Ostatni miesiąc, choć towarzyszyły mu ograniczenia sanitarne związane z frekwencją, był dla ludzi kultury i jej odbiorców zbawienny i wyjątkowy: w żadnym europejskim kraju kultura nie była dostępna tak jak w Polsce. Artyści i kuratorzy uwolnili z lockdownu filmy, spektakle, wystawy. Dzięki ostatniemu poluzowaniu wszyscy złapali oddech, który pozwoli łatwiej dotrwać do kolejnego otwarcia.
O tym, że lockdown był kwestią czasu, świadczą wydarzenia w zespołach teatralnych. Jedna z aktorek próbujących „Oddech. Decyzję” wg Bernharda w krakowskiej Łaźni Nowej zakaziła się. Sytuacja jest skomplikowana, ponieważ spektakl jest zamówiony przez warszawski festiwal Nowe Epifanie na 27 marca. Jego pomysłodawca i dyrektor Paweł Dobrowolski stara się zachować elastycznie. Zgodził się na pokaz w trybie online, aktorzy będą nagrywać z domu. Chodzi o ich bezpieczeństwo, ale też możliwość rozliczenia dotacji.
Dramatyczny apel
– Pamiętajcie o nas, jak nas zamkną! – krzyczał Feliks Szajnert po zakończeniu spektaklu „Zimowla” w minioną środę.
– Teatr będzie pracował nadal, jesteśmy rozpędzeni – mówi Beata Pawlik z działu PR Teatru im Słowackiego w Krakowie. – Po premierze na żywo „Zimowli” kolejna premiera – „Tysiąc nocy i jedna” w reżyserii Wojciecha Farugi z Andrzejem Grabowskim – odbędzie się 26 marca w streamingu, ale aktorzy będą grać na żywo.
CZYTAJ TAKŻE: To nie kina, muzea i teatry wywołują eskalację pandemii