomina nasza rozmówczyni ze starostwa zakopiańskiego. – Tym niemniej, grzechem byłoby bardzo narzekać – dodaje.

A pogodowo? – Było wszystko: słońce, śnieg, ale też deszcz. Były też silne wiatry, ale akurat na naszym terenie nie powodowało to większych utrudnień – ocenia dyrektor Tatrzańskiej Agencji Rozwoju, Promocji i Kultury.

Zdaniem Jana Golby, burmistrza Muszyny, prezesa zarządu Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych RP, zakończone właśnie ferie nie były przesadnie rewelacyjne, zwłaszcza w początkowym okresie. Nie wszystkie miejsca były wykorzystane. Zdarzało się też sporo tzw. niedojazdów w sanatoriach. – Natomiast druga część ferii wypadła dużo lepiej. Przyjechało dużo turystów. Mieliśmy duże zainteresowanie naszymi specjalnym atrakcjami, czyli przede wszystkim unikatową w skali kraju sankostradą. Była wręcz oblężona, były momenty, że w kolejce do zjazdu trzeba było czekać nawet dwie godziny – mówi burmistrz Muszyny.

Dużym zainteresowaniem turystów cieszyły się też ogrody sensoryczne i bajkowy park świateł. – Zdecydowanie widoczna była duża liczba płatności bonami turystycznymi. Bon pomógł więc wyraźnie gościom, tym samym naszym przedsiębiorcom – ocenia Jan Golba. I już martwi się, co będzie później, gdy bonu zabraknie.

Bardzo widocznym trendem w Muszynie była też duża liczba turystów ze Słowacji. – Zza naszej południowej granicy przyjechało mnóstwo, mnóstwo turystów. Bywało latem, że nawet 35 proc. odwiedzających nas turystów stanowili Słowacy, ale zimą bywało pod tym względem słabiej. Teraz bardzo dużo mieliśmy ich na wyciągach, w restauracjach i kawiarniach – mówi Golba.

Jego zdaniem jednak, mimo w sumie udanego sezonu, nie da się powiedzieć, że przedsiębiorcy odrobili straty z poprzednich sezonów. – Nigdy ich nie odrobią, bo gwałtownie nie przyrośnie nagle liczba miejsc noclegowych. Możemy mówić jedynie o powrocie do względnej normalności. A ceny nie wzrosły też na tyle, by można było mówić o odrobieniu strat – mówi burmistrz.

– Tegoroczne ferie zimowe wypadły zdecydowanie lepiej niż zeszłoroczne. Jesteśmy bardzo zadowoleni z liczby turystów, którzy wypoczywali na terenie naszej gminy – twierdzi z kolei Roman Krupa, wójt Kościeliska. – Turyści korzystali z całej dostępnej oferty, czyli nie tylko z bazy noclegowej, ale też z gastronomii i atrakcji turystycznych, w tym oczywiście wyciągów narciarskich.

W jego ocenie w okresie ferii zyskała dzięki temu każda z branż działających w obszarze turystyki. – To bardzo ważne, zwłaszcza w okresie pandemii, z którą ciągle jeszcze się borykamy. I choć trudno mówić o odrobieniu strat z poprzednich dwóch lat, to dało to naszym przedsiębiorcom możliwość pewnego odbicia na kolejne tygodnie i miesiące oraz nadzieję na dalszy wzrost w przyszłości – mówi Roman Krupa.

Dodaje, że także pod względem pogodowym był to dobry czas dla gmin turystycznych. – Takiej zimy takiej warstwy puchu już dawno u nas nie było. To sprawiło, że dużym zainteresowaniem cieszyły się aktywności wymagające dobrych warunków śniegowych, m.in. kuligi – mówi wójt Kościeliska.

– Między feriami, które właśnie się skończyły, a tymi sprzed roku jest niesłychana wręcz różnica – mówi Sylwia Groszek, rzeczniczka prasowa Polskich Stacji Narciarskich i Turystycznych. – Tamte praktycznie się nie odbyły – wyjaśnia.

Jej zdaniem tegoroczne ferie na tym tle przyniosły wyraźny oddech właścicielom stacji narciarskich. – Ale też nie należy być hurraoptymistą – mówi rzeczniczka PSNiT. – Oni muszą łatać dziury po poprzednich dwóch sezonach, kiedy z powodu covidu zapadły absurdalne decyzje o zamknięciu stoków. A przecież i trzy lata temu, jeszcze przed covidem, zima nie dopisała. Odczuły to zwłaszcza nasze stowarzyszone ośrodki położone poza terenami górskimi, na Kaszubach, Pomorzu, na Mazurach, na Lubelszczyźnie czy w Świętokrzyskiem. Ich właściciele zmagali się z brakiem warunków narciarskich. Nieco lepiej było na Podhalu, Dolnym Śląsku, Podkarpaciu czy w Beskidzie Śląskim, ale i tu brak śniegu mocno popsuł sezon – tłumaczy.

Teraz było lepiej, ale covidowe przygotowania do sezonu pochłonęły dodatkowe pieniądze. – Wszystko to będziemy teraz szczegółowo obliczać – mówi Sylwia Groszek. – Na pewno przetrwamy. Pomogło nam to, że w tym roku wszyscy byli spragnieni nart. Ale rosnące ceny żywności, paliw, energii, ogrzewania sprawiły, że ludzie musieli bardziej liczyć się z pieniędzmi, obcinać wydatki szczególne, na rozrywkę i wypoczynek. Ekonomia jest nieubłagana – rozkłada ręce.

Narciarzom przez większą część ferii sprzyjała pogoda. – W połowie ferii ociepliło się jednak, spadł deszcz i w niektórych regionach stoki trzeba było dodatkowo dośnieżać. To oczywiście wiąże się z poważnymi kosztami ekstra – mówi rzeczniczka PSNiT.

To nie koniec sezonu

– Sezon jeszcze trwa. Nawet małe stacje są czynne. Właściwie w ciemno można jechać w Beskid Śląski, na Sądecczyznę, Dolny Śląsk czy Podhale. Jeśli w pogodzie nie wydarzy się nic gwałtownego, można będzie szusować co najmniej do końca marca – mówi Sylwia Groszek. – A dzień jest coraz dłuższy, świeci słońce. W najbliższych dniach zapowiada się taka trochę alpejska pogoda.

– Śnieg na stokach jeszcze jest. Wyciągi działają. Zapraszamy więc gości, by do nas przyjeżdżali – wtóruje jej Helena Buńda ze starostwa zakopiańskiego.

Po fatalnym i praktycznie straconym poprzednim sezonie zimowym gminy górskie z nadziejami przygotowywały się na przyjęcie gości. Martwiły się sytuacją pandemiczną w kraju. Nawet wyobrażały sobie, że rząd znów wprowadzi lockdown. Na szczęście nic takiego się nie stało. Ferie właśnie się zakończyły. A my zebraliśmy pierwsze opinie na ich temat.

Najlepszy sezon od lat

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Głuchołazy po powodzi. Burmistrz: Sprzątamy. Remonty zalanych domów dopiero się zaczną
Materiał Promocyjny
Stabilność systemu e-commerce – Twój klucz do sukcesu
Z regionów
Powódź w Polsce: Poszkodowani coraz częściej potrzebują pomocy psychologicznej
Z regionów
Zrównoważony rozwój wymaga zróżnicowanego traktowania
Z regionów
W bibliotekach jest moc. Nie tylko dzisiejszej nocy
Z regionów
16. edycja „Biegnij Warszawo” przeszła do historii